Widać, że to przyjście Donalda Tuska niebywale ożywiło  nastroje. Byłem w Gdańsku, gdy przemawiał Tusk, i mogę powiedzieć, że nastoje są zupełnie inne, niż jeszcze 2-3 miesiące temu. Z takiego narzekania, mówienia: zróbcie coś, teraz jest wielka nadzieja, że to ten czas i ta okoliczność, która powiedzie nas do zwycięstwa. Ostatni raz tak dobre nastroje były po zwycięstwie w 2011 roku, czyli 10 lat było potrzeba, aby odbudować ten typ energii i zaangażowania – mówi nam Tomasz Siemoniak, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej i były szef MON. I dodaje: – Moje zdanie jest takie, że nie należy głosować za uchyleniem immunitetu prezesowi NIK. Podkreślam jednak, że żadne gremia się w PO w tej sprawie jeszcze nie zebrały i ta decyzja dopiero przed nami

JUSTYNA KOĆ: Antyszczepionkowcy zaatakowali jeden z punktów szczepień. Tempo samych szczepień spadło prawie do zera. Przed nami widmo 4 fali. Rząd jest sam sobie winny? 

TOMASZ SIEMONIAK: Oczywiście, że to jest odpowiedzialność rządu. Tak samo jak fakt, że nie mieliśmy prawdziwej masowej promocji szczepień. To, że zaszczepiły się do tej pory miliony ludzi, nie jest zasługą rządu, bo zaszczepili się ci, którzy chcieli. Sztuką było dotrzeć do tych, którzy się wahają albo z różnych powodów nie jest to dla nich proste, są z mniejszych miejscowości, nie mają pełnej wiedzy – rząd tu nie zrobił nic.

To nie jest kwestia tradycyjnej już nieporadności tego rządu, tylko faktu, że antyszczepionkowcy od dawna byli kokietowani przez PiS.

Przecież to dwóch posłów PiS, z czego jeden to były wiceminister, pojechali z akcją antyszczepionkowa do jednego z domów dziecka. Dochodzimy do krytycznego punktu, bo ludzie widzą, że rząd nie ma determinacji, przecież gdyby wykorzystał narzędzia, których nie waha się używać w innych sprawach, jak promocja samych siebie, efekty byłyby od razu.

Reklama

Na pewno też rząd mógł zrobić więcej, jeżeli chodzi o zaangażowanie Kościoła. Dopiero teraz widać, że Kościół nieśmiało zaczyna to robić.

Całą akcją zarządzali tylko politycy, to oni stawali się pełnomocnikami do programu szczepień, który zresztą nazwa się „narodowy”, wszędzie logo KPRM, natomiast skutki żadne, wypadamy gorzej, niż większość krajów Unii, już nawet rezygnujemy lub odsprzedajemy szczepionki za granicę, a czwarta i być może kolejne fale u bram. Pozostając z milionami niezaszczepionych ludzi jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Do tego takie zjawiska jak to w Grodzisku. Nie wygląda to dobrze.

Co powinien teraz zrobić rząd? Może warto rozpatrzyć wariant francuski z dostępem do kin, galerii, teatrów, restauracji tylko dla zaszczepionych.
Na pewno rząd nie wykorzystał tych wszystkich pozytywnych narzędzi, które mógł. Podjęto decyzje o loteriach, nagrodach, ale niewiele z tego wynika. Bardzo mało było przez ostatnie miesiące pozytywnej promocji, promowania samorządów, które chciały być w tej sprawie aktywne. Brakowało przede wszystkim dotarcia do mniejszych miejscowości. Dlatego teraz nie chcę doradzać rządowi, jakie obostrzenia wprowadzać czy jak działać wobec zaszczepionych i niezaszczepionych.

Rząd, który tak nieporadnie podchodzi do takiej sprawy, żeby nie przypominać już afery respiratorowej, maseczkowej, politycznych wypowiedzi, że już zwyciężyliśmy koronawirusa, w niczym nie będzie skuteczny.

Poza tym nie ma takiej odwagi jak rząd we Francji czy Włoch, żeby wprowadzać ograniczenia dla niezaszczepionych, bo będzie się obawiał, że to są ich wyborcy i będą nerwowo reagować. Niestety wszystko jest dla tego rządu polityczne i jak się coś opłaca, to się w to angażują, a jak są kłopoty, to nie potrafią ich rozwiązywać.

