Błędy merytoryczne, błędy pedagogiczne – to wszystko zawiera nowa podstawa programowa, którą podpisała minister Zalewska – mówi nam prof. Łukasz Turski, wybitny polski fizyk, profesor nauk fizycznych, popularyzator nauki i publicysta. – Tak uczono w XIX wieku, bo z początkiem XX pedagog John Dewey zrozumiał, że nauczać trzeba inaczej, całościowo i ciekawie. Popieram reformę szkoły, bo tu potrzeba zmian, ale nie takich – dodaje.

Panie profesorze, opiniował pan podstawę programową, a dokładniej jej część z fizyki. Został pan poproszony o ekspertyzę?
W zeszłym roku 1 grudnia ukazała się pierwsza wersja podstawy z zaproszeniem do dyskusji. Napisałem więc opinię z fizyki i – tak jak pani minister chciała – wysłałem ją do ministerstwa. Skorzystałem z zaproszenia do dyskusji. Później ukazała się wersja poprawiona, w której nic nie zmieniono, przynajmniej z mojej dziedziny. A teraz ukazała się już gotowa podstawa programowa, którą pani minister podpisała. Szczerze mówiąc, przeczytałem to ze zgrozą. W zasadzie ten dokument w zakresie fizyki nie został zmieniony. W jednym punkcie autorzy “skorzystali” z moich uwag, robiąc z błędu jeszcze większy błąd.

Opinia prof. Turskiego: Opinia-o-podstawie-Programowej-03122016

turski
Prof. Łukasz Turski, źródło YouTube

Co może pan powiedzieć o samej podstawie?
To jest strasznie archaiczny tekst, w dodatku zawierający olbrzymią liczbę błędów merytorycznych, i to podstawowych. Zresztą w swojej opinii te błędy wytknąłem. Na przykład przez przemilczenie – dla mnie to niepoważne – nie ma o ruchu planet i nie ma praw Keplera. Mamy XXI wiek, chyba wszystkie dzieci widziały film “Gwiezdne wojny”. Chodzą po świecie, widzą niebo, oglądają filmy. To jakiś absurd. Mój wnuk zna wszystkie planety. Te dzieci wiedzą dużo więcej, wiedzą z otaczającego ich świata, ale szkoła powinna ten świat tłumaczyć.

Opinia programowa to jest strasznie archaiczny tekst, w dodatku zawierający olbrzymią liczbę błędów merytorycznych, i to podstawowych.

Może minister Zalewska nie zna się na fizyce? Z wykształcenia jest polonistką.
Przecież podstawy nie piszą politycy. Mój główny zarzut jest do ludzi, którzy napisali tę podstawę. Uważam, że są moralnie nieodpowiedzialni. Jak ktoś nie umie, to nie powinien pisać. Rozumiem, że rzeczywiście czas, który był im dany, był bardzo krótki. W tak krótkim czasie nie da się tego dobrze napisać. Ale jeżeli człowiek się szanuje jako ekspert, to nie powinien pisać. To jest nieszczęście, które gubi nas zawsze, taki żałosny oportunizm. Ktoś, kto się tego podejmuje, powinien powiedzieć pani minister, że w tak krótkim czasie tego się nie da zrobić. W efekcie to oni, autorzy podstawy, są odpowiedzialni za te błędy. Politycy mniej. Politycy są winni w tym zakresie, że wpadli na pomysł, żeby robić reformę w taki sposób.

Reklama

Uważa pan, że szkoła nie wymaga reformy?
Tu panią zadziwię, ale uważam, że szkoła wymaga wręcz głębokiej reformy. Poprzednia reforma była z epoki “kamienia nierozłupanego”, była przygotowana jeszcze w poprzednim wieku. Dziś mamy XXI wiek. Rozmawiamy przez telefon komórkowy, mamy Facebooka. 16 lat temu nie było Facebooka, 10 lat temu nie było Twittera, Instagramu, Snapchata. Problem polega na tym, że ostatnie lata całkowicie zmieniły cywilizację, zmieniły dziedziny, oddziaływania. Świat się już nie cofnie. I ludzie, którzy tego nie rozumieją, nie powinni zajmować się uczeniem dzieci.

Mój główny zarzut jest do ludzi, którzy napisali tę podstawę. Uważam, że są moralnie nieodpowiedzialni. Jak ktoś nie umie, to nie powinien pisać.

To jest pana największy zarzut do nowej podstawy programowej?
Tak. Największy zarzut mam do ludzi, którzy pisali podstawę. W dodatku jest ona napisania niechlujnie i sprzeczna wewnętrznie. To kolejne zarzuty, oprócz tych, o których mówiliśmy wcześniej.

