#MarszWolności, organizowany przez PO, przejdzie ulicami Warszawy w sobotę 6 maja. Politycy opozycji, samorządowcy, nauczyciele, rodzice, sędziowie i dziennikarze (m.in. z Towarzystwa Dziennikarskiego) będą maszerować przeciwko polityce rządu PiS i w obronie WOLNOŚCI. Na marsz zapraszają politycy i artyści. – Chcę być wolnym obywatelem, wolnego kraju, w wolnej Europie – mówi aktor Jerzy Radziwiłowicz. – Przestrzeń wolności przez ostatnie ćwierć wieku bardzo nam się poszerzała, ale niestety wraz z nadejściem rządów PiS-u zaczęła się zawężać. Dlatego to jest moment, w którym trzeba się o tę wolność upomnieć – dodaje w rozmowie z wiadomo.co wiceprzewodniczący PO Tomasz Siemoniak.

Demonstracja rozpocznie się w sobotę 6 maja o godz. 13 na Placu Bankowym w Warszawie. Po przemówieniach zgromadzeni przejdą ulicą Marszałkowską do Placu Konstytucji. Przemarsz ma potrwać ok. dwóch godzin. Na Placu Konstytucji planowane są kolejne przemówienia i koncert zespołu Big Cyc.

“Chcemy, żeby #MarszWolności był wielką demonstracją przywiązania Polek i Polaków do wartości europejskich. Chcemy, by był ostrzeżeniem dla PiS i ludzi, którzy w imieniu tej partii sprawują władzę – bo nie robią tego w imieniu wszystkich Polaków. Ostrzegamy, że nie pozwolimy na łamanie Konstytucji, na niszczenie demokracji. I nie zgadzamy się na wyprowadzenie Polski z Unii Europejskiej” – czytamy na stronie wydarzenia na Facebooku utworzonym przez Platformę Obywatelską.

Do udziału w marszu namawiają ludzie kultury, m.in. Krystyna Janda, Agnieszka Holland czy Jerzy Radziwiłłowicz, a także były prezes Trybunału Konstytucyjnego, prof. Andrzej Rzepliński.

Reklama

“Polacy czują się Europejczykami, a europejskość to praworządność. Przywiązanie do wartości europejskiej to przywiązanie do takich wartości, jak państwo prawa, niezależne samorządy, niezależność sądownictwa, wsparcie dla organizacji pozarządowych, odpolityczniona edukacja, niezależne i wolne badania naukowe, silna i profesjonalna armia” – czytamy w oświadczeniu opublikowanym na stronie wydarzenia na Facebooku.

Wolność ma to do siebie, że nie ma centralnej definicji, ale każdy doskonale czuje, co to jest – mówi w rozmowie z wiadomo.co wiceprzewodniczący PO, były wicepremier i minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. I zaprasza na Marsz Wolności. Pytamy też o pomysł referendum konstytucyjnego i polityczną rolę prezydenta.

Kamila Terpiał: Weźmie pan udział w Marszu Wolności? To chyba pytanie retoryczne…
Tomasz Siemoniak: Tak, oczywiście. To jest marsz wszystkich, dla których wolność jest najważniejsza. Wszyscy ci, którzy są od lat 80. przy polskiej wolności i za polską wolnością, powinni maszerować z nami. Wiem, że wielu ludzi wybiera się na marsz właśnie z mocnym przesłaniem wolności.

Czym w tej chwili powinna być dla nas wolność?
Wiele rzeczy można wpisać w to słowo. Gdy byliśmy w PRL-u i nie byliśmy krajem demokratycznym, wolność to była dla nas niepodległa Polska, prawa człowieka, przestrzeganie podmiotowości ludzi. W miarę budowy wolnej Polski w tej wolności widzimy wiele różnych rzeczy – to jest wolność osobista, gospodarcza, ale także wolności, które przyniosła nam UE: wolność podróżowania, osiedlania się, przepływu kapitału. Przestrzeń wolności przez ostatnie ćwierć wieku bardzo nam się poszerzała, ale niestety wraz z nadejściem rządów PiS-u zaczęła się zawężać. Dlatego to jest moment, w którym trzeba się o tę wolność upomnieć.

