Wojna jest wymówką dla ukraińskich władz, aby nie przeprowadzać reform. Często się słyszy stwierdzenia w rodzaju: „jeśli przeprowadzimy reformy wewnętrzne to doprowadzimy do konfliktu z oligarchami, a przecież oni są potrzebni, bo pomagają walczyć z Rosją” – twierdzi Daniel Szeligowski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Maciej Zaniewicz: Wielkimi krokami zbliża się trzecia rocznica Euromajdanu. Prosiłbym Cię w związku z tym o krótkie podsumowanie tych trzech lat poprzez wymienienie trzech plusów i minusów w dziedzinie gospodarki i polityki.
Daniel Szeligowski:
Pierwszą zmianą na plus jest stabilizacja makroekonomiczna. Problemy finansowe Ukrainy zaczęły się bowiem jeszcze przed wojną z Rosją. Pod koniec 2013 r. Janukowycz zwrócił się z prośbą o kredyt do Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), jednak nie otrzymał go ponieważ nie chciał spełnić stawianych przez Fundusz warunków. Wtedy dostał słynną pożyczkę od Rosji (15 mld USD ulokowane w ukraińskich obligacjach skarbowych – przyp. red.).

Gdy uciekł z kraju, Arsenij Jaceniuk jeszcze raz zwrócił się do MFW o wsparcie, co pozwoliło Ukrainie zwiększyć rezerwy walutowe i ograniczyć spadek wartości hrywny. Dzięki temu parasolowi ze strony MFW Natalie Jaresko (minister finansów od XII 2014 do IV 2016 – przyp. red.) udało się następnie wynegocjować rozłożenie spłaty długu w czasie oraz częściowe jego umorzenie.

Drugim plusem jest reforma policji. To była w pewnym sensie reforma flagowa, realizowana pod nadzorem partnerów zagranicznych, zwłaszcza USA – gdyby się nie udała, zniknęłaby wiara, że cokolwiek można zmienić. I rzeczywiście, w odróżnieniu od starej milicji, nowa policja patrolowa cieszy się zaufaniem społecznym. Ponadto utrzymanie porządku jest w tym momencie szalenie istotne w związku z napływem broni z Donbasu. Ważne jest, by nie powtórzyła się taka sytuacja jak strzelanina w Mukaczewie rok temu.

Reklama

Ze znalezieniem trzeciej pozytywnej reformy będzie trudniej. Łatwiej jest znaleźć minusy…

… niekoniecznie musi to być reforma, raczej mam na myśli pozytywną zmianę.
Pozytywną zmianą, która pewnie mogłaby być nawet pierwszą w tym zestawieniu, to zmiana społeczna – zaangażowanie społeczeństwa, organizacji pozarządowych i ekspertów w kontrolowanie władzy. Takim przykładem jest chociażby koalicja organizacji pozarządowych czyli Reanimacyjny Pakiet Reform w Kijowie. Za cel stawiają sobie przygotowanie kompleksowego pakietu zmian dla rządu i prezydenta.

Ponadto obserwujemy sporą presję wywieraną na władze ze strony trzeciego sektora w przypadkach podejmowania niekorzystnych dla społeczeństwa decyzji, jak na przykład w sprawie deklaracji majątkowych dla urzędników czy też mianowania szefów administracji lokalnych i obwodowych przez prezydenta.

Jakie trzy minusy byś wymienił?
Korupcja. To chyba jednak nie jest zmiana na gorsze – w tej kwestii po prostu nic się nie zmieniło. Chociaż jeśli się spojrzy na badania, to można odnieść wręcz wrażenie, że jest ona jeszcze większa niż przed Euromajdanem. Mało tego, ok. 50% Ukraińców uważa, że gdyby korupcja nie istniała, to państwo by się rozleciało!

Około 50% Ukraińców uważa, że gdyby korupcja nie istniała, to państwo by się rozleciało

Korupcja spaja państwo, stwarza w miarę czytelne reguły gry. Brzmi to paradoksalnie, ale tak właśnie jest. W Ukrainie każdy wie ile dać i komu. W przestrzeni pozbawionej korupcji obywatele Ukrainy nie do końca się jeszcze mogą odnaleźć. Potwierdzają to reportaże z Donbasu.

Drugim minusem jest władza oligarchów i ich wpływ na parlament. To było doskonale widoczne podczas ubiegłorocznych prac nad budżetem. Oligarchowie za pośrednictwem „swoich” deputowanych wprowadzali co rusz nowe, korzystne dla siebie poprawki, w związku z czym prace nad budżetem przeciągnęły się do tego stopnia, że ostatecznie wstrzymana została na ponad rok transza kredytu z MFW.

