– Mam poczucie, że w opinii publicznej już jestem przegrany. To było skazanie człowieka bez względu na dowody. Wyrok zapadł i został wykonany, czuję się tak, jakbym został publicznie powieszony – mówi w rozmowie z wiadomo.co sekretarz generalny PO Stanisław Gawłowski. Prokuratura zarzuca politykowi m.in. przyjęcie około 200 tys. złotych łapówki i dwóch luksusowych zegarków wartych ponad 25 tys. Poza tym także plagiat pracy doktorskiej i ujawnienie tajemnicy służbowej. Wnioskiem o jego zatrzymanie i aresztowanie Sejm miał się zająć w tym tygodniu, ale sprawę odroczono. Stanisław Gawłowski mówi wprost, że “wszystkie zarzuty to kłamstwo”, a to, co się dzieje, to “intryga pisowskiej prokuratury”.

KAMILA TERPIAŁ: Idą po pana. Co dalej?

STANISŁAW GAWŁOWSKI: Sejm zapewne wyrazi zgodę na zatrzymanie i aresztowanie. Pewnie zrobią mi darmowy przejazd do Szczecina, tam zostanę zatrzymany i przesłuchany.

Jest pan przygotowany na to, co może się wydarzyć?
Nie da się być przygotowanym na zatrzymanie i areszt. Chociaż byłem już zatrzymywany w latach 80. Niestety, teraz mam wrażenie, że PRL wrócił w całości. Wszystko to, co kiedyś przeżywałem, będę musiał przeżywać na nowo. Tak działa pisowska prokuratura i CBA, które jest po prostu policją polityczną.

Reklama

Jak działa?

To, co zrobili przed świętami, było po prostu przedstawieniem. 9 agentów CBA w kominiarkach, pistolety, kajdanki, wozy transmisyjne TVP i relacja na żywo…

Mam poczucie, że w opinii publicznej już jestem przegrany. To było skazanie człowieka bez względu na dowody. Wyrok zapadł i został wykonany, czuję się tak, jakbym został publicznie powieszony. Z punktu widzenia człowieka, który zajmuje się od wielu lat polityką, to katastrofa.

Nie miał pan wątpliwości, czy zrzekać się immunitetu?
Jedynym sposobem, żebym mógł się bronić, jest pójście do sądu z nadzieją, że nie został jeszcze przejęte przez PiS i że są sędziowie, którzy będą mieli odwagę osądzać zgodnie z prawem i na podstawie dowodów. Tylko taka nadzieja mi pozostała.

Mam nadzieję, że w sądzie oczyszczę się z zarzutów, oskarżeń, pomówień i kłamstw, które stawiają mi funkcjonariusze PiS-u w prokuratorskim przebraniu.

Stawiają zresztą nieudolnie. Okazało się, że wniosek prokuratury to plagiat. Poza tym oskarżają pana o przestępstwo, które w prawie już nie istnieje. Jak to możliwe?
Zarzut ujawnienia tajemnicy państwowej oparty jest o przepisy z 1990 roku, ale problem polega na tym, że te przepisy przestały obowiązywać w 2011 roku. Prokuratura stawia mi zarzut na podstawie nieistniejących przepisów. Poza tym sami dokonują plagiatu, chociaż o plagiat pracy doktorskiej oskarżają mnie. A ta sprawa jest przez uczelnię już dawno wyjaśniona. Popełniłem błąd w procedurze, za który przeprosiłem, ale nic więcej. Prokuratura za to ewidentnie sama dopuszcza się przestępstwa. We wniosku kopiuje obszerne fragmenty z komentarza autorstwa prof. Andrzeja Marka do Kodeksu karnego i to bez żadnych przypisów.

W sumie prokuratura stawia panu 5 zarzutów.

To wszystko szyte jest grubymi nićmi od początku do końca. Każdy z zarzutów jest od sasa do lasa.

