Od 2015 roku kolejne instytucje były przejmowane przez władzę polityczną i teraz ta kula śniegowa jest już tak ogromna, że nikt nad tym nie ma kontroli, ale nie możemy zgodzić się jako obywatele, aby ta kula śniegowa zniosła wszystkie nasze prawa i wolności obywatelskie. Tak naprawdę zaczynamy żyć w pewnej iluzji, mamy Trybunał Konstytucyjny, który będzie niby orzekał o zgodności z konstytucją, mamy neo-KRS, która będzie rekomendowała sędziów, Sąd Najwyższy będzie niby orzekał o jakichś sprawach, mamy prezydenta, który też będzie niby podpisywał ustawy, które na końcu będą wchodziły w życie i nas obowiązywały. Tylko to wszystko jest na niby, żyjemy w iluzji prawnej – mówi nam dr Mikołaj Małecki z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. I dodaje: – Co do wyborów prezydenckich, to być może w przyszłości znajdzie się taki marszałek Sejmu, który zarządzi wybory prezydenckie stwierdzając, że z dniem 6 sierpnia, po upływie kadencji Andrzeja Dudy, nie został ważnie wybrany prezydent. Niestety przyszłość jest tu niepewna, ponieważ przestało rządzić prawo, a zaczęła polityka

JUSTYNA KOĆ: Sąd Najwyższy orzekł o ważności wyborów prezydenckich. Wcześniej do Sądu wpłynęło 5847 protestów wyborczych, z których uznano za zasadne tylko 93, ale bez wpływu na wynik. Decyzje podejmowano na posiedzeniu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. To Izba powołana w całości przez Andrzeja Dudę. Czy to nie rodzi kontrowersji?

MIKOŁAJ MAŁECKI: Ta sprawa ma dwa aspekty: ocena samych wyborów – czy były ważne, przeprowadzone ze wszystkimi standardami. Druga sprawa, kto tej oceny dokonuje – sędziowie z Izby z nadania upolitycznionej KRS nie powinni zajmować się tą sprawą jako Sąd Najwyższy.

Jak rozumie pan samo uzasadnienie ważności?
Razi w oczy stwierdzenie sędzi przewodniczącej, która w imieniu SN stwierdziła, że bardzo ważną kwestia było to, aby zagwarantować ciągłość władzy państwowej w oparciu o przepisy konstytucji.

Reklama

Wybory z 28 czerwca są ewidentnie sprzeczne z art. 128 konstytucji, który mówi, że wybory powinny odbyć się najpóźniej 75 dni przed upływem kadencji Andrzeja Dudy. W tym przypadku oczywiście tak nie było.

Sąd Najwyższy poszedł najprostszą droga trzymania się pewnych formalistycznych zapisów prawa, a nie uwzględnił kontekstu, ale nawet gdyby trzymał się tak bardzo literalnie przepisów prawa, to w kodeksie wyborczym jasno jest napisane, że podstawą protestu wyborczego jest nieprawidłowość przy głosowaniu. To bardzo ogólne stwierdzenie, ale oczywiste jest, że ta nieprawidłowość zachodzi także wtedy, gdy nie ma podstawy prawnej prowadzenia głosowania w danym terminie. Sąd powinien to wziąć pod uwagę i stwierdzić, że skoro głosowanie nie ma podstawy prawnej i odbywa się w niekonstytucyjnym terminie, to takie wybory nie mogą być ważne. Pomijam już kwestie związane ze szczegółowymi zarzutami co do innych aspektów wyborów, związanych z nierówną kampanią wyborczą, przeniesieniem przepisów z wyborów 10 maja na wybory 28 czerwca itd. Tych naruszeń było naprawdę wiele.

To teraz druga sprawa – kto powinien orzekać o ważności wyborów?
Art. 129 konstytucji mówi, że ważność wyborów powinien stwierdzać Sąd Najwyższy, nie “jakiś” sąd, tylko Sąd Najwyższy, nie SN z nazwy, tylko taki, który spełnia wymogi konstytucyjne SN, czyli bezstronny, niezależny, niezwisły, co do którego nie ma żadnych wątpliwości, że rozstrzygnie tę sprawę ze wszystkimi standardami opisanymi w konstytucji i konwencjach międzynarodowych. Nie mam wątpliwości, że

to spory problem, że sprawą ważności wyborów zajmuje się Izba Kontroli Nadzwyczajnej utworzona specjalnie przez władzę polityczną, żeby rozstrzygać o ważności wyborów, a wszyscy sędziowie pochodzą z nadania upolitycznionej KRS, wyłonieni i powołani przez prezydenta Andrzeja Dudę, o którego ważności wyboru teraz się wypowiadają.

