Sejm przyśpiesza i posiedzenie ma się odbyć we wtorek, a nie w czwartek. Widać, że kolejny odcinek rollercoastera pt. „Obóz rządzący organizuje wybory w pandemii” już czeka. Przyśpieszenie posiedzenia wskazuje, że znowu wszystko będzie się działo w pośpiechu, na kolanie, z masą błędów. To oznacza, że niestety żadnych wniosków PiS nie wyciąga z tego, co się dzieje – mówi nam Tomasz Siemoniak, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, były wicepremier i szef MON. – Jakoś zniknęły codzienne konferencje premiera Morawieckiego, minister finansów, najbardziej tajemnicza postać w rządzie, pozostaje dalej tajemniczą postacią, wychodzi wicepremier Emilewicz, ale co wypowiedź, to porażka, która pokazuje, że pani wicepremier nie ma pojęcia o gospodarce – dodaje

JUSTYNA KOĆ: W wyborach na prezydenta zarządzonych na 10 maja 2020 r. brak było możliwości głosowania na kandydatów (…) ze względu na brak kandydatów – głosi uchwała PKW. Jak pan ocenia tę uchwałę? PKW uratowała sytuację, a może pokazała, że sprzyja PiS-owi?

TOMASZ SIEMONIAK: Ani jedno, ani drugie. Po wypowiedziach prawników widać, że ta ocena uchwały nie jest jednoznaczna. Oceniają w ten sposób niezależni eksperci, zatem nie kierują się partyjnym interesem. Wszystko ma swoją praprzyczynę w tym, że PiS postanowił nie skorzystać z rozwiązania, jakie dają przepisy i konstytucja, czyli wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Epidemia koronawirusa jest wystarczającym powodem do tego, nie wspominając już o wyborach. Prezes Kaczyński przedłożył hipotetyczną wygraną prezydenta Dudy nad wszystkie inne sprawy. Stąd mamy poważny kryzys i

trzeba się zastanawiać, co oznacza porozumienie dwóch posłów, co oznacza uchwała PKW i czy nie przypisała sobie uprawnień, których nie ma, gdzie w tym Sąd Najwyższy i prawda, którą każdy widzi.

Niedzielne wybory nie odbyły się nie dlatego, że nie było kandydatów, jak próbuje sugerować PKW, tylko dlatego, że przepisy, pandemia i działania obozu rządzącego sparaliżowały proces wyborczy. Nadal jesteśmy w ogromnym chaosie i to, co się dzieje, nie służy powadze państwa. Oczywiście nie odmawiam członkom PKW dobrych intencji, bo oni są ofiarami tej sytuacji. Zobaczymy, co będzie się działo dalej, już widzimy, że Sejm przyśpiesza i posiedzenie ma się odbyć we wtorek, a nie w czwartek. Widać, że kolejny odcinek rollercoastera pt. „Obóz rządzący organizuje wybory w pandemii” już czeka. Przyśpieszenie posiedzenia Sejmu o dwa dni raczej wskazuje, że znowu będzie wszystko się działo w pośpiechu, na kolanie, z masą błędów. To oznacza, że niestety żadnych wniosków PiS nie wyciąga z tego, co się dzieje.

Reklama

Nowelizację przepisów, na podstawie których odbędą się wybory, zapowiedział Jarosław Gowin. Swój projekt przedstawiła też KO. Co zawiera?
Oceniam przedstawiony przez nas projekt bardzo dobre. Ta propozycja to kompromis między różnymi uwarunkowaniami, to projekt zorganizowania wyborów w oparciu o dwa elementy – zwykłe komisje wyborcze, jak dotychczas; po spełnieniu warunków każdy, kto będzie chciał, może się udać głosować. Proponujemy też wybory korespondencyjne, do których każdy może się zgłosić, ale 14 dni przed. Nie ma tu miejsca na wolnoamerykankę, którą szykował minister Sasin. Cały proces wyborczy jest pod kontrolą PKW, która dba o te 4 ważne przymiotniki – powszechne, równe, wolne i tajne.

Nasza propozycja wychodzi naprzeciw tym oczekiwaniom, które mówiły, że nie powinno się w pandemii organizować tylko i wyłącznie wyborów w oparciu o lokale wyborcze.

Gdyby obóz rządzący nie był tak zapiekły w odrzucaniu wszystkiego, co opozycja i KO mówi, to ta propozycja jest rozsądnym kompromisem i gwarantuje demokratyczność procesu wyborczego.

Władza unika jak ognia inicjatyw i propozycji opozycji. Czy bez dialogu rządzących z opozycją można przeciąć ten prawniczo-wyborczy węzeł gordyjski?
Nie wiem, czy historia ostatnich tygodni czegoś rządzących nauczyła, ale obawiam się, że czka nas w najbliższych dniach powtórka z sytuacji, kiedy na pół godziny przed posiedzeniem Sejmu jest dostarczany projekt, potem w nerwowej atmosferze komisje pracują jak najszybciej, aby skończyć, wreszcie głosowanie i ewentualnie jeszcze jakieś wrzutki. Sądzę, że woli współpracy ze strony obozu rządzącego nie ma. Nie rozumiem tego, bo akceptacja opozycji to nie tylko arytmetyka sejmowa. Pomijam też kwestię szacunku do wyborców, którzy stoją za opozycją – notabene jest ich więcej, niż wyborców, którzy poparli PiS. Zaangażowanie opozycji sprawiło, że jakość projektów jest wyższa. Jesteśmy od tego, aby wytknąć błędy i je naprawić.

