Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że egzaminy udało się przeprowadzić nie dlatego, że rząd tak świetnie się w tym wszystkim odnalazł. Oczywiście tak to “sprzeda”. Nie dziwi mnie to specjalnie, jestem przyzwyczajona do rządowej propagandy – mówi nam była minister edukacji z czasów PO-PSL Joanna Kluzik-Rostkowska. Rozmawiamy nie tylko o strajku nauczycieli i polityce rządu, ale też o zbijaniu kapitału politycznego na katastrofie smoleńskiej. – PiS generalnie dzieli świat na swoich i nie swoich, dotyczy to wszystkich sfer, najwyraźniej pamięci również – mówi nasza rozmówczyni.

JUSTYNA KOĆ: Trzeci dzień strajku i pierwszy dzień egzaminów za nami. Mimo wielu obaw udało się je przeprowadzić prawie we wszystkich szkołach. Czyj to sukces?

JOANNA KLUZIK-ROSKOWSKA: Z tej sytuacji powinni być zadowoleni wszyscy, bo też wszyscy stawiali sobie pytanie, czy egzaminy uda się przeprowadzić.

Strajk w edukacji jest wyjątkowy. Gdy strajkuje kopalnia, huta, uniwersytet, to w jednym miejscu gromadzi się duża grupa ludzi i łatwiej utrzymać nastrój jedności. Podczas strajku w edukacji mamy kilkanaście tysięcy rozproszonych grup i – nieunikniony – nacisk osób, na których ten strajk ma wpływ: uczniów, rodziców, ich pracodawców.

W tym wszystkim udało się utrzymać bardzo duże poparcie społeczne dla nauczycieli. Dzisiejszy moment egzaminów był trudny, bo kazał zastanowić się, czy ten nastrój poparcia nie będzie topniał. Bardzo dobrze, że egzaminy się odbyły, udało się pogodzić sprzeczne racje.

Reklama

Na pytanie, czyj to sukces, odpowiem tak: istotną rolę odegrały tu samorządy. To sukces zarówno nauczycieli, którzy potrafili pogodzić strajk i egzamin, jak i właśnie samorządów. Myślę, że zadowoleni z tej sytuacji są wszyscy.

Także rząd.
Oczywiście, chociaż wszyscy zdajemy sobie sprawę, że egzaminy udało się przeprowadzić nie dlatego, że rząd tak świetnie się w tym wszystkim odnalazł. Oczywiście tak to “sprzeda”. Nie dziwi mnie to specjalnie, jestem przyzwyczajona do rządowej propagandy.

Bardzo głośno wybrzmiały słowa, że nauczyciele nie dostaną wynagrodzenia za okres strajku. To szantaż?
Rząd – zamiast usiąść do rozmów z nauczycielami – straszy. Do tego też już przywykliśmy.

Od stycznia 2019, kiedy zaczęły się przygotowania do strajku, minister edukacji powinna usiąść do rozmów i wstać od stołu dopiero kiedy doprowadzi do porozumienia.

Rząd PiS niestety przyjął zasadę, że współpracuje tylko z tymi grupami, na których głos może liczyć w wyborach. Najwyraźniej uznał, że nauczyciele nie są taką grupą. Długo udawał, że tego problemu nie ma. Teraz straszy. Samorządy zadeklarowały jednak, że z tej sytuacji wybrną.

Powiedzmy szczerze, że jeżeli stażysta dostaje 1800 zł na rękę, to ubytek kilkudziesięciu złotych jest poważną wyrwą w domowym budżecie.
Oczywiście, i na to liczy rząd. Tylko że wszyscy pamiętamy okrzyki premier Szydło, że “te pieniądze im się należały”, gdy broniła nagród znacznie wyższych, niż nauczycielskie pensje. Mówienie teraz, że komuś się pieniądze “nie należą”, jest strzałem we własne, pisowskie kolano.