Oskarżają mnie o plagiat, ujawnienie tajemnicy państwowej i korupcję. O to ostatnie przestępstwo tylko na podstawie zeznań 3 osób, które same są oskarżone właśnie o korupcję, jeden także o działanie w grupie przestępczej, i są związane z PiS-em. Chodzi o byłego szefa Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Mieczysława O., jego zastępcę Łukasza L. i biznesmena Krzysztofa B. Z byłym szefem IMGW współpracowałem przez wiele lat, ale w 2014 roku okazało się, że mnie oszukuje, że jest nie tylko urzędnikiem, ale realizuje także swoje prywatne interesy.

Chodzi o rozmowę byłego szefa IMGW z jego zastępcą? Stenogram mam właśnie przed sobą.
Po zatrzymaniu Łukasza L. byłem przesłuchiwany przez ABW. Wtedy dostałem do odsłuchania rozmowę obu panów, czyli byłego szefa IMGW i jego zastępcy. Wynikało z niej, że szukają sposobu, jak schować Łukasza L. w instytucie, bo ja domagałem się jego zwolnienia. Okazało się też, że między nimi istnieje szczególna więź, bo są kochankami. Dla mnie to było ogromne zaskoczenie. Ale to tłumaczyło, dlaczego dyrektor tak bardzo broni swojego zastępcy. Rozmawiają o tym, jak mnie oszukać i przetrwać do czasów PiS-owskich. To była absolutnie skandaliczna rozmowa, ale dokładnie pokazująca intencje.

Prokuratura zarzuca mi m.in. przyjęcie od nich w 2011 roku dwóch zegarków firmy Tag Heuer. Ciekawe, że podczas tej rozmowy, która odbyła się 2 lata później, w ogóle o tym nie wspominają. Oni od początku kłamią.

Nie ma pan takich zegarków?
Nie. Mam jeden zegarek Tag Heuer, który żona kupiła mi w 2007 roku. Są nawet zdjęcia z 2008 i 2009 roku, na których widać, że mam go na ręku. A zegarki od panów z IMGW miałem dostać w 2011 roku. Prokuraturze się pewnie coś pomyliło. Nie mogłem dostać w formie łapówki zegarka, który miałem już wcześniej. Ale żeby było jeszcze dramatyczniej, prokuratura od 20 grudnia posiada zdjęcie, na którym jest pan Mieczysław O. wraz ze mną na konferencji w Marakeszu i widać, że ma na ręku zegarek taki, jakiego szuka prokuratura. Do dzisiaj nie wycofała się z tego zarzutu i kompromitującego prokuraturę wniosku.

A co z pozostałymi zarzutami?
Oparte są także na zeznaniach człowieka, który jeszcze w 2014 roku był członkiem PiS-u i ma zarzut działania w grupie przestępczej. 3 lata wcześniej miał wręczyć 200 tys. zł łapówki dyrektorowi Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie.

Krzysztofa B. bronili członkowie PiS-u, twierdząc, że to bardzo aktywny, praworządny, uczciwy, komunikatywny człowiek – to treść pisma wysłanego do Joachima Brudzińskiego w 2013 roku.

Według PiS-u, jego zatrzymanie miało charakter polityczny. Od początku Krzysztof B. nie przyznawał się do stawianych mu zarzutów i nie chciał składać zeznań, aż nagle w 2016 roku zgłosił się sam do prokuratury i oświadczył, że to ja namówiłem go na wręczenie łapówki i że mi też wręczył łapówkę, ale nie pamięta dokładnie, w jakiej wysokości i w jakich okolicznościach. Poza tym wtedy, kiedy miał mi wręczać łapówkę, byłem na urlopie w Chorwacji. Jak miał mi wręczyć łapówkę w Koszalinie? Tu się nic nie zgadza, a jednak prokuratura stawia mi zarzuty i traktuje go od 2016 roku jako małego świadka koronnego, który za obciążenie innych ma złagodzony wymiar kary.

