Zaostrza się spór między protestującymi a marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim i Strażą Marszałkowską. Protestujący w Sejmie niepełnosprawni i ich opiekunowie chcieli wywiesić transparent za oknem budynku parlamentu. Straż Marszałkowska siłą odciągnęła od okien protestujące matki, tłumacząc to “kwestią bezpieczeństwa”. – W tej chwili z punktu widzenia Nowogrodzkiej najbardziej racjonalne jest zakończenie tego protestu jak najszybciej, nawet siłowo. Oczywiście pod warunkiem, że nie zachowają się z tego obrazki – w nocy, bez obecności dziennikarzy, kamer – komentuje dla nas dr Marek Migalski, politolog. – Tu mamy sytuację Win-Lose. Jeżeli protestujący wyjdą zwycięsko z tego sporu, to będzie to niszczące dla wizerunku wszechpotężnego Kaczyńskiego. Dokładając jego obecną chorobę i szpital, mielibyśmy pełny obraz starzejącego się, schyłkowego Kaczyńskiego – dodaje dr Migalski.

Do burzliwej sytuacji doszło po godzinie 13.00, kiedy to protestujący próbowali wywiesić za oknem transparent, który byłby widoczny z zewnątrz. Baner z hasłem “Polish Disabled Children Beg for a Decent Life” (“Polskie niepełnosprawne dzieci błagają o godne życie”) miał być skierowany do zagranicznych gości, którzy w weekend odwiedzą polski parlament w ramach Zgromadzenia Parlamentarnego NATO.

“Proszę mnie nie szarpać”

– Dbamy o bezpieczeństwo, aby pani nie wypadła – mówili strażnicy siłą odciągając od okna Iwonę Hartwich.

– Niech się pan nie boi, ja jestem za mała, nie wypadnę. Proszę mnie nie dotykać – odpowiadała protestująca matka.

Reklama

Doszło do przepychanek. Finalnie protestujący zostali odsunięci od okien.

– Tego typu ekspresja jest dla nas bardzo trudna i narusza zasady bezpieczeństwa. Jeśli protest zmienia swój charakter, zmienia się jego ekspresja, to musimy się dostosowywać – mówił Andrzej Grzegrzółka, dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu.

Sesja specjalna NATO

W Sejmie trwają przygotowania do sesji specjalnej Zgromadzenia Parlamentarnego NATO. Uczestnicy prawdopodobnie nie będą wchodzić głównym wejściem.

Na rozpoczynający się jutro parlamentarny szczyt państw NATO przyjadą zagraniczne delegacje i dziennikarze. Obrady zostały tak przygotowane, aby goście nie znaleźli się bezpośrednio przy protestujących.

– Myślę , że protest ma główny wpływ na organizację szczytu – mówił w Sejmie Andrzej Grzegrzółka. Na pytanie, czy goście będą mogli porozmawiać z protestującymi, odparł: – Jeżeli będzie wielka potrzeba ekspresji, to do tego kontaktu dojdzie – powiedział.

4. kompromis protestujących

Zanim doszło do przepychanek protestujący po raz kolejny zaprosili do rozmów premiera Mateusza Morawieckiego i minister Elżbietę Rafalską. Przedstawili też propozycję czwartego kompromisu.

– Rozumiemy, że w tym roku budżet jest zamknięty. Chcielibyśmy porozmawiać o pomocy 500 zł dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji od nowego roku – proponowali rodzicie.
Minister Rafalska w tym czasie rozmawiała z przedstawicielami innych środowisk osób niepełnosprawnych w centrum “Dialog”. – Żadnych deklaracji na gorąco nie mogę składać – mówiła po opuszczeniu centrum.
Janina Ochojska zadeklarowała, że chce ponownie spróbować spotkać się z protestującymi w Sejmie i poprosiła marszałka Kuchcińskiego o zgodę na wejście.

JUSTYNA KOĆ: Czy te wydarzenia świadczą o tym, że konflikt protestujących w Sejmie niepełnosprawnych i ich opiekunów zaostrza się?

DR MAREK MIGALSKI: On już się zaostrzył. Nie wiem, czy będzie dalej eskalował, ale na pewno dziś mieliśmy do czynienia z kulminacją. Jeszcze tak ostro między prostującymi a Strażą Marszałkowską nie było. Trochę od celów politycznych marszałka i determinacji protestujących zależy, czy tego typu sceny będą się powtarzać.

