22 września odbędzie się wielki protest nauczycieli, ale wiele wskazuje na to, że nie tylko belfrzy zamanifestują tego dnia. Nad protestem zastanawia się prawie cały tzw. sektor budżetowy, ale to nauczyciele jako pierwsi ogłosili, że wyjdą na ulice. – Sytuacja samych nauczycieli jest dramatyczna i nie przypominam sobie tak antynauczycielskiego ministra. Być może pan minister, który wiele lat temu groził laską nauczycielom, niemniej pani minister wyraźnie przedstawia się jako heros, który rozprawi się z nauczycielami – mówi nam Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Nowe rozporządzenie minister

Na kilka dni przed rozpoczęciem nowego roku w szkołach trwają ostatnie przygotowania, układanie planu lekcji, organizacja, planowanie zajęć. Na razie jeszcze po staremu, ale już w konsultacjach jest nowe rozporządzenie minister edukacji Anny Zalewskiej.

Oprócz obowiązku rejestrowania wyjść grupowych, które nie są wycieczkami, minister Zalewska chce wprowadzić “obowiązek uwzględnienia w planie zajęć dydaktyczno-wychowawczych realizacji zajęć wymagających intensywnego wysiłku umysłowego nie później niż na szóstej godzinie zajęć w danym dniu” – czytamy w projekcie rozporządzenia.

Minister chce także wprowadzić minimalny czasu trwania przerw (co najmniej 10 minut) oraz dostosowania ich do potrzeb uczniów: “dyrektor szkoły w tej kwestii będzie obowiązany zasięgnąć opinii rady rodziców i samorządu uczniowskiego, gdyż długość przerw powinna być racjonalnie dostosowana do potrzeb społeczności szkolnej”.

Reklama

– To bardzo szlachetne pomysły, tylko pani minister chyba dawno nie była w szkole – mówi nam nauczycielka matematyki, czyli przedmiotu wymagającego intensywnego wysiłku umysłowego. Według planów MEN ten przedmiot nie będzie mógł być później niż na 6 godzinie lekcyjnej.

– A co z dziećmi, które przychodzą do szkoły na drugą albo trzecią zmianę? Te dzieci zazwyczaj od 8.00 są już w świetlicy, bo rodzice idą rano do pracy, więc dla nich nawet pierwsza lekcja może być już 5 czy 6 godziną spędzoną w szkole – dodaje.

Podobnie z przerwami – 10-minutowe przerwy wyglądają fajnie na papierze, ale jeżeli na przerwie hałas sięga 80 decybeli, to nikt nie odpoczywa, ani uczniowie, ani nauczyciel. Problemem jest zła organizacja, nieudolna reforma i w efekcie przepełnione szkoły, tym powinna zająć się pani minister – dodaje nasza rozmówczyni.

ZNP: Pani minister stosuje spychologię

ZNP jasno zapowiedziało, że 22 września będzie protestować: – Nasz związek jest częścią OPZZ, być może nawet nauczyciele mają większe powody do protestu niż reszta budżetówki – tłumaczy Sławomir Broniarz i dodaje: – Edukacja jest głęboko niedofinansowana, a pani minister kolejne zadania przerzuca na organy prowadzące, czyli na samorządy.

Tak samo minister zorganizowała reformę. Większość kosztów pokryć musiały samorządy, sama pani minister tłumaczyła, że reforma będzie bez kosztowa.

Tymczasem Poznań na wdrożenie reformy wyłożył 16 milionów złotych. Łódzki samorząd mówi o 8,3 mln zł, a w Warszawie koszty wdrożenia reformy to aż 52,6 mln zł.

– Pani minister rzuciła hasło “stołówka w każdej szkole”, tyle że pani minister w tej sprawie nie ma nic do powiedzenia, bo to samorządy budują stołówki – tłumaczy szef ZNP. – Pani minister mówi o potrzebie dożywiania dzieci, tylko też nie ona będzie to robiła, tylko samorządy i rodzice. Pni minister tylko wygłasza piękne hasła – kwituje Broniarz.

Protest nauczyciel

O proteście nauczycieli, a nawet o strajku w edukacji mówi się od kilkunastu miesięcy. – Sytuacja samych nauczycieli jest dramatyczna i nie przypominam sobie tak antynauczycielskiego ministra. Być może pan minister z laską wiele lat temu, który groził tą laską nauczycielom, był porównywalnie nieprzyjazny, niemniej pani minister wyraźnie przedstawia się jako heros, który rozprawi się z nauczycielami – mówi Sławomir Broniarz.

ZNP ma żal do minister Zalewskiej, że ta gra wyraźnie przeciwko nauczycielom, jako dowód podaje wydłużenie nauczycielskiego awansu i wprowadzenie co 3 lata oceny nauczyciela.

Samo wydłużenie drogi awansu nauczyciela daje, zdaniem niektórych, oszczędności w budżecie w wysokości 1,5 mld zł w skali kilku lat. – To oznacza, że podwyżki nauczycieli zostaną wypłacone z ich własnych pieniędzy, pomijając, że w połowie zje je inflacja – dodaje Broniarz.

Nauczycielom trudno ukryć rozgoryczenie.

– Przejeżdżam codziennie niedaleko pl. Zawiszy, gdzie jest wielka reklama Miejskich Zakładów Autobusowych z zachętą do przyjścia do MZA do pracy. Na starcie kierowcy proponuje się 4700 zł. Dyplomowany nauczyciel, czyli ten najwyższy stopniem, po wielu latach pracy i doszkalaniu się, podnoszeniu kwalifikacji, musi pracować na taką kwotę 1,5 miesiąca – konkluduje szef ZNP.


Zdjęcie główne: Anna Zalewska, Fot. Flickr/P. Tracz/KPRM

Reklama