Klub parlamentarny PO staje za panem murem?
To wszystko jest świadomie przygotowaną przez pisowską prokuraturę i policję polityczną intrygą. Nie ma żadnych dowodów, ale są zarzuty. To wielka kompromitacja prokuratury. Dlatego klub PO złożył doniesienie do Prokuratora Generalnego na dwie osoby, które podpisały się pod wnioskiem w mojej sprawie. Nie wiem, czy jeszcze jakiś prokurator jest w to zamieszany.

Ale to jest wniosek do Zbigniewa Ziobry. Wierzy pan, że potraktuje go poważnie?
Nie mamy innego wyjścia, w sprawie prokuratorów podległych możemy zwrócić się tylko do Prokuratora Generalnego.

Liczę, że panie prokurator zachowają się tak honorowo jak ja i złożą immunitety. Mam dowody na to, które fragmenty i gdzie zostały skopiowane.

Tym powinny zostać postawione zarzuty. Liczę na to, że sprawny prokurator Ziobro “zabierze się” za swoich współpracowników i że będzie to działanie państwowe, a nie pisowskie.

Na konferencji prasowej oskarżył pan Joachima Brudzińskiego o to, że wpływał w tej sprawie na Zbigniewa Ziobrę. On zaprzecza. Wierzy mu pan?
Kiedy Joachim Brudziński twierdził, że dobrze mi życzy i że nic nie wiedział o mojej sprawie, to kłamie. Mam dowód w postaci pisma z 2014 roku, z którego wynika, że był informowany o sytuacji biznesmena Krzysztofa B. Czyli znał sprawę od tego czasu i nie może twierdzić, że o niczym nie wie. Politycy PiS zresztą dość systematycznie podkreślają, że trzeba zająć się aferą melioracyjną w województwie zachodniopomorskim, czyli w domyśle zająć się Gawłowskim. Dzisiaj Joachim Brudziński jest ministrem spraw wewnętrznych i administracji, co znaczy, że ma w ręku wszystkie instrumenty, które pozwalają znęcać się i gnębić polityków opozycji i pewnie będzie to wykorzystywał. Taki ma charakter.

Zegarka pan nie nosi?
Nie noszę, bo

wszystkie zegarki zabrała mi prokuratura i jeszcze nie oddała. Zabrali mojej rodzinie także talerze i dużo innych rzeczy. Im się do niczego nie przydadzą, a dla mojej rodziny to było przeżycie traumatyczne. Z perspektywy patrzę na to jak na tragifarsę.

Pozostaje pan sekretarzem generalnym PO?
Tak. Jestem także przewodniczącym regionu zachodniopomorskiego. Z dokumentów i dowodów, które zgromadziłem w miesiąc, jasno wynika, że wszystkie zarzuty to kłamstwo. Nie mam sobie nic do zarzucenia. W normalnej sytuacji nie powinienem się niczego obawiać, ale żyjemy w państwie PiS, w którym rację ma tylko Jarosław Kaczyński i jego współpracownicy.

Będą kolejne oskarżenia polityków opozycji przed wyborami samorządowymi?
Oczywiście. Ja jestem pierwszy, ale nie ostatni… Łańcuch technologiczny, polegający na fałszywym oskarżaniu polityków opozycji, został właśnie uruchomiony. To wszystko będzie się odbywać w świetle kamer TVPiS, która będzie pokazywać, jak władza walczy z “gangami politycznych przestępców”. Po latach to wszystko nie obroni się w żadnym sądzie, bo nie można skazywać ludzi na podstawie fałszywych papierów. Jak PiS przegra wybory, to wszystkich, którzy dopuścili się przekroczenia uprawnień, dosięgnie sprawiedliwość.

Mam świadomość, że moja sprawa dopiero się zaczyna, a skończy może za 10 lat…

Nie wiem. Muszę być przygotowany na wszystko.


Zdjęcie główne: Stanisław Gawłowski, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons

Reklama

Comments are closed.