Straży Marszałkowskiej puszczają nerwy, a może tylko wykonują polecenia marszałka Kuchcińskiego. To, że protestujący są już wyczerpani, także psychicznie, wiemy, bo oni sami o tym mówią. Siedzą zamknięci w Sejmie od ponad miesiąca.
Czynnikiem zapalnym jest zaczynające się zgromadzenie parlamentarne NATO; bezpośrednią przyczyną tego zajścia była próba wywieszenia anglojęzycznego baneru. Moim zdaniem okazało się, że to jest czerwona linia, za którą protestujący nie mogą się posunąć, bo następuje reakcja władzy. To oznaczałoby, że zarówno marszałek Kuchciński, jak i władza, nie chce dopuścić do tego, żeby o tym, niszczącym obraz Polski proteście dowiedziała się zagranica. Tyle tylko, że to jest myślenie rodem z XIX wieku, kiedy ktoś powie “cichosza” i uda, że nie ma problemu, wprowadzi gości tylnymi wejściem, to nikt się nie dowie. Zresztą uważam, że

filmiki z tego skandalicznego zachowania Straży Marszałkowskiej jeszcze dzisiaj powinny znaleźć się na skrzynkach mailowych wszystkich członków zgromadzenia parlamentarnego NATO. Gdyby tak się stało, to efekt tego dzisiejszego zdarzenia byłby odwrotny niż zamierzano.

Sami protestujący mają telefony z Internetem. Prawdopodobnie te obrazki już się rozchodzą po świecie.
I są niszczące dla obozu władzy. Jeśli po jednej stronie mamy władzę, która wydaje 4 mln złotych na 100 grających patriotycznych ławek, albo wydaje miliony ze spółek Skarbu Państwa na szaleństwa pana Świrskiego w postaci akcji billboardowych, jeżeli zatrudnia tysiącami swoich działaczy, zwolenników i politycznych kiboli w państwowych spółkach, wreszcie jeżeli daje takie świadczenia jak 500 plus czy 300 zł na wyprawkę wszystkim, a więc również milionerom, a nie jest w stanie znaleźć po 500 zł na niepełnosprawnych, to tego typu obrazki są bardzo złe dla władzy. Te 500 zł to jest tyle, ile pani Sadurska czy pan Obajtek w Orlenie zarabiają w godzinę.

Takie zderzenie jest dla każdej władzy niszczące, zwłaszcza dla tej, która szczyciła się swoim solidaryzmem społecznym.

Dziś protestujący zaproponowali czwarty kompromis. To kolejne wyjście naprzeciw władzy.
Politycznie taka postawa wygląda jak koncyliacyjna, kompromisowa, dlatego stronie rządowej będzie jeszcze trudniej wytłumaczyć, że tego nie może spełnić, zwłaszcza że wczoraj usłyszeliśmy, że są pieniądze na 22 mosty. Są pieniądze na elektryczne samochody i strzelnice, jest miliard zł na telewizję publiczną, która jest tubą propagandową, a na potrzeby tych ludzi nie ma. Tu rząd będzie miał dużą trudność z tłumaczeniem, dlaczego nie spełnia żądań.

Z jednej strony badania pokazują, że Polacy uważają, że należy spełnić postulaty protestujących, a z drugiej strony PiS nie odnotowuje spadku poparcia. Jak to możliwe?
Rzadko kiedy jedno wydarzenie niszczy formację polityczną. Ostatnim takim wydarzeniem był słynny wyjazd na Maderę, ale też proszę zwrócić uwagę, że ten niszczący efekt nastąpił dopiero rok później. PiS nie przegra bądź wygra dlatego, że wyjdzie z tego kryzysu dobrze, albo nie wyjdzie.

O ewentualnej przegranej zadecyduje suma wszystkich możliwych błędów lub sukcesów z okresu 4 lat.

To, że PiS nie traci w sondażach, nie oznacza, że nie ma już tu mechanizmów erozyjnych. Moim zdaniem liderzy PiS-u doskonale wiedzą, że tych 15 osób protestujących w Sejmie wyrządza PiS-owi większą szkodę niż czasami demonstracje liczone w dziesiątkach tysięcy ludzi.

Czy przyszedł czas na to, aby Jarosław Kaczyński wkroczył do akcji?
Taki czas już minął. Gdyby w trzecim, piątym, siódmym dniu protestu wygasił ten protest, to mógłby na tym nawet zyskać. Okazałoby się, że nie dał rady prezydent, premier, a prezes rozwiązał problem. Wtedy PiS wyszedłby z tego obronną ręką. Teraz, gdy jego partia de facto męczy tych ludzi już 35. dzień, nie ma wyjścia. Musi ich złamać.

Kaczyński nie może zgodzić się na sukces protestujących z dwóch powodów. Po pierwsze, pokazałby swoją słabość. Okazałoby się, że tych kilkanaście osób może przełamać potęgę PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego. Prezes swoją potęgę buduję na przekonaniu, często fałszywym, że z nim nie można zwyciężyć.

Oczywiście Kaczyński parę razy się wycofywał, ale robi to sprytnie, tak, aby nie było tego widać lub aby mógł zwalić winę na kogoś innego.