To jest marsz wszystkich, dla których wolność jest najważniejsza.

O które elementy wolności powinniśmy najbardziej zawalczyć? Na które szczególnie zwracać uwagę?
Każdy trochę inaczej rozumie wolność. Na tej manifestacji na przykład będą samorządowcy, którzy mówią o wolności samorządu, o tym, że samorząd nie może być zarządzany centralnie, bo oni tak rozumieją wolność. Będą też nauczyciele ze Związku Nauczycielstwa Polskiego z hasłem “Wolna szkoła”, a to znaczy, że nauczyciel powinien uczyć tak jak uważa, nie czuć się ograniczany i zastraszany tym, że władze oświatowe ścigają go za wpis na Facebooku. Będą też, mam nadzieję, tysiące ludzi, dla których wolność to demokracja z trójpodziałem władzy, przestrzeganie praw każdego człowieka, tolerancja, chodzi o cały system oparty na zachodnich wartościach, których podstawą jest właśnie wolność. O tym marzyliśmy w PRL-u. Wolność ma to do siebie, że nie ma centralnej definicji, ale każdy doskonale czuje, co to jest.

Wolność w konstytucji zapisana jest 81 razy. Prezydent chce rozpisania w przyszłym roku referendum konstytucyjnego. Chce zmiany ustawy zasadniczej. Jak pan rozumie taką inicjatywę właśnie teraz?
Należy ją rozpatrywać tylko w kontekście gry politycznej w obozie władzy, bo najwyraźniej ta inicjatywa nie jest uzgodniona wewnątrz PiS-u. Są politycy partii rządzącej, którzy próbują dezawuować ten pomysł, mówiąc, że to jest inicjatywa prezesa Kaczyńskiego z zeszłego roku. To, co się dzieje, jest bliżej listów prezydenta do Antoniego Macierewicza niż poważnej inicjatywy politycznej. Wielu Polaków ogląda “Ucho Prezesa” i wie, że pozycja i rola prezydenta jest taka, jak Adriana. Andrzej Duda, podenerwowany powszechnym poczuciem jego zerowej politycznej pozycji, postanowił podjąć dość desperacką inicjatywę polityczną. Ale wiadomo przecież, że w najbliższej kadencji Sejmu na zmianę konstytucji nie ma najmniejszej szansy, bo PiS nie ma większości konstytucyjnej. Prezydent powinien się teraz zająć referendum edukacyjnym, które jest na stole.

Wielu Polaków ogląda “Ucho Prezesa” i wie, że pozycja i rola prezydenta jest taka, jak Adriana. Andrzej Duda, podenerwowany powszechnym poczuciem jego zerowej politycznej pozycji, postanowił podjąć dość desperacką inicjatywę polityczną.

Czym dla prezydenta Andrzeja Dudy jest obecnie obowiązująca konstytucja?
Przede wszystkim nie przestrzega jej zapisów. Dowodów na to jest bardzo dużo, chociażby sprawa Trybunału Konstytucyjnego. Być może uważa, tak jak Jarosław Kaczyński, że to jest konstytucja okresu przejściowego. Chociaż na jej gruncie przecież został wybrany prezydentem, to ona czyni z niego strażnika siebie, ale on tej roli nie wypełnia, a wręcz teraz ją podważa. Sam nie zgłaszając jednak żadnej konkretnej propozycji. Prezydentura Andrzeja Dudy stawia pod znakiem zapytania potrzebę prezydenta z takimi kompetencjami, wybieranego w wyborach powszechnych, być może wystarczyłby prezydent wybierany przez Zgromadzenie Narodowe. Może to jest temat do dyskusji.