To na czym najbardziej zależy oligarchom to posiadanie monopolu w kontrolowanych przez nich sektorach gospodarki. Dlatego utrzymywane są: zakaz handlu ziemią, moratorium na eksport drewna, cła na samochody osobowe itd.

Wojna jest wymówką dla ukraińskich władz, aby nie przeprowadzać reform

Jaki minus jest ostatni na liście?
Wojna z Rosją. Ten problem ma kluczowe znaczenie nie tylko dlatego, że pochłania znaczne zasoby finansowe na zakup uzbrojenia, budowę tzw. muru na granicy z Rosją itd. Wojna jest też wymówką dla ukraińskich władz, aby nie przeprowadzać reform. Często się słyszy stwierdzenia w rodzaju: „jeśli przeprowadzimy reformy wewnętrzne to doprowadzimy do konfliktu z oligarchami, a przecież oni są potrzebni, bo pomagają walczyć z Rosją”.

To jest też wymówka „na eksport”. Gdy UE i MFW naciskają na wprowadzenie pewnych zmian, ukraińska władza tłumaczy się właśnie konfliktem. To jest absurdalne, ponieważ w warunkach wojny nawet łatwiej jest przeprowadzać reformy.

Łatwiej?
Jest tak dlatego, że istnieje wtedy pewne przyzwolenie społeczne. Wszyscy zdają sobie sprawę, że w trakcie wojny jest źle i są gotowi na wyrzeczenia, wprowadzanie zmian. Gdyby było dobrze, to istniałby opór przed kosztownymi społecznie reformami.

Władze mogą argumentować, że jest gorzej ze względu na wojnę, a nie reformy.
Dokładnie. Zachowanie oligarchów i populistów na czele z Julią Tymoszenko jest natomiast odwrotne. Tymoszenko twierdzi, że do niczego Ukrainie nie jest potrzebna współpraca z MFW i należy obniżyć podniesione taryfy na gaz – co skutkowałoby zerwaniem współpracy z Funduszem i pogłębieniem problemów gospodarczych.

A scenariusz ten wydaje się całkiem prawdopodobny gdy popatrzymy na ostatnie sondaże poparcia dla polityków, w których wygrywa właśnie Julia Tymoszenko. Gdyby wybory prezydenckie odbyły się teraz, to nie wygrałaby w pierwszej turze, ale miałaby spore szanse na zwycięstwo w drugiej. Jaka jest tego przyczyna?
Tymoszenko zyskuje na populistycznym rozgrywaniu sprawy wzrostu opłat komunalnych. Ten wzrost jest rzeczywiście znaczny – podwyżki są niekiedy kilkukrotne – i jako że zbliża się zima, każdy Ukrainiec odczuje te zmiany na własnej kieszeni.

Tymoszenko będzie grała tą kwestią i starała się doprowadzić do wcześniejszych wyborów, by wywalczyć przynajmniej lepszy wynik dla swojej partii Batkiwszczyna.

Do sondaży trzeba jednak podchodzić ostrożnie, ponieważ przed wyborami ruszy tzw. adminresurs (zasoby administracyjne – przyp. red.). To, że Tymoszenko prowadzi obecnie w sondażach, nie oznacza więc, że ewentualne wcześniejsze wybory może wygrać. Władza dysponuje wieloma sposobami na to, by zachęcić ludzi do głosowania na ekipę rządzącą.

Gdyby Tymoszenko jednak wygrała, to jakiego kursu jej polityki moglibyśmy się spodziewać?
Jeżeli chodzi o politykę zewnętrzną, to obecnie nie da się odwrócić kursu na Unię Europejską. Można jednak próbować dogadywać się w pewien sposób z Rosją. Nie mówimy tu oczywiście o wchodzeniu do Unii Celnej, ale można chociażby manipulować porozumieniami mińskimi.

Dojście Tymoszenko do władzy, zakładając że będzie ona dążyła do zrealizowania swoich postulatów, oznaczałoby natomiast znaczne pogorszenie sytuacji gospodarczej na Ukrainie. Jej polityka doprowadziłaby do zerwania współpracy z MFW, w efekcie czego znów spadłyby rezerwy walutowe.

