Przeprowadzono wybory w nieważnym terminie, według nieważnej ordynacji, w nieważny konstytucyjnie sposób, których ważność zatwierdziło ciało bezprawne, złożone z nie-sędziów, pod wodzą nie-prezes SN – pisze Krzysztof Łoziński

Gdy pojawiła się pandemia COVID-19 i stało się jasne, że nie da się przeprowadzić w terminie normalnych wyborów prezydenckich, rząd, zgodnie z konstytucją, powinien ogłosić stan klęski żywiołowej i przeprowadzić wybory po jego zakończeniu. Nie zrobił tego.

Zamiast tego, łamiąc konstytucję, przeprowadzono wybory podczas klęski żywiołowej (epidemii), a więc w terminie bezprawnym.

Dodatkowo, łamiąc prawo, zmieniono ordynację wyborczą tuż przed wyborami.

Reklama

Przeprowadzono więc wybory w bezprawnym terminie według nieważnej ordynacji.

Bezprawną ustawę o zmianie ordynacji podpisał prezydent, będący kandydatem w dotyczących jej wyborach, czyli ustanowił reguły gry dla siebie samego. Złamał w ten sposób konstytucyjną zasadę równości kandydatów, więc i wyborów.

Przeprowadzono wybory w nieważnym terminie, według nieważnej ordynacji, w nieważny konstytucyjnie sposób.

Ważność wyborów powinien, zgodnie z konstytucją, orzec Sąd Najwyższy. Ale wcześniej, w sposób bezprawny, zmieniono skład Sądu Najwyższego, dodając dwie izby wybrane przez KRS. Dlaczego bezprawnie? Bo ta KRS została bezprawnie powołana, z naruszeniem konstytucji, a nawet z naruszeniem niekonstytucyjnej ustawy, którą ją powołano.

Kolejnym bezprawnym aktem było ustanowienie, że o ważności wyborów ma decydować bezprawnie powołana izba SN, a nie cały SN. W dodatku zmieniono, bo nie wybrano, pierwszą prezes SN. Nie wybrano, bo procedura wyboru nie została zakończona, a w procesie wyboru brali udział nie-sędziowie Sądu Najwyższego, bo osoby powołanie do tych dwóch izb, przez nieważną KRS, które nie są sędziami, a te izby nie są sądami. Taki nie-wybór przeprowadził prezydent spośród nie-kandydatów.

Prezydent, który jednocześnie kandydował w nieważnych wyborach, ustanowił skład ciała (i jego szefa), które miało zatwierdzać jego wybór.

A więc:
Przeprowadzono wybory w nieważnym terminie, według nieważnej ordynacji, w nieważny konstytucyjnie sposób, których ważność zatwierdziło ciało bezprawne, złożone z nie-sędziów, pod wodzą nie-prezes SN.

Pytam, ile jeszcze razy trzeba złamać prawo, by w końcu naród uznał, że przeprowadzono nieważne wybory i wybrano nieważnego prezydenta.

Mam czelność twierdzić, że gdy Andrzej Duda skończy bieżącą kadencję, nie będzie już prezydentem, lecz uzurpatorem.

Mam czelność twierdzić, że po tym terminie Polska nie będzie już miała prawowitego prezydenta.

Pomijam już kwestię skrajnie nieuczciwej gry wyborczej i gigantycznego kłamstwa serwowanego wyborcom przez media państwowe, a także próbę zastąpienia Państwowej Komisji Wyborczej Jackiem Sasinem.

Krzysztof Łoziński


Zdjęcie główne: Andrzej Duda, Fot. Flickr/Presidencia de la República Mexicana, licencja Creative Commons

Reklama