Do tego w niekonstytucyjnej procedurze, ponieważ niekonstytucyjna KRS rekomendowała tych sędziów do pełnienia urzędu. To wszystko, o czym teraz mówię, potwierdził SN w pamiętnej uchwale ze stycznia 2020 roku trzema połączonymi Izbami, co oznacza niezwykle ważną uchwałę. Wówczas SN potwierdził, że ci sędziowie są “podejrzani”. W żadnej sprawie cywilnej, karnej nie powinni decydować i wyłączyć się od orzekania, ponieważ sąd z ich udziałem jest nie należycie obsadzony albo sprzeczny z przepisami prawa. Skoro w jednostkowej sprawie nie powinni orzekać, to tym bardziej w sprawie, która decyduje o losach całego państwa, bo decydują personalnie o wyborze konkretnego polityka na urząd prezydenta. Moim zdaniem decyzja Izby Kontroli Nadzwyczajnej nie spełnia standardów decyzji Sądu Najwyższego w rozumieniu konstytucyjnym

Jakie to rodzi konsekwencje, czy to znaczy, że nie mamy wybranego prezydenta?
Dopóki nie ma stwierdzenia ważności wyborów, to nie wiemy, czy prezydent jest wybrany w ważnych wyborach, czy nie. Dopóki tego nie rozstrzygnie SN, a wiadomo, że to się nie stanie, bo Izba Kontroli metodą faktów dokonanych zabrała głos w tej sprawie, nie można uznać, że osoba została wybrana na urząd prezydenta. To oczywiście na zasadzie efektu domina pociąga szereg konsekwencji. Metodą faktów dokonanych prezydent obejmie urząd, metodą faktów dokonanych będzie podpisywał ustawy, powoływał kolejne osoby do pełnienia różnych funkcji itd. Ten efekt domina jest już nie do zatrzymania. Atak na władzę sądowniczą, który mamy od 5 lat, doprowadził do tego, że władza sądownicza nie jest już w stanie standardami konstytucyjnymi działać.

Tak naprawdę Izba Kontroli Nadzwyczajnej odebrała nam wszystkim obywatelom prawo do uzyskania rozstrzygnięcia ważności wyborów.

Jakie zatem jest wyjście z tej sytuacji? Może dla dobra ogółu warto przymknąć oko na te wszystkie błędy.
Wypowiadam się o tym, co mówi prawo, nie interesują mnie układy polityczne, a niestety do czego te układy prowadzą widzieliśmy, gdy był pakt dwóch polityków dotyczący odwołania wyborów majowych. Albo mamy państwo praworządne, czyli takie, gdzie rządzi prawo, albo idziemy na różne kompromisy polityczne i patrzymy, co się komu bardziej opłaca. Tylko wówczas nie jesteśmy państwem praworządnym.

Od 2015 roku kolejne instytucje były przejmowane przez władzę polityczną i teraz ta kula śniegowa jest już tak ogromna, że nikt nad tym nie ma kontroli, ale nie możemy zgodzić się jako obywatele, że aby ta kula śniegowa zniosła wszystkie nasze prawa i wolności obywatelskie.

Tak naprawdę zaczynamy żyć w pewnej iluzji, mamy Trybunał Konstytucyjny, który będzie niby orzekał o zgodności z konstytucją, mamy neo-KRS, która będzie rekomendowała sędziów, Sąd Najwyższy będzie niby orzekał o jakichś sprawach, mamy prezydenta, który też będzie niby podpisywał ustawy, które na końcu będą wchodziły w życie i nas obowiązywały. Tylko to wszystko jest na niby, żyjemy w iluzji prawnej.

Czy to jest do odwrócenia?
Uporządkowanie sytuacji prawnej jest konieczne, ale nigdy nie powinno się odbywać ze szkodą dla obywateli. SN w uchwale styczniowej właśnie to powiedział – że odcinamy sprawy, które już zostały zakończone, jeżeli zostały rozstrzygnięte z korzyścią dla obywatela, to nie będziemy ich wznawiać. Obywatel nie powinien być pokrzywdzony, bo władza źle obsadziła sąd. I w tym duchu, moim zdaniem, należy powracać do praworządności. Jeżeli chodzi o rozliczenie władzy politycznej, osób, które są odpowiedzialne za zarządzenie wyborów w środku epidemii, za odwołanie wyborów, za przygotowywanie wyborów “kopertowych” i za rożne inne działania zmierzające do destabilizacji systemu prawnego, to

rozliczenie jest możliwe i potrzebne.

Co do wyborów prezydenckich, to być może w przyszłości znajdzie się taki marszałek Sejmu, który zarządzi wybory prezydenckie stwierdzając, że z dniem 6 sierpnia, po upływie kadencji Andrzeja Dudy nie został ważnie wybrany prezydent. Niestety przyszłość jest tu niepewna, ponieważ przestało rządzić prawo, a zaczęła polityka.

Jak powinien zachować się SN w związku z tymi zarzutami?
Neosędziowie powinni wyłączyć się z orzekania. Nawet jeżeli te wybory byłyby ważne, to nie chodzi nawet o to, jak były przeprowadzone, tylko o to, jaki organ to stwierdza. Gdyby inni, tzw. starzy sędziowie SN, co do których nie ma wątpliwości co do ich statusu ustrojowego, sędziowie powoływani w różnych okresach historycznych, przez różnych prezydentów, podjęli tę decyzję, wówczas cieszyłaby się społecznym zaufaniem. Tak mamy decyzję organu, co do którego nie można powiedzieć, że jest wydana przez organ opisany w konstytucji.


Zdjęcie główne: Mikołaj Małecki, Fot. Uniwersytet Jagielloński

Reklama