Musimy przeanalizować dokładnie, jak ta mobilizacja wyglądała w poszczególnych regionach. Ze wstępnych danych wynika, że w zachodniej Polsce w mniejszych miejscowościach mobilizacja była słaba, zatem powinniśmy podjąć walkę o tych wyborców – mówi nam Tomasz Siemoniak, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej. – Nie chcę ustawiać się w roli kogoś, kto poucza, ale pamiętajmy, że gdy opadnie kurz wyborczy i pojawią się sondaże, to polityka zacznie się kształtować na nowo. Na pewno nie warto palić mostów, aby ta nić współpracy wobec wspólnych wartości pozostała, chociaż zdaję sobie sprawę, ile było ze strony Wiosny krytyki czy uszczypliwości, zresztą wyborcy sami to ocenili – dodaje. – Myślę, że programy plus fizyczna obecność parlamentarzystów to klucz do sukcesu. Tu nie ma jakiegoś złotego, cudownego środka, tylko trzeba pracować. Dobrym przykładem jest tu Bartosz Arłukowicz, który pokazał, że w kampanii warto schodzić trzy pary butów – podreśla

JUSTYNA KOĆ: Jakie nastroje panują dziś w Koalicji Europejskiej? Czy wiecie już, dlaczego przegraliście te wybory?

TOMASZ SIEMONIAK: Dominuje nastrój wyciągania wniosków i dyskusji na przyszłość. Tak naprawdę z chwilą zamknięcia lokali wyborczych w niedzielę zaczęła się nowa kampania wyborcza – do Sejmu i Senatu. Kluczowa i najważniejsza. Na pewno poza czasem gratulacji dla tych, którzy weszli do PE, zwłaszcza tych, którzy osiągnęli bardzo dobry wynik, wyciągamy wnioski i planujemy najbliższe działania. Nie można odpoczywać, zakładać rąk czy obwiniać się.

Nasze 38 punktów procentowych, nawet przy przewadze PiS-u, to wynik, który daje podstawy, aby walczyć o zwycięstwo jesienią.

38 proc. w normalnej sytuacji to byłby bardzo dobry wynik, ale przy 45 proc. partii rządzącej okazał się niewystarczający. Zabrakło mobilizacji wyborców?
To prawda, że mogłaby być większa. Uważam, że musimy przeanalizować dokładnie, jak ta mobilizacja wyglądała w poszczególnych regionach. Ze wstępnych danych wynika, że w zachodniej Polsce w mniejszych miejscowościach mobilizacja była słaba, zatem powinniśmy podjąć walkę o wyborców z tych miejscowości na dwa sposoby. Z jednej strony zwiększyć swoją obecność, czyli być tam, opierając się na samorządowcach, organizując spotkania. Z drugiej strony przedstawiając ofertę dla tych ludzi. Proszę pamiętać, że mamy w swoim dorobku takie projekty jak “schetynówki”, czyli drogi lokalne, które wprost były adresowane do mniejszych miejscowości. Mamy zatem pewną wiarygodność, aby zapowiedzieć tego rodzaju projekty. W czasie naszych rządów były też programy czy idee świetlic w mniejszych miejscowościach, dofinansowania dla domów kultury.

Reklama

W ramach europejskiego programu ochrony zdrowia, który przedstawialiśmy podczas kampanii europejskiej, pokazaliśmy, jak chcemy poprawić dostęp do służby zdrowia w regionach.

Tylko że ten komunikat się nie przebił.
Sadzę, że musimy mieć konkretne pomysły, nie mówić o rzeczach odległych dla ludzi, tylko o tym, co jesteśmy w stanie zaoferować takim miejscowościom. W miastach powiatowych jesteśmy obecni, w zachodniej Polsce czy na Warmii i Mazurach. Miałem okazję być przed wyborami w czwartek w Ełku, Gołdapi, Olecku i Kętrzynie, gdzie wspierałem kandydata. Widziałem wtedy siłę naszych struktur, obecność samorządowców, co potem przełożyło się na zwycięstwo KE. Trzeba zejść do mniejszych miejscowości, bo miasta powiatowe z różnych powodów, np. obecności różnych instytucji – szkół średnich, starostwa, komend powiatowych – radzą sobie, ale musimy zejść niżej. Zwróćmy uwagę na powiat dzierżoniowski – mówię tu o swoim okręgu wyborczym – to nie tylko Dzierżoniów, który się świetnie rozwija, ale też Bielawa i Cieszyce, mniejsze miejscowości, które nie są stolicami powiatów, a na które też trzeba mocno postawić, jeździć tam, rozmawiać i działać.

Problemy w tych miejscowościach są inne, ale równie ważne. Wyraźnie widać w nich zmiany społeczne, młodzi wyjeżdżają, co skutkuje starzeniem się lokalnej społeczności. To kwesta dostępu do służby zdrowia czy programów dla seniorów.

