Lekarze drugi raz zawiesili protest głodowy. Wieczorem w czwartek pojechali na spotkanie z premier Beatą Szydło, ale zostali przyjęci przez… Beatę Kempę i Konstantego Radziwiłła. Wyszli rozgoryczeni i zapowiedzieli, że wznawiają protest głodowy. A wcześniej posłowie debatowali o sytuacji w służbie zdrowia. Politycy opozycji mówili o ignorowaniu problemu i abdykacji ministra Konstantego Radziwiłła. Wzywali panią premier do działania. – Zatrważające jest to, że informacji w Sejmie nie przedstawiła pani premier – mówi w rozmowie z wiadomo.co Beata Małecka-Libera, była wiceminister zdrowia.

Spotkanie kolejnej szansy

Lekarze po raz kolejny zawiesili protest głodowy, aby rozmawiać z premier Beatą Szydło. Poinformowali o tym na Twitterze.

Już raz rezydenci zawiesili protest po to, aby spotkać się z premier Beatą Szydło, ale po rozmowach postanowili protest wznowić. Poczuli się oszukani. Dziś stało się to samo. Beata Szydło nie przyjęła ich, spotkali się jedynie z Beatą Kempą i Konstantym Radziwiłłem. Po wyjściu nie szczędzili gorzkich słów. Znów postanowili wznowić protest i – jak mówią – raczej go już nie odwieszą zanim nie spotka się z nimi Beata Szydło.

Arogancja władzy

Najwięcej emocji podczas debaty w Sejmie wzbudziły słowa posłanki PiS Józefy Hrynkiewicz: “Niech jadą”! Doczekały się już na Twitterze swojego hasztagu.

Reklama

Te słowa będą się ciągnęły za panią posłanką i jej partią zapewne długo… Stały się symbolem debaty o stanie służby zdrowia i problemach głodujących lekarzy rezydentów.

Część z nich przysłuchiwała się temu, co działo się na sali plenarnej. Ale nie wszyscy mogli wejść na sejmową galerię. Zgłoszonych było 31 lekarzy, ostatecznie przepustki otrzymało 10 osób i to ze sporym opóźnieniem. Poza tym ci, którzy w końcu weszli na galerię, musieli w szatni zostawić lekarskie fartuchy i stetoskopy. Nie mogli też rozmawiać z dziennikarzami.

W piątek w południe odbędzie się wyjazdowe posiedzenie komisji zdrowia w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym w Warszawie przy ul. Żwirki i Wigury, czyli w miejscu, gdzie trwa protest rezydentów. Bartosz Arłukowicz zaprosił na posiedzenie premier Beatę Szydło, wicepremiera Mateusza Morawieckiego, ministra pracy oraz zdrowia i przedstawicieli Kancelarii Prezydenta. Już wiadomo, że pani premier się nie pojawi, bo jedzie do Bratysławy na Szczyt Konsumencki. Zresztą, co ciekawe, pierwotnie posiedzenie komisji zaplanowano na godz. 10, przesunięte zostało decyzją marszałka Sejmu. Dlaczego? Nie wiadomo.

O komentarz do tego, co dzieje się na linii rządzący-protestujący, poprosiliśmy byłą wiceminister zdrowia, posłankę PO Beatę Małecką-Liberę. Rozmowę przeprowadziliśmy jeszcze przed ogłoszeniem decyzji o zawieszeniu protestu.

KAMILA TERPIAŁ: Czego dowiedziała się pani podczas informacji rządu w sprawie głodowego protestu lekarzy?
BEATA MAŁECKA-LIBERA:
Oczekiwaliśmy konkretnych rozwiązań i propozycji, być może rozłożonych w krótkim czasie, ale jednak konkretów. Zamiast tego mamy powtarzanie cały czas tych samych historii i wracanie do tego, co było. Zatrważające jest też to, że informacji w Sejmie nie przedstawiła pani premier. W środę była iskierka nadziei, że rząd będzie chciał się jednak porozumieć z młodymi lekarzami. Ale wydaje się, że ich lekceważy. A to są dorośli, wykształceni ludzie, którzy rozumieją i znają system. Przez ostatni czas słyszeli, że jest pomysł na to, jak rozwiązać problemy służby zdrowia. Dlatego teraz domagają się przedstawienia konkretnych rozwiązań.

