Po publikacjach o stosunkach polsko-amerykańskich prawicowe media i niektórzy politycy zarzucają dziennikarzom portalu Onet, że podali nieprawdziwe informacje. Andrzej Stankiewicz właśnie stracił felietony w Polskim Radiu 24. Sprawę opisał branżowy miesięcznik “Press” na swoich stronach internetowych. Co z wolnymi mediami? Zapytaliśmy dziennikarza, wiceprzewodniczącego Towarzystwa Dziennikarskiego i opozycyjnego wiceszefa Rady Programowej Polskiego Radia Jana Ordyńskiego. – To jest kolejna bardzo naganna sytuacja, w której represjonuje się dziennikarzy Polskiego Radia, albo współpracujących z Polskim Radiem – mówi. Rozmawiamy też o tym, jak walczyć z fake newsami.

KAMILA TERPIAŁ: Dziennikarz portalu Onet Andrzej Stankiewicz upublicznił sprawę relacji Polska-USA, a chwilę później stracił felietony w Polskim Radiu 24. Ile to ma wspólnego z wolnymi mediami?

JAN ORDYŃSKI: Kondycja polskich mediów publicznych jest coraz gorsza. Mówię to z wielkim ubolewaniem jako opozycyjny wiceprzewodniczący Rady Programowej Polskiego Radia. To jest kolejna bardzo naganna sytuacja, w której represjonuje się dziennikarzy Polskiego Radia, albo współpracujących z Polskim Radiem. Niedawno głośna była sprawa odsunięcia Mai Borkowskiej, dziennikarki przygotowującej i prezentującej serwisy w Polskim Radiu 24, teraz mamy podobną sytuację z Andrzejem Stankiewiczem.

Dyrektor PR24 Paweł Badzio jawi się jako funkcjonariusz partyjny, który bez mrugnięcia okiem odsuwa dziennikarzy, którzy mogą być uznani przez partię rządzącą za krytycznych wobec tego, co ona robi.

W TVP i w Polskim Radiu co chwilę mamy do czynienia z takimi sytuacjami. Tylko “grzeczne” programy, które jednoznacznie aprobują politykę PiS-u, są tam akceptowane. To wszystko napawa głębokim niepokojem.

Reklama

Co można w takich sprawach zrobić?
Sprawę odsunięcia od anteny Mai Borkowskiej poruszyłem na poprzednim posiedzeniu Rady Programowej. Poprosiłem o zapisanie mojego głosu do protokołu. Zawsze tak robię, żeby nie było sytuacji, w której ktoś mi zarzuci, że nic nie robiłem w sprawie tego typu praktyk. Nie można być biernym. Na najbliższym posiedzeniu Rady poruszę także sprawę Andrzeja Stankiewicza. Polskie Radio 24 to nie jest antena pana dyrektora, ani nikogo innego.

To jest antena publiczna, na którą wszyscy, w mniejszym lub większym stopniu, płacimy. Ona nie może naleć tylko do “grupy trzymającej władzę”.

Taki głos może coś zmienić?
Nie wiem, ale dopóki tam jestem, nie mam innego wyjścia. Wiem, że muszę na to zwracać uwagę. Takie sytuacje pod żadnym pozorem nie powinny mieć miejsca.

Andrzej Stankiewicz nie wyklucza pozwów sądowych za ataki na niego i innych dziennikarzy Onetu. Powinni wybrać taką drogę?
Nie wyklucza pozwów, ponieważ zakwestionowano jego wiarygodność i zasugerowano, że bierze udział w jakiejś grze. A potem pojawiały się dokumenty, które potwierdzały podaną przez dziennikarzy informację. Nie ma innego wyjścia.

Mówienie o fake newsie w tym wypadku jest nadużyciem?
To nie jest fake news. Jeżeli podano by fałszywą informację, to jej autorów można by podać do sądu. A minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz zawiadomił prokuraturę tylko o wycieku tej informacji, a nie o tym, że nadano jej bieg. W gruncie rzeczy sprawców swojego nieszczęścia szuka w swoim gmachu.

Mówienie o fake newsie w tym przypadku jest po prostu kłamstwem.

Poseł PiS-u Dominik Tarczyński zapowiedział, że przygotuje projekt, który ma karać finansowo właścicieli mediów za posługiwanie się fake newsami. To może być “pałka na media”?
Pan Dominik Tarczyński, jak wynika z jego wielu wypowiedzi, powinien być posłem specjalnej troski. Najlepiej byłoby, aby zajął się czymś pożytecznym…

Czyli taka ustawa w ogóle nie jest potrzebna?
Ja też jestem przeciwko fake newsom, ale najgorszym wyjściem z sytuacji będzie finansowe karanie za tego typu działania. Jeżeli ktoś wprowadza opinię publiczną świadomie w błąd, to powinna się tym w pierwszej kolejności zająć Rada Etyki Mediów. A jeżeli jest zagrożenie bezpieczeństwa państwa albo obywateli, wówczas powinny wkraczać organy ścigania. Ale

działania dziennikarzy Onetu nie mogą być żadnym pretekstem do bezsensownej i niebezpiecznej zmiany prawa.

PiS wycofał się z ustawy o dekoncentracji mediów. Na zawsze?
Stacja, na którą PiS chciał się najbardziej zamachnąć, czyli TVN, jest teraz własnością o wiele silniejszego przeciwnika, za którym stoją władze amerykańskie. To jest przyczyna rejterady, a nie to, że władza ma dobre serca. PiS po prostu przestraszył się w tej sprawie Amerykanów. Jak będzie napotykał na silnego przeciwnika, to będzie się wycofywał. Ale jeżeli właściciel będzie słabszy, nie będzie miał żadnych skrupułów.

Co może w przyszłości czekać media?
Władza może na przykład przy pomocy organów finansowych nękać właścicieli, zwłaszcza słabszych. Może wykorzystywać strach i brak pieniędzy. To będzie najbardziej niebezpieczna sytuacja w przypadku mediów lokalnych. W ten sposób PiS zdobędzie skuteczny instrument oddziaływania przed wyborami samorządowymi.


Zdjęcie główne: Budynek Polskiego Radia w Warszawie, Fot. Adrian Grycuk, licencja Creative Commons

Reklama