Poprzecie wniosek prokuratury o uchylenie immunitetu prezesowi Najwyższej Izby Kontroli Marianowi Banasiowi?
Jesteśmy przed decyzją. Ten wniosek został dość sprytnie upubliczniony zaraz po zakończeniu posiedzenia Sejmu w piątek, więc nie mieliśmy możliwości jako władze klubu i sam klub parlamentarny o tym podyskutować. Trzeba się zapoznać ze szczegółami wniosku prokuratury, ale kilka uwag się nasuwa.

Sami alarmowaliśmy rządzących, że Marian Banaś nie powinien zostawać szefem NIK. To nasi posłowie organizowali konferencje w tej sprawie i dramatycznie apelowali, żeby PiS się jeszcze zastanowił. Z tego, co wiemy, zarzuty, które są stawiane Banasiowi, dotyczą czasu, o którym mówiliśmy, i były znane od dawna. Pytanie, co takiego się stało teraz, że Banaś jest zły. Nie mamy złudzeń, że Banaś jest postacią kryształową, natomiast wniosek prokuratury pojawia się w momencie, który pozwala myśleć, że to sprawa polityczna, bo Banaś naraził się kilkukrotnie PiS-owi.

Poza tym te

raporty obnażające to wszystko, co robi PiS, nie są pisane przez samego Banasia, tylko przez doświadczonych kontrolerów, zatem nie można wątpić w ich wiarygodność. Karać Banasia za to, że przedstawia wynik kontroli NIK-u, też jest absurdalne.

Senator Borowski uważa, że nie należy popierać tego wniosku, także dlatego, że prokuratura jest upolityczniona i nie wyjaśni prawdziwie sprawy. Dodatkowo PiS powinien sam wypić to piwo, którego nawarzył. Jakie jest pana zdanie?
Podobnie jak senator Borowski zauważam, że to akcja polityczna na zamówienie i prokuratura i służby obecnie nie gwarantują rzetelnego prowadzenia spraw. Podkreślam jednak, że żadne gremia się u nas nie zebrały w tej spawie, a ta decyzja dopiero przed nami. Moje zdanie jest takie, że nie należy głosować za uchyleniem immunitetu prezesowi NIK.

Komisja Europejska wciąż nie daje zielonego światła dla Krajowego Planu Odbudowy. Czy pieniądze z UE dla Polski są zagrożone?
Na razie rzeczywiście nie widzimy kolejnych kroków, jeżeli chodzi o fundusz odbudowy, a to oznacza, że relacje polityczne na nie nie pozwalają, czyli w sferze relacji rządu polskiego z UE jest fatalnie. Widać w tych rozmowach, które premier Morawiecki toczył z przewodniczącą KE, nikogo nie przekonał.

Dodatkowo ta sprawa dotyczy fundamentów, czyli próby PiS-u przy wykorzystaniu pseudo-TK pokazania, że nie obowiązuje nas prawo europejskie. Sądzę, że nawet mechanizm pieniądze za praworządność jest wtórny co do tego fundamentalnego problemu – podważania członkostwa Polski w UE.

Jeżeli jest tak, że upolityczniony TK będzie mógł dowolnie wyłączać prawo europejskie w Polsce, to polskie członkostwo przestaje mieć sens.

Za 23 mld rząd chce kupić czołgi Abrams. To nagła decyzja. Niektórzy twierdzą, że Kaczyński wymyślił, że to, że kupi za tyle Abramsy, sprawi, że USA odpuszczą TVN.
Ta sprawa ma kilka wymiarów. Przede wszystkim w tzw. planie modernizacji technicznej, czyli najważniejszym dokumencie, jeżeli chodzi o dokonywanie zakupów przez najbliższe kilkanaście lat, czołgi były planowane na końcówkę tej dekady i nikt wcześniej żadnych prac ani konsultacji nie prowadził. To była nagła, niespodziewana decyzja. a pieniędzy na to nie ma w budżetach MON-u, nawet tych ekstrapolowanych w planie modernizacji technicznej.

To kupno na kredyt, zatem pytanie, dlaczego nagle teraz jest planowane i to jeszcze o takim ciężarze gatunkowym. Z pewnością ten element relacji jest także istotny, jednak nie chodzi tylko o Amerykanów. Przypomnę, że rząd dokonuje już zakupów tylko w USA za 20 mld, które już tam są w zaliczkach; to Patrioty, Himarsy, F-35, więc nie sądzę, żeby kolejny zakup jakoś zasadniczo wpłynął na decyzję amerykańskie. Raczej sądzę, że chodzi o wyborców, których PiS chce przekonać, że nasze relacje z USA są dobre.