Często wspominam o Funduszu, bo ma on kluczowe znaczenie dla Ukrainy. Kredyt z MFW spełnia dwie funkcje – po pierwsze stabilizuje kurs hrywny, a po drugie stanowi „poduszkę bezpieczeństwa” dla Ukrainy, gdy pod koniec obecnej dekady trzeba będzie zacząć spłacać zadłużenie zagraniczne.

Całkiem sporą popularnością wciąż cieszy się też wywodzący się ze środowiska Wiktora Janukowycza Blok Opozycyjny (BO). Możliwe jest, że wrócą oni do władzy? Należy się wtedy spodziewać bardziej prorosyjskiego kursu ukraińskiej polityki zagranicznej?
Szansa na przejęcie władzy przez BO istnieje, jednak niekoniecznie prowadziłby on politykę prorosyjską na „starych warunkach”. Nie jestem póki co w stanie uwierzyć w to, że po ewentualnym przejęciu władzy przez BO Ukraina chciałaby wstąpienia do Unii Celnej. Sytuacja w tym kraju tak się zmieniła, że środowisko prorosyjskie ma związane ręce.

Rośnie w siłę pogląd o tym, że Ukraina powinna być krajem neutralnym

W sondażach natomiast obserwujemy, że rośnie w siłę pogląd o tym, że Ukraina powinna być krajem neutralnym, prowadzącym politykę wielowektorowości. Taki wariant popiera już prawie 25% Ukraińców. Spada natomiast poparcie dla integracji z Unią Europejską. Coraz częściej słyszy się też na Ukrainie, że za Janukowycza, owszem, było źle, władza kradła, ale nie było wojny, więc nie było aż tak źle jak teraz. To nisza do ewentualnego zagospodarowania przez „sieroty” po Partii Regionów.

W tym konflikcie można wyodrębnić trzy strony – Ukrainę, separatystów i Rosję. Każda z nich w sferze werbalnej chce pokoju i realizacji porozumień mińskich. Taka jest retoryka. Czy nie jest jednak tak, że w rzeczywistości wszystkim, lub którejś ze stron, bardziej odpowiada utrzymanie status quo – zamrożonego konfliktu?
Wydaje mi się, że tylko dwóm stronom zależy na rozwiązaniu tego konfliktu – Ukrainie i Rosji. Separatyści tego nie chcą, ponieważ jeśli połączą się z Ukrainą, staną się niepotrzebni. Obawiają się też tego, że trafią do ukraińskich więzień. Dlatego nawet gdy z Moskwy pada polecenie by sytuacja na froncie się uspokoiła, to separatyści czasami podgrzewają ją, by przedłużać konflikt.

A na czym zależy Rosji i Ukrainie?
Jednym i drugim zależy na uregulowaniu sytuacji, tylko każda ze stron inaczej to rozumie. Pozycja Rosji jest znana – Donbas ma być kulą u nogi Kijowa, aby Ukraina nie mogła się integrować ani z Unią, ani z NATO. Sama Ukraina miałaby być silnie zdecentralizowanym państwem, w którym jeden region, będący de facto rosyjskim protektoratem, mógłby wpływać na politykę całego państwa, posiadając na przykład możliwość wetowania pewnych elementów dotyczących polityki zagranicznej – chociażby ewentualne porozumienie z NATO.

Czyli Rosji zależy na federalizacji Ukrainy.
Tak. Putin zrozumiał, że nie wystarczy mieć swojego człowieka w Kijowie, bo już dwa razy przychylna mu władza została obalona. Trwalszym wariantem może być objęcie pełnej kontroli nad jednym regionem, przy zachowaniu możliwości wpływania na ukraińską politykę zagraniczną.

Na czym zależy Ukrainie?
Na tym, aby przede wszystkim odzyskać kontrolę nad całą granicą z Rosją, przeprowadzić wybory w Donbasie na ukraińskich zasadach, z udziałem obserwatorów OBWE. Oczywiście Ukraina nie dopuściłaby do objęcia amnestią wszystkich uczestników walk po stronie separatystów, w związku z czym nie mogłyby kandydować te osoby, które preferuje Moskwa.

Ponieważ te dwie koncepcje są absolutnie nie do pogodzenia, to obie strony godzą się na kontynuowanie konfliktu o niskiej intensywności.


Wywiad został opublikowany na portalu Eastbook.

pap maly bardzo Zdjęcie główne – wioska pod Donieckiem na Ukrainie pod ostrzałem, EPA/Alexander Ermochenko

Zapisz

Zapisz

Reklama