Minister Konstanty Radziwiłł powtarza, że nakłady na służbę zdrowia rosną. Rezydenci też mają dostać podwyżki. To nie są konkretne propozycje?
Rząd mówi się o dołożeniu do systemu ochrony zdrowia 8 mld zł, z czego 7,9 mld pochodzi ze wzrostu składki. To nie są zatem dołożone ekstra pieniądze. To, co mówi pan minister, nie jest prawdziwą informacją. Poza tym pan minister mija się z prawdą, mówiąc o tym, że rośnie liczba rezydentur w różnych specjalizacjach. My sprawdzaliśmy dane i w wielu specjalnościach wręcz ta liczba maleje.

Skoro jest wzrost gospodarczy i są pieniądze, to proponujemy dołożenie ich do Funduszu Pracy. Wiele pieniędzy po prostu się rozdaje, to można je dosypać także tutaj. Rząd powinien także sukcesywnie, ale od tego albo następnego roku, zaplanować widoczny wzrost finansowania w ochronie zdrowia.

Dlaczego w takim razie minister pracy i polityki społecznej przekonuje, że w Funduszu Pracy nie ma środków na ochronę zdrowia?
To znaczy, że pani minister nie ma pojęcia, skąd rezydenci otrzymują pensje…

Co zrobić w takim razie, aby zwiększyć finansowanie ochrony zdrowia?
To jest odrębny temat. Wszyscy wiedzą, że potrzeba jest, ale odpowiedzieć teraz powinna ekipa rządząca. Czy decyduje się na wzrost składki, współpłacenie, dodatkowe ubezpieczenia, czy sztywne zapisanie sum w budżecie? To jest pytanie do ekipy rządzącej, jaki model chcą wybrać i co chcą zrealizować. Obietnice wzrostu PKB do 6 proc. do 2025 roku są mrzonką, to jest bardzo odległy czas.

Nie ma woli po stronie ministra zdrowia rozwiązania problemu?
Minister zdrowia mówi, że w rządzie są ważniejsze priorytety – na przykład edukacja i obronność – i się temu poddaje. A jego rolą jest przecież walczyć o swój resort. Wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko mówi, że państwo finansuje rezydentom szkolenia, bo nie nazywa tego pracą, ale jest w błędzie. Nie wolno w ten sposób mówić do młodych lekarzy. To jest nie do przyjęcia.

Dlaczego minister Konstanty Radziwiłł rozpoczynając swoje wystąpienie stwierdził, że protest rezydentów rozpoczął się wczoraj? Przecież to kłamstwo. Protest trwa od 12 dni.
Nie rozumiem takiego podejścia.

A posłanka PiS-u Józefa Hrynkiewicz rzuciła na sali plenarnej: “Niech jadą!” – chodzi o emigrację młodych lekarzy. To wiele mówiące zdanie?
Nie chcę uogólniać, ale widać, że rządzący podchodzą do tematu z nonszalancją. A sprawa jest bardzo poważna. Młodzi lekarze decydują się na ostateczność, czyli protest głodowy, przerywają go, chcą rozmawiać, a później jednak decydują się na powrót do głodówki… Byliśmy przekonani, że jak pani premier zdecydowała się spotkać z protestującymi, to dojdzie do porozumienia. To, co się stało, jest absolutną porażką.

Czym to może się zakończyć?
Mam nadzieję, że skończy się dobrze i tego życzę lekarzom. Niepotrzebna jest dalsza eskalacja, potrzebne są negocjacje i rozmowy, ale właśnie tego brakuje. Niedobrze się stało, że pani premier nie pojawiła się w Sejmie. To Beata Szydło jest stroną tego sporu, bo lekarze widzą, że minister zdrowia nic nie może. Pani premier powinna przyjść i powiedzieć przynajmniej, że zwoła nadzwyczajne posiedzenie rządu, że spróbują się zastanowić, jak rozwiązać problem…


Zdjęcie główne: Konstanty Radziwiłł, Fot. Flickr/P. Tracz/KPRM

Reklama