W takim razie PO weźmie udział w dyskusji, którą prezydent chce zainicjować?
Uważam, że Platforma nie powinna dać się wciągnąć w dyskusję o zmianie konstytucji z ugrupowaniem, które je łamie. Mam jednak świadomość, że pewne tematy wymagają refleksji. Za rządów PO także podnosiliśmy potrzebę dyskusji o relacjach prezydent-rząd. Tyle że propozycja Andrzeja Dudy wynika z taktycznych intencji, a nie poważnej dyskusji. Nie wiem, czy prezydent ma w ogóle zdolność zaproszenia liderów politycznych do poważnej dyskusji. Wydaje mi się, że skończy się na jego przemówieniu z ziewającym generałem w tle i za dwa tygodnie nie będziemy już o tym pamiętać.

Prezydentura Andrzeja Dudy stawia pod znakiem zapytania potrzebę prezydenta z takimi kompetencjami, wybieranego w wyborach powszechnych, być może wystarczyłby prezydent wybierany przez Zgromadzenie Narodowe. Może to jest temat do dyskusji.

Czy jest szansa na to, że prezydent zacznie traktować zapisy konstytucji na poważnie i podejmie się roli zwierzchnika sił zbrojnych? Z której – mówił pan o tym nie raz – abdykował.
Nic na to nie wskazuje. Obawiam się, że dopóki Antoni Macierewicz będzie ministrem obrony, to będziemy tkwili w takim położeniu, w którym zwierzchnik sił zbrojnych będzie od nich odepchnięty i będzie się na to godził. Z jednej strony prezydent pisze listy, ale z drugiej zapewnia, że zgadza się z kierunkiem obranym przez ministra. Nie mam żadnych wątpliwości, że politycznie Andrzej Duda jest po stronie Antoniego Macierewicza, a interesy Polski i sił zbrojnych są po drugiej stronie. Prezydent dokonał takiego wyboru i zapłaci za to bardzo wysoką cenę.

W Marszu Wolności udział weźmie cała opozycja. To może być sprawdzian tego, czy możliwe jest zjednoczenie i zbudowanie jednego obozu przeciwko PiS-owi w wyborach samorządowych?
Na pewno nie zabraknie nam cierpliwości, żeby taki obóz budować, bo to jest w interesie Polski. Staramy się być bardzo otwarci, dlatego kilka miesięcy temu zaproponowaliśmy budowanie jednej, wspólnej listy w wyborach samorządowych. Powinniśmy być wyrozumiali i szukać najlepszych rozwiązań. Cieszę się, że na nasze zaproszenie odpowiedziały inne ugrupowania i czują się jak u siebie. To jest bardzo dobry znak. Wierzę w to, że dojdziemy do momentu, w którym nie będzie animozji, tylko wspólne myślenie o przyszłości. Tu chodzi o to, aby obronić samorząd, dlatego psucie idei wspólnej listy będzie nie do wybaczenia.

Cieszę się, że na nasze zaproszenie odpowiedziały inne ugrupowania i czują się jak u siebie. To jest bardzo dobry znak.

Dla PO to będzie także próba siły? Zwłaszcza po momencie przełomowym, jakim były ostatnie sondaże, dające wam pierwsze miejsce.
Chodzi przede wszystkim o przekaz polityczny i mocny głos. Kiedy decydowaliśmy się na zorganizowanie tego marszu, także mając w pamięci zeszłoroczny marsz na początku maja, to nie było jeszcze tych sondaży. Widzimy Marsz Wolności jako etap, jako kamień milowy w tym, co robimy. Dzięki sondażom ludzie dostali nowej nadziei, zobaczyli, że PiS nie jest niezwyciężony i popada w kłopoty. Ale do wyborów jeszcze dużo czasu, ten marsz to ważny krok, ale nie finał.

7 maja ubiegłego roku ulicami Warszawy przeszedł wielki marsz KOD i opozycji pod hasłem: “Jesteśmy i będziemy w Europie!”.


Zdjęcie główne: Marsz opozycji 7 maja 2016 roku w Warszawie, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons

Reklama