Mówiąc cynicznie, opozycja dziś powinna po cichu wspierać Banasia i trzymać za niego kciuki i mówić „Marian, nie poddawaj się”, bo to jest sytuacja niszcząca dla PiS-u – mówi nam prof. Marek Migalski. – Jesteśmy państwem rozchwianym, rozmontowywanym, wewnętrznie niespójnym. Nie mam poczucia powagi polskiego państwa w tej sytuacji, bo jeżeli to państwo dopuściło kogoś takiego jak pan Banaś na jeden z najwyższych urzędów państwowych, a teraz nie potrafi sobie z nim poradzić, to to nie buduje powagi Rzeczpospolitej – dodaje

JUSTYNA KOĆ: O co chodzi w tej grze Mariana Banasia z PiS-em? Dwa dni temu wyglądało na to, że mamy układ – Banaś oddaje NIK pod kontrolę PiS-u mianując polityków tej partii na wiceprezesów NIK-u, a PiS zostawia Banasia w spokoju.

MAREK MIGALSKI: Też miałem wrażenie, że został zawarty jakiś pakt między Banasiem a PiS-em, dlatego że nominacje na wiceprezesów musiały być konsultowane z Nowogrodzką, a po drugie politycy tej partii robili wszystko na komisji pod przewodnictwem posła Szaramy, żeby to zostało szybko i sprawnie przeprowadzone. Wyglądało, że został zawarty jakiś układ, który ma pozwolić obu stronom wyjść z tego z jak najmniejszymi stratami. Dziś widzimy, że jest jakieś przesilenie. Dodam jeszcze, że w piątek wieczorem media podały, że został zwolniony pan Krupiński, czyli szef Pekao, którego nominacja była czysto polityczna, zatem jego dymisja również taka musi być. To oznacza, że coś się dzieje. Oczywiście nie dowiemy się konkretnie, co, bo to wie tylko najwęższy krąg decyzyjny PiS-u, ale chyba został złamany przez którąś ze stron układ, który obowiązywał jeszcze 48 godzin temu.

To, że pozostawanie na funkcji szefa NIK-u pana Banasia jest kłopotliwe dla PiS-u, wiedzą wszyscy, tym bardziej, że mówią o tym już sami politycy PiS-u, domagając się jego dymisji.

Premier w końcu przeczytał raport CBA, które z kolei zapowiedziało, że zgłasza sprawę Banasia do prokuratury. Kuriozalnie to wygląda.
Jeszcze lepiej wygląda to, że premier zapowiedział, że przeczyta, a po przeczytaniu zadzwoni do Banasia. Doszło więc do jakiegoś kabaretowego wręcz powtórzenia – rozumiem, że nieświadomie – słów owego gangstera, który na wątpliwości dziennikarza odpowiedział, że “zadzwoni do Banasia”.

Reklama

To wszystko oznacza nie tylko, że premier nie potrafił poradzić sobie przez ponad tydzień z lekturą krótkiego dość raportu, ale jeszcze dawał powody do tego typu sarkazmu czy ironii, kiedy sytuacja nie skłania raczej do krotochwil, bo każdy dzień pozostawiania Mariana Banasia na urzędzie szefa NIK-u jest – jak powiedziałby Lech Wałęsa – plusami ujemnymi dla PiS-u. Dziś się odżegnują od Banasia, ale cały czas pamiętamy te zdjęcia, kiedy w momencie wyboru Banasia cała rada ministrów, na czele z uszczęśliwionym premierem Morawieckim i ministrem Glińskim, wstają, klaszczą i gratulują mu.

Nawet gdy dziś chcą dymisji Banasia, to naważyli sporego piwa, które teraz przychodzi im wypić. Trochę przypomina to stary dowcip o socjalizmie, że ten system świetnie rozwiązywał problemy, które sam stworzył.