Tu mamy sytuację Win-Lose. Jeżeli protestujący wyjdą zwycięsko z tego sporu, to będzie to niszczące dla wizerunku wszechpotężnego Kaczyńskiego. Dokładając jego obecną chorobę i szpital, mielibyśmy pełny obraz starzejącego się, schyłkowego Kaczyńskiego.

Po drugie, następnego dnia po wyjściu protestujących ze spełnionymi postulatami na ich miejsce przyszliby następni potrzebujący. Chorzy na raka, rolnicy, osoby wielodzietne, samotne matki, które nie załapały się na 500 Plus.

Jak pana zdaniem skończy się protest? Mniejszym lub większym podstępem protestujący zostaną usunięci z Sejmu?
Moim zdaniem PiS musi znaleźć mniej lub bardziej inwazyjny sposób na poradzenie sobie z tym. Wydaje mi się, że moment siłowego rozwiązania się zbliża i wcześniej czy później nastąpi. W tej chwili z punktu widzenia Nowogrodzkiej najbardziej racjonalne jest zakończenie tego protestu jak najszybciej, nawet siłowo.

Oczywiście pod warunkiem, że nie zachowają się z tego obrazki – w nocy, bez obecności dziennikarzy, kamer. Rano obudzilibyśmy się w nowej rzeczywistości, gdzie protestujących w Sejmie by nie było.

To byłoby trudne, bo sami protestujący mają telefony, mogą robić zdjęcia, kręcić filmy, wrzucać je do sieci czy nawet transmitować na bieżąco wydarzenia z parlamentu.
Nie chciałbym podpowiadać tu rozwiązań Straży Marszałkowskiej, ale na to, o czym pani mówi, też można znaleźć sposób. Myślę, że tę władzę stać na to zarówno mentalnie, jak i technologicznie.

Trudno mi sobie wyobrazić, że w demokratycznym państwie wynosi się z Sejmu protestującą matkę z niepełnosprawnym dzieckiem.
Tu trochę wezmę stronę państwa, nie mylić z rządem.

Po stronie państwa stoją pewne rację. Oczywiście wynoszenie protestującej matki jest sytuacją niespotykaną, ale też niespotykane jest okupowanie, bo tak to chyba należy nazwać, Sejmu przez grupę społeczną. To jest anarchizacja kraju. Ja rozumiem, że za protestem tych osób stoją uzasadnione racje moralne i ekonomiczne, ale taka jest prawda.

Pojawiają się głosy, że Jarosław Kaczyński jest poważnie chory, i nie chodzi o kolano. Co dzieje się teraz w PiS-e?
Życząc prezesowi jak najdłuższego życia, to oczywiste jest, że będzie on uprawiał politykę do ostatnich dni swojego życia, bo to jedyne, co mu pozostało. To nie jest sarkazm, tylko stwierdzenie faktu.

Nie oznacza to oczywiście, że w PiS-ie nie zaczęły się podchody. W tej chwili w partii liderem w walce o fotel prezesa jest Joachim Brudziński. Wczoraj mieliśmy tego najlepsze dowody. To

Joachim Brudziński ogłosił śmierć delfinów, zrobił to na pewno na polecenie Jarosława Kaczyńskiego.

Po drugie, posiedzenie komitetu centralnego, przepraszam za przejęzyczenie, oczywiście politycznego odbyło się pod jego przywództwem. To jest wyraźny sygnał, że dziś to Brudziński ma lejce do tego, żeby prowadzić partię.

Dodatkowo Brudziński jest najmocniejszy w partii. W porównaniu do innych – Morawieckiego, Szydło, Macierewicza, Lipińskiego – Brudziński jest najmocniejszy w strukturach. To wieloletni sekretarz generalny partii, znany i lubiany. W opinii publicznej ma opinię zakapiora, ale w życiu osobistym jest bardzo towarzyski, sympatyczny i miły. Morawiecki z kolei jest najsłabszy w tej rozgrywce, ponieważ jest traktowany jako ciało obce przez działaczy. Silną pozycję, ale marginalną ma Macierewicz. On nie przekona do siebie większości partii. Ciekawa byłaby rozgrywka między Brudzińskim a Błaszczakiem i Szydło. Była premier zyskała ostatnio w partii, szczególnie po tym, jak z mównicy sejmowej krzyczała, że im się należały premie. Kto wie, czy gdyby dziś partia miała wybierać, to nie ona by wygrała, tym bardziej, że ma słaby autorytet, więc wiadomo by było, że można by przy niej poswawolić. A może sojusz Błaszczaka i Szydło? Chociaż bardziej prawdopodobny wydaje się sojusz Błaszczaka i Brudzińskiego, bo jednak oni należą do tych najwierniejszych z zakonu. Dziś jednak ten pyszczek delfina najbardziej dostrzegam w Joachimie Brudzińskim.


Zdjęcie główne: Marek Migalski, Fot. Wikimedia Commons, licencja Creative Commons

Reklama