Wraz z oficjalnym startem kampanii wyborczej ujawnił się jej duch: będzie to brutalna walka PiS o zachowanie w Polsce władzy, bez reguł i z kłamstwem w roli głównej. Walka o wszystko, bowiem tylko Andrzej Duda wybrany na drugą pięcioletnią kadencję jest gwarantem utrzymania destrukcji państwa w duchu nihilistycznej rewolucji bezprawia. Rewolucji, którą chce dokończyć Jarosław Kaczyński.

Gdy Dudy zabraknie w Pałacu Prezydenckim, a jego miejsce zajmie kandydat opozycji, nastąpi gwałtowny koniec mrzonek prezesa PiS o „wyspie wolności”, czyli Polsce ogołoconej z demokracji, poza Unią Europejską i Zachodem, duszą i ciałem zakotwiczonej w orbicie Wschodu. Polsce słabej, podzielonej, bez wolnych mediów i niezawisłych sądów, cierpiącej na manię prześladowczą, narodową megalomanię, niezdolnej do funkcjonowania pośród cywilizowanych państw.

Polsce ciemnej, wstecznej i smutnej.

Dlatego opozycja, która ma za przeciwnika autorytarną machinę partii łamiącej konstytucję i wszelkie zasady, dysponującą rozbudowaną propagandą, musi wziąć sobie do serca trzy kwestie: po pierwsze, nie ulegać pisowskim narracjom i robić swoje; po wtóre, nie ujawniać słabości i nie przepraszać za cudze winy; po trzecie, zawrzeć pakt na drugą turę wyborów pod hasłem „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Inaczej przegra, bowiem

wzięta z wiersza Herberta „epidemia instynktu samozachowawczego” jest dla wszystkich barbarzyńców świata znakiem kapitulacji.

Dlaczego? Jeśli ktokolwiek liczy, że PiS będzie przestrzegać politycznych reguł i zasad przyzwoitości, to albo jest wyjątkowo naiwny, albo nie wie, co dzieje się w Polsce od 2016 roku. A co się dzieje? Posłużę się dwoma cytatami z mojej rozmowy z prof. Marcinem Królem, który znakomicie zdiagnozował „dobrą zmianę”:

Reklama

„Wszystko, co mówią, jest kłamstwem. To jest coś nieprawdopodobnego, nawet komuniści nie kłamali bez przerwy. Gdy Gomułka czy Chruszczow ogłaszali, że za rok będziemy mieć więcej kukurydzy niż Stany Zjednoczone, to jestem przekonany, że opierali to na jakichś raportach, które ich skłaniały do takiego przekonania. Ale te raporty były fałszywe, bo ludzie się bali i ze strachu pisali, że produkuje się więcej niż w rzeczywistości. Tej władzy taki mechanizm nie jest do niczego potrzebny, ponieważ kłamie z zasady.

Nawet gdy jakiś zwykły poseł PiS-u mówi wedle dyrektyw partyjnych, które usłyszał, to i tak sam dodaje do tego jakieś kłamstwa”.

„Chodzi tylko o władzę, która jest sprawowana przy pomocy kłamstwa i adresowania się do złych ludzkich emocji. W miarę cywilizowana Europa oburza się na to, ale nie bardzo wie, jak sobie z tym poradzić. Bo jak radzić sobie z całkowitym kłamstwem w świecie cywilizowanych ludzi? Kiedyś mój przyjaciel, francuski politolog Pierre Hassner, mówił o postępowaniu imperiów, a w szczególności Rosji, że działa tu taka zasada: o czwartej rano wraca do domu pijany mąż, szminka na kołnierzu, wiadomo, o co chodzi, żona pyta, gdzieś ty był, łobuzie, a on na to, jak to, przecież przez cały czas siedziałem tutaj w fotelu. Na to nie ma dobrej odpowiedzi”.

I tak jest bez przerwy, to fundament. Gdy jakiś demokrata powie: „jaka piękna pogoda”, PiS odpowie, że znieważył tym naród polski.

Gdy grupa obywateli kulturalnie, acz w formie wiecu przypomniała Andrzejowi Dudzie o konsekwencjach łamania przez niego konstytucji, armia pisowskich trolli, pracowników mediów i polityków wykreowała obraz brutalnie zaatakowanego prezydenta RP przez wspieranych przez Małgorzatę Kidawę-Błońską zadymiarzy i zażądała przeprosin oraz kajania się.

Tymczasem to ta sama armia kilka lat wcześniej upaprała w błocie Bronisława Komorowskiego, używała fejkowych informacji o wchodzeniu na krzesło w Japonii, nie pisała inaczej niż „Komoruski”, zakłócała jego spotkania z wyborcami, podsuwała statystów od kompromitowania itd. Dziś tworzą nowy mit, fałszywy i zmyślony, ale skuteczny: szlachetnego Dudy i anarchistycznej, chamskiej opozycji wspieranej przez najpoważniejszą kandydatkę.

Stojąca za Andrzejem Dudą władza użyje wszelkich sposobów, by jej kandydat wygrał, a każda słabość obozu demokratycznego – dbałość o zasady, gesty przyzwoitości, gotowość do dialogu, otwartość – zostanie wykorzystana przeciwko temuż obozowi. To dlatego rezygnacja prof. Stoli z dalszego oczekiwania na ruch Glińskiego w sprawie nominacji na wygrane w konkursie stanowisko dyrektora Polin jest kapitulacją – PiS po prostu wyczekało przyzwoitego człowieka i przejmie kolejną instytucję. To dlatego fatalna decyzja sędziów (uznających zarazem uchwałę Sądu Najwyższego!), by odebrać sędziemu Juszczyszonowi możliwość orzekania „dla dobra obywateli”, jest legitymizowaniem pisowskiego bezprawia i destrukcji sądów.

„Dobra zmiana” jest nieczuła na gesty pięknoduchów i na przyzwoitość – po prostu bez sentymentów zrobi swoje.

Oczywiście nie każdy jest bohaterem, polityków obowiązują reguły polityczne – ale czy to wciąż jest gra polityczna? – sprawy toczą się w aurze udawania, że demokracja działa i znów zadziała, media uwielbiają bronić dziewictwa, choć dawno je straciły, myląc etos dziennikarski z oportunizmem i tchórzostwem, ale potem i tak nikt nie będzie mógł udawać, że nie wiedział o tym, co ta władza zrobiła z sądami, z pozycją Polski w Europie i ze społeczeństwem, któremu wmówiła, że demoralizacja jest cnotą.

Majowe wybory zdecydują o losie Polski na dziesięciolecia. I tym razem nie jest to patos.

Przemysław Szubartowicz


Zdjęcie główne: Zaprzysiężenie Andrzeja Dudy, Fot. Senat RP/Michał Józefaciuk, licencja Creative Commons

Reklama