– Prawdziwym celem reformy jest wychowanie nowego obywatela. Obywatela według zasad wynikających z polityki Prawa i Sprawiedliwości, także tej polityki historycznej, celów, imponderabiliów PiS-owskich, i one skupiają się w takich treściach, jak naród, ojczyzna, my – mówi nam Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego. Pytamy też o reformę minister edukacji Anny Zalewskiej, koszty, zwolnienia nauczycieli

JUSTYNA KOĆ: Rok szkolny za 3 tygodnie i za 3 tygodnie wejdzie w życie reforma edukacji. Jaki to będzie wrzesień dla nauczycieli?
SŁAWOMIR BRONIARZ: Początek roku szkolnego będzie jednak przebiegał w cieniu dyskusji o referendum edukacyjnym, do którego nie dojdzie, bo partia rządząca odrzuciła w głosowaniu pomysł referendum, mimo że podpisało się pod nim prawie milion osób, i w cieniu rozpoczynającej się reformy pani minister Zalewskiej. Ta debata będzie także wzmacniana rozmową o podstawie programowej. Analiza podstawy programowej ukazuje prawdziwe oblicze i prawdziwe cele, do tej pory skrywane. Znając treść tej podstawy i obserwując chaos, jaki temu towarzyszy, chociażby ten à propos Miłosza, widzimy, że

w tej podstawie, będącej esencją reformy, jest drugie dno.

Jakie?
Prawdziwym celem reformy jest wychowanie nowego obywatela. Obywatela według zasad wynikających z polityki Prawa i Sprawiedliwości, także tej polityki historycznej, celów, imponderabiliów PiS-owskich, i one skupiają się w takich treściach, jak naród, ojczyzna, my. Tam nie ma państwa, nie ma społeczeństwa, tylko my – naród. Tam też w ogóle nie ma pojęcia tolerancji. To pokazuje, w jakim kierunku to ma dryfować.

Jak duży wpływa na naukę ma nauczyciel, a jaki podstawa programowa? Pytam o to, czy nauczyciele mogą jakoś przeciwstawiać się tej nowej doktrynie Polaka?
Jestem przekonany, że nie tylko mogą, ale że będą to robić. Na pewno nie wszyscy, bo w każdej grupie zawodowej, wśród nas także, jest grupa konformistów, skrajnych oportunistów, dla których pewne dobra wyższego rzędu, jak prawda historyczna, znikają. Uczciwość, wiarygodność, autentyzm muszą być brane pod uwagę, jeżeli nie, to będziemy “biernie, miernie, wiernie” realizować reformę. Natomiast przypominam, co kiedyś powiedział Jacques Delors, który był autorem raportu Międzynarodowej Komisji do Spraw Edukacji pt. “Edukacja. Jest w niej ukryty skarb”. Delors stwierdził, że nie da się zrobić żadnej reformy edukacji w żadnym państwie bez przekonania do celowości jej założeń nauczycieli.

Reklama

O tym, czego będziemy uczyli w czterech ścianach naszej klasy, decydujemy my, nauczyciele. Jeżeli tam będą treści, z którymi nauczyciel się nie zgadza, ma on możliwość i obowiązek zareagować – w trosce o swój autorytet i swoje dobre imię i pamięć ucznia o nim.

Zwróćmy uwagę, że czasy, kiedy podręcznik był jedynym wsparciem nauczyciela i jedynym źródłem przekazu, minęły. Dzisiaj uczeń wychodzi z klasy i weryfikuje nauczyciela co 45 minut.

Wiemy przy okazji zawieruchy z Miłoszem, że podstawa programowa jest ciągle konsultowana. To nie jest za późno, mamy połowę sierpnia?
Generalnie powinniśmy skalę wymagań i treści dać dziecku na 2 lata wcześniej. Ale dyskusja o podstawie pokazuje pewną metodę działań ministerstwa.

Jak i całego rządu…
To prawda. Proszę zwrócić uwagę , że wszystkie ważniejsze projekty, publikacje czy informacje ministerstwo edukacji zawsze organizowało w czasie dla siebie najlepszym. Wydarzenia toruńskie z roku poprzedniego, które zapoczątkowały dyskusję o reformie, miały miejsce w pierwszym dniu wakacji. Wiele projektów aktów wykonawczych MEN prezentowało w piątek po południu. Teraz też podstawa programowa pojawiła się w samym środku wakacji. To jest działanie celowe.

Prezydent Warszawy szacuje, że koszty reformy to 70 mln, MEN uważał, że 3 mln. Jak to wygląda w skali kraju?
Pani minister Zalewska w ogóle mówiła, że nauczyciele nie będą zwalniani, że reforma nie będzie kosztowna, że uczeń i rodzic nic nie odczują, a sama reforma będzie tak wdrażana, że nikt nawet nie zauważy. To wszystko medialne prawdy pani minister, podobnie jak ta, że nikt nie straci pracy. My nad tym ubolewamy, bo ona ma ogromne znaczenie.

Samorządy będą musiały wydać miliony złotych.

Warszawa nie jest biedna, więc dla niej to nie będzie miało takiego znaczenia, jak dla gminy mniej bogatej, która musi wydać 300 tys. Jeżeli gmina ma wydać pieniądze na szkołę, to musi je skądś wziąć. Może to być kosztem zwolnienia pracowników administracji obsługi szkół, co, niestety, czasami się zdarza, to może być kosztem konfliktów lokalnych. Jeżeli ktoś da na szkołę, to nie da na chodnik, jeżeli da na modernizację sal lekcyjnych, to może zabraknąć na inne cele społeczne. Wtedy to bardzo łatwo ubrać w retorykę, że nauczyciele czegoś chcą. Z drugiej strony pewne elementy systemu wynagradzania zależą od samorządu. Jak miasto da 70 mln na modernizację szkół, to może się zastanowić, czy ma na dodatki funkcyjne i motywacyjne dla nauczycieli. To jest element, którego nie możemy bagatelizować. Bo wszelkie wpadki w edukacji minister Zalewska będzie tłumaczyła nieudolnością samorządów. A w przyszłym roku mamy wybory do samorządów.

Czy nie czujecie, że sprawa ustaw o sądownictwie “ukradła” nauczycielom zainteresowanie społeczne?
Ma pani trochę racji. W sądowych demonstracjach było też wielu nauczycieli. Sam spotykałem się z nauczycielami. Wydaje mi się, że to referendum, podpisy i to, co działo się z ustawą referendalną, miało dużą możliwość oddziaływania społecznego. Bez wątpienia to duże zaangażowanie rodziców przełożyło się później w zaangażowanie w obronę samorządności. Oczywiście

można ubolewać nad tym, że nie było tak otwartego i medialnego sprzeciwu.

A czy rozważanie strajk?
Strajk nie jest na razie dyskutowany. 4 września będzie, wspólnie z rodzicami i organizacjami pozarządowymi, organizowana manifestacja w Warszawie. Chcemy podczas niej pokazać to, co jest istotą reformy, czyli problem tzw. migrujących nauczycieli, czy istotę podstawy programowej, która jest rodem z XV wieku i jako żywo przypomina treści z dokumentów lat 70. Tylko patrzyć, jak będzie jedno państwowe wydawnictwo szkolne, jeden program nauczania, jeden rozkład materiału i jeden sposób nauczania. Wtedy wszyscy jak koń z klapkami będziemy maszerować w szeregach w rytm prelegentury kolejnych ministrów edukacji.


Zdjęcie główne: Anna Zalewska, Fot. P. Tracz/KPRM

Reklama

Comments are closed.