Trwa PiS-owska operacja odwracania uwagi od dramatu na Odrze. Władza wraca do katastrofy na Bugu w 2009 r., ale srogo mija się z prawdą.

W obozie władzy zakiełkował pomysł na rozmydlenie afery na Odrze. PiS-owscy aparatczycy doszli do wniosku, że dobrym ruchem będzie wyszukiwanie katastrof na innych rzekach za poprzednich rządów. Doszli do 2009 r. i przyduchy zabijającej ryby na Bugu. Propaganda stara się wmówić ludziom, że nic wtedy nie zrobiono, co okazuje się kłamstwem.

Według PiS nic nie zrobiono

“Gazeta Wyborcza” przypomina wypowiedzi polityków obozu władzy, którzy nagle sobie przypomnieli o katastrofie na Bugu. Najmocniejszy sygnał, mający na celu zasiać niepewność i podejrzenia, dała Anna Moskwa, szefowa resortu klimatu.

Badamy i porównujemy podobne kryzysy na rzekach jak na Odrze. 2009 Bug i Narew 200 ton śniętych ryb. Przyczyna podana wtedy oficjalnie to najprawdopodobniej przyducha. Gdzie są raporty, badania, analizy tej katastrofy? – zapytała na Twitterze.

Reklama

Internauci już wtedy zwracali uwagę, że tym wpisem Moskwa potwierdziła, że ma bałagan w podległych instytucjach, które zapewne nie potrafią znaleźć odpowiednich raportów. W dalszej części twierdzenia internautów okażą się prawdą.

“Wyborcza” cytuje m.in. dolnośląską europosłankę Annę Zalewską. – Chciałabym zapytać, co ukrywał Donald Tusk w 2009 roku, gdy mieliśmy do czynienia z katastrofą ekologiczną na Bugu. Wtedy jako opozycja zachowywaliśmy się odpowiedzialnie. Wszystkie media były wtedy po stronie rządowej i uspokajały, same proponując ówczesnemu rządowi narrację – mówiła w telewizji wPolsce.pl

Do siana zamętu zostały zaprzęgnięte prorządowe media i ich pracownicy. W tandemie z wypowiedziami posłanek i posłów PiS, ma to da efekt jakieś niebywałego skandalu, jaki się odbył ponad dekadę temu i był ukrywany.

Obnażone kłamstwa

Anna Moskwa pytała na Twitterze, gdzie są “raporty, badania i analizy” katastrofy na Bugu. Już trzy dni temu internauci odpisali szefowej ministerstwa klimatu, że kilka minut im zajęło znalezienie odpowiednich dokumentów na ten temat w internecie.

Jak informuje “Gazeta Wyborcza”, w sieci znajduje się 25-stronnicowy inspekcji ochrony środowiska w Lublinie, wyniki badań próbek wody z Bugu oraz oficjalne komunikaty. Gazeta sprawdziła także, jak ówczesna władza zajęła się katastrofą na Bugu.

Już w pierwszych dniach informowano opinię publiczną o wydarzeniach. Szef delegatury WIOŚ z Białej Podlaskiej 24 i 26 czerwca 2009 udzielił trzech wywiadów dwóm lokalnym gazetom i Radiu Lublin. Od razu też zaczęto pobierać i badań próbki wody. Nie znaleziono żadnej trucizny, ale zwrócono uwagę na niskie natlenienie wody w niektórych miejscach – pisze dziennik.

Jacek Kozłowski, który w 2009 r. był wojewodą mazowieckim, mówi, że gdy tylko dowiedział się o katastrofie od razu pojechał nad rzekę. – To skandaliczne, że politycy PiS koncentrują się na wyciąganiu sytuacji archiwalnych z przeszłości, zamiast rozwiązywać problem i zajmować się Odrą – mówi “Wyborczej”.

Jak zwraca uwagę gazeta, w 2009 r. dokładnie opisano mechanizm ekologicznej klęski i przez 13 lat nikt nie poddał go w wątpliwość. Ponadto lubelski WIOŚ od razu skontaktował się ze służbami ochrony środowiska Ukrainy i Białorusi. W 2022 r. nikt nie ostrzegł strony niemieckiej o katastrofie jaka ma miejsce w górnym biegu Odry.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Reklama