Premier Morawiecki wreszcie zabrał głos. Poprzez media zadeklarował, że proponuje zwołanie po świętach okrągłego stołu z nauczycielami. Jak ocenia pani tę propozycję?
Po pierwsze, premier nie miał już wyjścia i musiał zabrać głos. Po drugie, budzi to trochę mój uśmiech, bo o ile pamiętam, premier nie był nigdy zwolennikiem Okrągłego Stołu.

Taka inicjatywa miałaby sens, gdyby zaczęła się kilka miesięcy temu. Rząd jednak ma minister Zalewską, która tak się skompromitowała przez ostatnie 3 lata, że jest kompletnie niewiarygodna dla środowiska nauczycielskiego. W dodatku jest jedynką do PE, która nie może prowadzić kampanii i ucieka przed ludźmi. W związku z tym poproszono o wsparcie drugą jedynkę, wicepremier Beatę Szydło. Byłam przekonana, bo tak zachowałby się każdy rozsądny minister, że zanim zdecydowałby się na rolę negocjatora porozmawiałby z ministrem finansów, żeby wiedzieć, co może zaproponować. Wydawało mi się, że była premier nie może pozwolić sobie na porażkę. Okazało się, że do tej roli była kompletnie nieprzygotowana. Kilkukrotnie przedstawiała tę samą propozycję, rozmowy zakończyły się patem. Teraz PiS ma już drugą jedynkę do PE, która zaraz nie będzie mogła prowadzić kampanii, bo będzie uciekać przed wyborcami, tłumacząc się z nierozwiązanego problemu strajku.

PiS już nie ma wyjścia i musiał wystawić premiera, który zresztą oferuje okrągły stół, którego nie uznaje.

Działa pani w dwóch zespołach parlamentarnych: do odkłamywania kłamstw Antoniego Macierewicza i do spraw zagrożeń i bezpieczeństwa państwa. Zespół zajmował się m.in. opowieściami byłego szefa MON nt. katastrofy smoleńskiej. Dziś Macierewicz w skrócie mówi, że komisja Millera fałszowała raport, a w samolocie doszło do eksplozji. Stara śpiewka?
Antoni Macierewicz grał katastrofą przez ostanie 9 lat, a PiS grał razem z nim. Te wszystkie fantastyczne teorie, które pojawiały się w przestrzeni publicznej, to było paliwo wyborcze PiS-u i widać gołym okiem, że się wyczerpało. Przypomnę tylko, że Antoni Macierewicz jest wiceprezesem PiS-u, to nie jest szeregowy poseł, który opowiada niestworzone historie. Moim zdaniem od czasu do czasu Macierewicz musi coś powiedzieć o katastrofie, bo dziś to jest jedyne uzasadnienie działania jego podkomisji-widma. A dopóki ta komisja istnieje, może korzystać z samochodu służbowego, ochrony, jeździć do Sejmu na sygnale itp. Dziwię się, że minister Błaszczak tego nie przeciął. Działania Macierewicza obciążają także jego.

Od dłuższego czasu domagamy się informacji, ile podkomisja smoleńska kosztuje, na co idą pieniądze, jaki jest jej skład. Gdy dziennikarze przeprowadzali niedawno śledztwo w tej sprawie, okazało się, że nie wiadomo, kto w niej pracuje, kiedy, w biurze komisji nawet telefonów nikt nie odbiera.

PiS najchętniej o Macierewiczu by zapomniał, bo już nawet oni mają go dosyć. To jest ten moment, kiedy widać wyraźnie, że król-Macierewicz jest nagi. PiS też trochę się go boi, bo wiadomo, że Macierewicz niejedno środowisko już rozbił. Jarosław Kaczyński ma problem na własne życzenie, pozwolił Macierewiczowi na zbijanie kapitału politycznego na katastrofie.

Przecież wszystkie środowiska polityczne straciły bliskich w katastrofie. Nie irytuje was to zawłaszczenie tej tragedii przez jedną partię?
PiS generalnie dzieli świat na swoich i nie swoich, dotyczy to wszystkich sfer, najwyraźniej pamięci również.


Zdjęcie główne: Joanna Kluzik-Rostkowska, Fot. Flickr/KPRM, licencja Creative Commons

Reklama

Comments are closed.