Często to są drobne programy jak “Złota Rączka dla Seniora”, co w Dzierżoniowie świetnie działa. Urząd miasta zatrudnił osobę, która dokonuje drobnych napraw starszym mieszkańcom, seniorzy nie płacą za takie usługi. Mamy świadomość, że jest też wieś, dla której trzeba szukać nowych projektów, jak rozwój obszarów wiejskich. Myślę, że programy plus fizyczna obecność parlamentarzystów to klucz do sukcesu. Tu nie ma jakiegoś złotego, cudownego środka, tylko trzeba pracować. Dobrym przykładem jest tu Bartosz Arłukowicz, który pokazał, że w kampanii warto schodzić trzy pary butów.

Czy nie jest tak, że zawiódł PSL jako koalicjant? Wieś to naturalny elektorat ludowców, a tymczasem tę pulę zgarnął PiS.
Nie chcę postrzegać tego w ten sposób. Jeżeli mówimy, że 60 proc. na wsi ma PiS, to znaczy, że 30-40 proc. to Koalicja Europejska. PSL w wyborach  samorządowych uzyskał bardzo dobry rezultat – ponad 12 punktów procentowych – i nie ma podstaw, żeby mówić teraz, że któraś z pięciu partii Koalicji zawiodła. Widziałem mocno pracujących kandydatów PSL, 3 z nich weszła w bardzo dobrym stylu do PE, więc powinniśmy zastanawiać się, rozmawiać i korzystać z tego, że PSL ma bardzo dobre oparcie w terenie,  zwłaszcza w niektórych województwach.

Uważam zresztą, że nie było tak jak pani mówi. Problemem nie jest PSL, tylko to, w jaki sposób PiS prowadzi propagandę na wsi. Musimy wspólnie jako demokratyczna opozycja umieć sobie z tym poradzić.

Ale prawdą jest też, że elektorat Platformy to duże miasta.
Jesteśmy jako PO, ale i cała KE dobrze zakorzenieni na dole. To nie jest tak, że te 5-6 mln głosujących na Koalicję to tylko zamożni, dobrze wykształceni ludzie. To miliony zwykłych ludzi, do których się odwołujemy i którzy nam ufają. W Wałbrzychu, który dobrze znam, bo stamtąd pochodzę, który nie jest miastem sukcesu, KE dostała 51 proc., 32 proc. PiS. To znaczy, że nawet w trudnym mieście, przy zaangażowaniu, pracy i obecności można zrobić dobry wynik. Trzeba to tylko zastosować na inne miejscowości. Teraz jest taki moment otwartej dyskusji, jak to zrobić, ale ważne, żeby dalej działać wspólnie i iść w jednym kierunku.

Pójdziecie razem do wyborów jesiennych? Na razie KE trzeszczy w szwach.
Uważam, że te 38 proc. to dobry wynik, chociaż to nie jest zwycięstwo. Moim zdaniem z tego wyniku powinni mieć satysfakcję także nasi partnerzy, bo każdy zrealizował w jakiejś mierze swój plan. PSL mówił, że liczy minimum na 3 mandaty i to się udało – ma 3 europarlamentarzystów, podobnie SLD. Uważam, że

we wspólnym interesie jest, aby iść dalej razem. Mówili też o tym Grzegorz Schetyna i Donald Tusk, ale mówią też tak nasi wyborcy.

Wielokrotnie podczas spotkań z wyborcami słyszałem, że powinniśmy się zjednoczyć. Jestem przekonany, że gdyby pójść osobno do wyborów europejskich, to te wyniki i nastroje byłyby znacznie gorsze. Poza tym mnóstwo energii poszłoby na wewnętrzną konkurencję w opozycji. Proszę pamiętać, że milion głosów oddanych na SLD w wyborach samorządowych zostało zmarnowanych.

Pytanie, czy Władysław Kosiniak-Kamysz też tak uważa, bo po jego ostatnich słowach można mieć wątpliwości.
Musi odbyć tę dyskusję wewnątrz PSL, podobnie musi się stać w SLD. Sądzę, że dla SLD i PSL to strategicznie korzystna koalicja. Oczywiście, że sam Władysław Kosiniak-Kamysz wspominał o problemach z szerokością koalicji, natomiast myślę, że w strategicznym interesie PSL i takiego polityka jak Władysław Kosiniak-Kamysz, który jest politykiem młodego pokolenia i ma przed sobą wielką przyszłość, wielka koalicja działa tu na pewno in plus. Patrzę w spokoju na te dyskusje, także dlatego, że politycy PSL to doświadczeni, świadomi politycy. Natomiast

nie dziwię się, że nie ma tu pośpiesznej deklaracji, bo wiem, że to wymaga rozmów, czasu i oceny sytuacji.

Będziecie starać się poszerzyć koalicję o Wiosnę Roberta Biedronia?
Sam Robert Biedroń powiedział, że nie jest tym zainteresowany, że Wiosna będzie chciała iść sama do jesiennych wyborów. Moim zdaniem tu potrzeba czasu na refleksję. Nie chcę też ustawiać się w roli kogoś, kto poucza, ale pamiętajmy, że gdy opadnie kurz wyborczy i pojawią się sondaże, to polityka zacznie się kształtować na nowo. Na pewno nie warto palić mostów, aby ta nić współpracy wobec wspólnych wartości pozostała, chociaż zdaję sobie sprawę, ile było ze strony Wiosny krytyki czy uszczypliwości, zresztą wyborcy sami to ocenili.


Zdjęcie główne: Tomasz Siemoniak, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons

Reklama