Nie potężna katedra Duomo, nawet nie namalowana ręką Leonarda Da Vinci „Ostatnia wieczerza”, którą zobaczyć można w kościele Santa Maria Delle Grazie. Od teraz największą atrakcją Mediolanu jest Zlatan Ibrahimović. A na pewno w jego własnym mniemaniu. Szwed ogłosił, że pomoże AC Milan wyjść z kryzysu.

Gdy w sierpniu 2016 roku Milan został kupiony przez spółkę chińskiego biznesmena Li Yonghonga, wydawało się, że klub czeka świetlana przyszłość, a nowy kapitał pomoże nawiązać wyrównaną walkę z Juventusem (który w tym samym czasie ogłosił kupno Gonzalo Higuaina za 90 mln euro). Nadzieje te okazały się jednak złudne. Rossoneri popadli w przeciętność, od pięciu sezonów nie wzbił się ponad 5 miejsce w Serie A. Obecnie Milan najbardziej straszy nazwą, dzięki dawnym sukcesom wciąż ma swoją renomę – gdyby dziś powstała piłkarska Superliga, wśród elity na pewno znalazłoby się miejsce dla Rossonerich. Problem w tym, że sportowo zupełnie nie przystawaliby do towarzystwa Barcelony, Liverpoolu i Bayernu. I dlatego sięgnięto po Zlatana Ibrahimovicia. To on ma ratować sezon, wyciągnąć Milan z dołka, skierować na dobre tory.

38-letni Zlatan, syty po podboju Stanów Zjednoczonych – w barwach Los Angeles Galaxy strzelił w MLS 52 bramki w 56 meczach – skusił się na kolejne wyzwanie. Tak jak lubi, przybywa w glorii zbawcy do klubu w potrzebie. To nigdy nie jest tak, że Zlatan szuka pracy. To kluby proszą o jego pomoc. I oczywiste jest, że transfer do Milanu rodzi pytanie: co Szwed może dać drużynie. Bo to, że obecnie Rossoneri nie mają wiele do zaoferowania, nie podlega wątpliwości. Sam Zlatan nie ma wiele do stracenia. W przypadku, gdy gra i wyniki Milanu nagle się poprawią, zostanie to utożsamione raczej z powrotem Szweda, niż pracą trenera Stefano Piolego. Jeśli zaś nic na lepsze się nie zmieni, kibice uznają, że nawet Zlatan nie mógł pomóc.

A czy realnie przybycie jednego zawodnika może odmienić Milan? Nie jest to wykluczone. Oczywiście, Szwed nie jest graczem, który przedrybluje całą drużynę przeciwnika i strzeli hat-tricka w każdym meczu (choć kto wie, to przecież Zlatan). Jest jednak tak potężną osobowością, że wpłynie to na resztę graczy. Ibrahimović dąży do doskonałości, nie będzie na boisku akceptował lenistwa i odpuszczania. A żaden z graczy Zlatanowi podpaść nie będzie chciał. Nietrudno też wyobrazić sobie, że Szwed będzie budził wśród obrońców rywali większy respekt, niż Krzysztof Piątek.

Reklama

Zakontraktowanie Ibrahomovicia skomplikuje sytuację polskiego napastnika. Piątek, który był transferowym hitem Milanu sprzed roku, wobec monopolu Zlatana na miejsce w ataku, zapewne dostanie niewiele szans na grę. Włoskie media podkreślają, że klub może wręcz Polaka wypożyczyć. Jako możliwe kierunki podaje się Genuę i Fiorentinę. Pod kątem reprezentacji Polski i nadchodzącego EURO, najlepsza dla Piątka byłaby regularna gra. Można jednak polemizować, czy powrót do walczącej o utrzymanie Genui byłby dobrym kierunkiem dla dalszej kariery napastnika? Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby został w Mediolanie i u boku Ibrahimovicia rozwinął umiejętności. Wówczas zyskają wszyscy: Piątek, kadra i sam Milan – w klubie muszą mieć świadomość, że 38-letni Szwed nie będzie grał wiecznie. Jego transfer ma dać pozytywny impuls nie tylko na boisku, lecz także w gabinetach dyrektorów, by nagle nie okazało się, że drużyna nie jest gotowa do gry bez Zlatana.


Zdjęcie główne: Zlatan Ibrahimović, Fot. Doha Stadium Plus Qatar, licencja Creative Commons

Reklama