Sądzę, że wszyscy mamy interes, aby wybory były demokratyczne i nie budziły wątpliwości. Niestety nie spodziewam się tu zmiany polityki. Będzie tradycyjne zrzucanie winy na opozycję, samorządowców, Senat.

Kiedy marszałek zarządzi wybory?
Nikt tego nie wie. Sądzę, że marszałek Witek też tego nie wie, bo nie ma tu nic do powiedzenia. Jest tylko pasem transmisyjnym z centrali partyjnej. Jak powiedzą jej kiedy, to ogłosi wybory. Myślę, że wybory będą jak najszybciej, ponieważ notowania rządu, PiS-u, jak i prezydenta będą się pogarszać. Andrzej Duda nie pokazał przywództwa podczas walki z pandemią. Jego działania zostaną zapamiętane jako wyjazd do rozlewni płynu do dezynfekcji czy konwencja jak w sklepie RTV w otoczeniu telewizorów. To pokazuje, że w żadnej formie nie potrafi tego, czego ludzie oczekują od prezydenta. Wystarczy popatrzyć, jak prezydenci czy przywódcy w innych państwach się zachowują.

Z sondaży, które są robione, wynika, że potrzebna będzie II tura, a wtedy PiS będzie bliski porażki.

Ostatnie sondaże dawały bardzo złe wyniki poparcia dla kandydatki KO, Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Rozważacie zmianę?
Co do sondaży, to badacze podkreślają, że wyborcy KO i Lewicy nie zamierzali głosować, w związku z tym Małgorzata Kidawa-Błońska i Robert Biedroń mają w tych sondażach notowania, które nie odzwierciedlają ich pozycji, a z pewnością nie odzwierciedlają pozycji ugrupować politycznych, które za nimi stoją. To oczywiście jest problem i trzeba go będzie rozwiązać, natomiast Małgorzata Kidawa-Błońska ma bardzo silny mandat. To konwencja kilkuset delegatów po prawyborach ją wybrała i jest kandydatką. Raczej koncentrujemy się nie na dyskusjach o nowym kandydacie, tylko jak wygrać.

Zwłaszcza w rozważaniach, jak i kiedy będą się odbywały wybory, wrzucenie się w dyskusję, czy te wybory będą ze starymi czy nowymi kandydatami, byłoby fatalne.

Najnowszy sondaż IBRiS też jest nieprzychylny Koalicji: PiS ma 37,7 proc., a KO 15,6. Jak pan to skomentuje?
Wolałbym oczywiście, aby był lepszy wynik dla KO, natomiast uważam, że opinia publiczna jest tak rozchwiana, są tak ogromne emocje w związku z pandemią i sytuacją społeczno-gospodarczą, że dzisiejsze notowania mogą się za tydzień, dwa, trzy bardzo zmienić. Sądzę, że wyborcy zauważą i docenią, że Kidawa-Błońska i KO odegrały bardzo dużą rolę, jeśli chodzi o to, że wyborów w maju nie ma. Wyborcy doceniają to, że nie zawsze się kalkuluje, co korzystne, tylko się mówi to, co się uważa. Prawdziwym sondażem będzie wynik wyborów. Czas płynie bardzo szybko, tydzień w naszej polityce to jak miesiąc dwadzieścia lat temu, dlatego trzeba szybko reagować i nie deliberować nad tym, co było.

Samorządy alarmują, że wpływy z podatków dochodowych za kwiecień spadły prawie o połowę. Przedsiębiorcy od kilku dni manifestują, chcą odmrażania gospodarki. PiS nie radzi sobie z zarządzaniem w czasach kryzysowych?
Zdecydowanie. Ja

oczekiwałbym od premiera, że wyjdzie i powie, jaka jest rzeczywista sytuacja finansów publicznych, co się dzieje z budżetem i co to oznacza w najbliższej przyszłości.

Elementarną sprawą jest uczciwość wobec wyborców i pokazanie prawdziwej sytuacji. To się nie działo ze względu na wybory i propagandę, ale nie może być tak, że dowiadujemy się od samorządowców, że mają wpływy mniejsze o 40 proc., natomiast nie wiemy, co się dzieje z budżetem państwa. Ten typ ukrywania prawdy się srodze zemści. Nie da się zaklęciami propagandowymi wszystkiego załatwić i trzeba sobie zdać sprawę z tego, jaka to katastrofa dla gospodarki i że wszyscy musimy ponieść tego koszty. Ukrywanie tego i udawanie, że wszystko jest świetnie, jest nieodpowiedzialne.

W samym obozie władzy polityka rządu co do gospodarki jest krytykowana, mówię tu o wypowiedziach posła Andrzeja Sośnierza, który powiedział, że rząd wybrał najgorszą i najdroższą strategię walki z pandemią. 40 proc. mniej wpływów z PIT w kwietniu w Warszawie to jest katastrofa, to już nie jest zatrzymanie tej czy innej inwestycji. Pytanie, jak jest z wpływami na poziomie rządu, to jest kwestia chociażby VAT-u.

Nie słyszymy nic o takich działaniach, jak renegocjowanie wielkich kontraktów zagranicznych w MON, aby opóźnić płatności o rok, dwa, a teraz kierować te pieniądze do polskiej gospodarki i przemysłu.

Rząd musi dzielić się informacją z obywatelami i pokazywać przynajmniej plany działania. Jakoś zniknęły codzienne konferencje premiera Morawieckiego, minister finansów, najbardziej tajemnicza postać w rządzie, pozostaje dalej tajemniczą postacią, wychodzi wicepremier Emilewicz, ale co wypowiedź, to porażka, która pokazuje, że pani wicepremier nie ma pojęcia o gospodarce.


Zdjęcie główne: Tomasz Siemoniak, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons

Reklama