Po drugie pomijany jest  polski przemysł, bo to kolejny duży kontrakt, realizowany bądź zapowiadany, w którym kompletnie nie ma miejsca dla polskiego przemysłu obronnego. O ile przy F-35 czy Partiotach polski przemysł nie ma specjalnej zdolności, aby włączyć się w te projekty, tu raczej chodziło o offset, to przy broni pancernej, czołgach już tak i jest potencjał.

Dodatkowo jeżeli zważymy na miejsce i kontekst, gdzie Jarosław Kaczyński mówił o tym pomyśle, to trudno nie odnieść wrażenia, że politykom PiS-u chodzi o pewne nieopisane wywoływanie poczucia zagrożenia,

konieczności uruchomienia wielkich projektów obronnych, o tym właśnie mówił w końcu Kaczyński. Dlatego wystosowaliśmy na ostatniej sejmowej komisji obrony wezwanie dla Jarosława Kaczyńskiego, żeby wytłumaczył nam, co się dzieje takiego, że niemały już budżet MON musi być powiększany o pieniądze z długu, aby podejmować wielkie programy zbrojeniowe.

Co do zasadności zakupów czołgów, to są one nowoczesne, dobre, nie można złego słowa o nich powiedzieć, natomiast z punktu widzenia wojskowego zakup czołgów w sytuacji niedokończenia programu obrony powietrznej, czyli zakupu Patriotów w ramach programu Wisła i Narew, nie ma sensu. Dodatkowo przypomnę, że rząd PiS-u zredukował ich zakupy z 8 baterii, co jest minimum do obrony Polski, do 2. Zakup czołgów nie ma sensu, jeżeli przestrzeń powietrzna nie będzie chroniona. Co najwyżej będzie ich można używać na defiladach, a w razie rzeczywistego zagrożenia czy w warunkach wojennych bez ochrony przestrzeni powietrznej będą nieużyteczne.

Prezes PiS myśli o przyszłych zagrożeniach w sposób archaiczny.

Jaka atmosfera panuje w PO po powrocie Donalda Tuska?
Przyznam, że bardzo dobra. I to widać. Ktoś to trafnie określił jako wiatr w żagle. Po kilku latach ciężkiej walki z PiS-em, pracy w opozycji, sytuacji, która była zupełnie nowym wyzwaniem, mamy do czynienia z powrotem polityka w wielkim stylu. Widać było, że moment i nastroje w opozycji, nastroje społeczne wyjątkowo służyły temu powrotowi. W polityce odpowiedni moment może być kluczowy, a nawet ważniejszy niż reszta. Widać, że wybrano go dobrze.

Sam doświadczam ogromnej mobilizacji ludzi. To nie są tylko ci, którzy pracowali kiedyś z Donaldem Tuskiem, ale też tacy, którzy go nie znają. Tusk w ciągu kilku tygodni stał się ogromną nadzieją Polaków na usunięcie PiS-u od władzy. Do tej pory widać było, że opozycji mimo wysiłków, wielkiej pracy, mimo inicjatyw, które łączyły, czegoś czy kogoś brakowało. Widać, że to przyjście Donalda Tuska niebywale ożywiło nastroje.

Byłem w Gdańsku, gdy przemawiał Tusk, i mogę powiedzieć, że nastoje są zupełnie inne, niż jeszcze 2-3 miesiące temu. Z takiego narzekania, mówienia: zróbcie coś, teraz jest wielka nadzieja, że to ten czas i ta okoliczność, która powiedzie nas do zwycięstwa. Mamy 2000 ludzi, którzy chcą zapisać się do PO, widać Donalda Tuska, który świetnie potrafi ułożyć relacje w PO i w Koalicji Obywatelskiej z partnerami, więc te

wszystkie obawy, które mogły być wcześniej, rozwiały się.

Ostatni raz tak dobre nastroje były po zwycięstwie w 2011 roku, czyli 10 lat było potrzeba, aby odbudować ten typ energii i zaangażowania.


Zdjęcie główne: Tomasz Siemoniak, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons

Reklama