Premier mówi o „planie B”, podobno chodzi o zmianę konstytucji lub ustawy.
Pozwoliłem sobie na żart, że może chodzi o wysłanie Banasia do TK, bo do tego nas obóz władzy przyzwyczaił, ale jak rozumiem tu musi nastąpić zmiana ustawy zasadniczej. Moim zdaniem to nie wchodzi w grę, bo musieliby przy tym pomagać posłowie opozycji, a mówiąc cynicznie, opozycja nie powinna być zainteresowana szybkim rozwiązaniem tego problemu, bo z tej awantury może politycznie profitować. Opozycja dziś powinna po cichu wspierać Banasia i trzymać za niego kciuki i mówić „Marian, nie poddawaj się”, bo to jest sytuacja niszcząca dla PiS-u.

Może Marian Banaś powinien dogadać się po cichu z opozycją, bo ma teraz ogromną władzę – może prześwietlić majątek premiera, zająć się prokuraturą czy może nawet spółką Srebrna?
Z punktu widzenia pana Banasia to prawdopodobnie byłoby opłacalne, ale z punktu widzenia opozycji byłoby to samobójcze. Można mówić różne krytyczne słowa pod adresem opozycji, ale nie to, że w osobie pana Banasia znajdzie sobie kolegę. Co ciekawe, skierowanie wniosku do prokuratury przez CBA utwardza Banasia w przekonaniu, że w żadnym stopniu nie powinien się zrzekać immunitetu, bo teraz go chroni, a powaga urzędu go buduje. Sądzę, że ten

ruch CBA go utwardzi w pancerności i wygląda na to, że ta wojna może być długotrwałą i pozycyjną i na wyniszczenie, choć oczywiście wiemy, kto w końcu zwycięży.

Pan wie?
Siły Banasia są nieporównywalne z siłami PiS-u, tylko że to może być pyrrusowe zwycięstwo dla PiS-u. Może być tak, że kiedy w końcu uda im się wyrzucić Banasia z miejsca, w którym go zainstalowali, to koszty społeczne będą o wiele większe, niż ktokolwiek sądził.

Gdyby to był amerykański film, to szybko znalazłyby się jakieś kompromitujące materiały na Banasia, ale rozumiem, że Polska to nie amerykańskie kino sensacyjne.
Moim zdaniem jesteśmy Zachodem, tylko dzikim, więc te zachodnie wzorce mogą być tylko u nas udoskonalone. Musimy pamiętać o tym, że wszystko zaczęło się od tego, że służby specjalne albo zataiły wiedzę o panu Banasiu przed opinią publiczną i prawdopodobnie częścią PiS-u, albo tę wiedzę miały tylko niektóre służby lub tylko niektórzy z tych służb. Być może jakieś „kompromaty” istnieją na Banasia i zostaną uruchomione. Takiego, jak pani powiedziała, amerykańskiego scenariusza bym nie wykluczał, bo

wojna jest wyraźnie na wyniszczenie i wszystkie metody mogą zostać użyte.

Czy szarą eminencją tej wojny jest Mariusz Kamiński?
Na pewno służby mają w tej rozgrywce kluczową rolę. One z jakichś powodów – albo dlatego, że nie miały tej wiedzy, albo chciały zachować ją tylko dla siebie – nie poinformowały o tym, co udało się dziennikarzom ustalić w kilka dni. To oznacza, że najpierw miały interes w umieszczeniu pana Banasia na fotelu szefa NIK-u, a dziś być może na polecenie partyjne będą miały interes w zniszczeniu go. Tylko to wszystko pokazuje, że mamy dzikość obyczajów publicznych w Polsce. Nagle się okazało, że służby specjalne rozgrywają własne gry, decyzję co do losów prezesa NIK-u wydaje szef partii, która ma większość w Sejmie, ale to nie jest jednak ani prezydent, ani premier. Jesteśmy państwem rozchwianym, rozmontowywanym, wewnętrznie niespójnym. Nie mam poczucia powagi polskiego państwa w tej sytuacji, bo jeżeli to państwo dopuściło kogoś takiego jak pan Banaś na jeden z najwyższych urzędów państwowych, a teraz nie potrafi sobie z nim poradzić, to to nie buduje powagi Rzeczpospolitej.


Zdjęcie główne: Marek Migalski, Fot. Flickr/Edvard Kožušník/©kozusnik.eu

Reklama