Mówił pan też wcześniej o archaizmie. Na czym on w tym przypadku polega?
Weźmy przykład: nauka elektryczności. Dla pani prąd to coś, co jest w kontakcie, prawda? W tej reformie uczy się dzieci o elektryczności zaczynając od pocierania futerkiem pałeczki szklanej. Jak ja byłem dzieckiem, to uczono mnie elektryczności przez pocieranie bursztynu, żeby przyciągał papier, ale rozumiem, że po aferze Amber Gold z bursztynów zrezygnowano. To jest archaiczny sposób. Dodatkowo sposób, w jaki należy to tłumaczyć dzieciom, jest rozpisany z błędem. Nawet to!

Mówi się też tam, że technicznie jest to przepływ elektronów, ale w całej podstawie dzieci nie uczą się o budowie atomu, więc skąd mają wiedzieć, co to jest elektron! W XXI wieku tak się nie uczy. Nawet prawa Newtona są tam źle rozpisane i wprowadzone.

Wiem też na pewno, że na elementarnym poziomie uczenia nie wolno rozbijać przedmiotów. To, że reforma prof. Handkego wprowadziła naukę przyrody, która scalała na poziomie podstawowym fizykę, biologię, chemię i naukę o otaczającym nas świecie, to był świetny pomysł. Po tylu latach już wiemy, jak w taki sposób uczyć. I teraz to zostało rozbite na poszczególne przedmioty, co na tym poziomie jest niewłaściwe.

Mówi się też tam, że technicznie jest to przepływ elektronów, ale w całej podstawie dzieci nie uczą się o budowie atomu, więc skąd mają wiedzieć, co to elektrony! W XXI wieku tak się nie uczy.

Dodatkowo to encyklopedyczny tekst. Młode, nowe pokolenie trzeba uczyć robiąc doświadczenia. Wiadomo z pedagogiki od początku XX wieku, kiedy John Dewey powiedział, że nie można dzieci uczyć przedmiotów podstawowych tak, jak je sobie poukładali specjaliści. Bo dziś muszą się uczyć przez poznawanie, same, muszą robić doświadczenia. Cała fizyka powinna być w pracowni szkolnej. Mam jeszcze jeden problem z ta podstawą. Nic nie wiemy o projektach merytorycznych nauczania w szkole licealnej. Nie da się napisać podstawy dla szkoły podstawowej, nie wiedząc, co ma być dalej. Najlepiej pisać obie naraz.

Ale czy to nie jest model idealny, nierealny?
Absolutnie nie. Jak ktoś chodzi po polu, to nie chodzi po biologii, chemii, tylko porusza się w przyrodzie i dlatego musimy uczyć przyrody. Musimy uczyć całościowo, holistycznie na tym poziomie elementarnym. Dopiero potem, wyżej, możemy próbować bardzo delikatnie różnicować, a i tak to jest niebezpieczne. Boję się, że teraz wrócimy do tego, co było w starej podstawie, jeszcze sprzed reformy Handkego, że był atom w chemii i atom w fizyce – i to były dwa różne atomy. Jeżeli wydajemy ogromne pieniądze, i mamy zrobić gigantyczny wysiłek, jakim jest reforma, to przemyślmy ją dokładnie, poczekajmy.

Boję się, że teraz wrócimy do tego, co było w starej podstawie, jeszcze sprzed reformy Handkego, że był atom w chemii i atom w fizyce – i to były dwa różne atomy.

Czyli jest pan zwolennikiem pozostawienia gimnazjów i trójstopniowej edukacji, a zmiany widzi pan raczej w sposobie nauczania?
Proszę pani, ja nie wiem, jaki model byłby najlepszy. Czy 8+4, czy 6+3+3, a może 4+4+4, a może w ogóle bez podziału; dlaczego przedszkole ma być oddzielne, po co klasy, poziomy. Dzieci powinny się uczyć pionowo według swoich talentów. To jest ogromna dyskusja, która powinna się odbyć. My teraz wprowadzamy przedmioty, a Finowie próbują w ogóle je zlikwidować, przynajmniej częściowo. Reforma jest bardzo potrzebna i ja jestem jej zwolennikiem, ale spokojnie, małymi kroczkami, w przemyślany sposób. No i razem z rodzicami, nauczycielami, a także słuchając dokładnie reakcji tych, dla których tworzymy cały gmach edukacji dzieci i młodzieży.


pap-malyZdjęcie główne: Minister edukacji narodowej Anna Zalewska, Fot. PAP/Grzegorz Michałowski

Reklama

Comments are closed.