Premier powinien być instancją, która nie dopuszcza do tego rodzaju wypowiedzi podległych mu ministrów. Jest to sytuacja, zresztą nie pierwsza, w której politycy PiS-u stają po stronie przestępców. Przypomnę, że próbowali tłumaczyć także narodowców, którzy pobili bezbronne kobiety, bo “się zdenerwowali” – mówi w rozmowie z nami prof. Zbigniew Ćwiąkalski, prawnik, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny, komentując wypowiedź Zbigniewa Ziobry o “rozzuchwalaniu przestępców” przez KNF. – Teraz, kiedy prokuratura jest podległa rządzącej opcji politycznej, trudno oczekiwać, że dowiemy się całej prawdy. Dlatego potrzebna jest komisja śledcza. To nie jest tak, że państwo w tej sprawie dobrze i szybko działa. Tam, gdzie mamy do czynienia z osobami z najwyższych kręgów władzy, które mogą być z tą sprawą związane, prokuratura nie zadziała. Myślę, że komisja śledcza wcześniej czy później powstanie… – dodaje.

KAMILA TERPIAŁ: Czwartek, 6 dzień grudnia, 6 rano, CBA zatrzymuje byłych urzędników KNF za niedopełnienie obowiązków w sprawie nadzoru nad SKOK Wołomin. Zdziwiła pana ta akcja służb specjalnych?

ZBIGNIEW ĆWIĄKALSKI: Uważam, że należało spodziewać się działań, które miały odwrócić uwagę społeczeństwa od prawdziwej afery KNF związanej z Markiem Ch. Świadczą o tym zresztą słowa Prokuratora Krajowego, który stwierdził, że dopiero teraz opinia publiczna widzi “prawdziwą aferę KNF”. W tym momencie

prokuratura się całkowicie “wyłożyła” i ujawniła swoje prawdziwe intencje.

Zatrzymani zostali zwolnieni i do tej pory nie ma wniosku o areszt. O czym to świadczy?
To w sumie są błahe zarzuty – przestępstwo z art. 231, czyli przekroczenie uprawnień bądź niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego. Jeżeli tylko prokuratura chce, to taki zarzut może postawić właściwie każdemu. W świetle prawa byli urzędnicy KNF zostali podejrzanymi. Ciekawy jestem, jaki jest tryb postępowania w sprawie Kasy Krajowej, która przez lata miała nadzór nad SKOK Wołomin i wszystko wskazuje na to, że nic nie zrobiła. Z tego, co pamiętam, udzielała nawet KNF-owi błędnych informacji, że nie dochodziło do zubożenia majątku.

Reklama

Zanim KNF uzyskał prawo do kontroli, ta kasa miała już ponad 1,5 mld zł strat.

Były wiceszef KNF Wojciech Kwaśniak, odpowiedzialny za nadzór nad SKOK Wołomin, został w 2014 roku dotkliwie pobity. Skazany w tej sprawie został współzałożyciel tej kasy. Słyszał pan w ogóle wcześniej o tej sprawie?
Tak, słyszałem. Miałem też okazję poznać pana Wojciecha Kwaśniaka. Uważam, że to była skandaliczna sprawa, w której przestępcy dopuścili się brutalnej zemsty na funkcjonariuszu publicznym. Jeżeli ktoś bije pałką teleskopową po głowie, to znaczy, że chce zabić.

Nie mam wątpliwości co do tego, że pan Kwaśniak miał zostać wyeliminowany. Skoro przestępcy zdecydowali się na najbrutalniejszy krok, także w celu zastraszenia innych, to znaczy, że wiceszef KNF stanowił dla nich realne zagrożenie.

Innego zdania jest obecny minister sprawiedliwości. “Być może Wojciech Kwaśniak został zaatakowany, bo Komisja Nadzoru Finansowego przez lata rozzuchwalała przestępców” – stwierdził Zbigniew Ziobro w TVP. Czy powinien wyrażać takie opinie?
Taka wypowiedź nie powinna paść z ust żadnego funkcjonariusza publicznego, a w szczególności ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego.

Uważam taką wypowiedź za całkowicie niedopuszczalną. Także niektórzy działacze PiS-u uważają ją za mocno wstydliwą.

Ale słowo przepraszam nie pada. To powinien być powód do dymisji ministra?
W normalnym państwie tak, ale teraz nie należy spodziewać się dymisji. Wiele było już drastycznych wypowiedzi działaczy PiS-u i ani razu nie były one przyczyną dymisji.

Opozycja mówi wprost, że minister staje po stronie gangsterów, a nie obywateli. To jest niebezpieczny precedens?
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Jeżeli pobity zostałby członek PiS-u, to władza zrobiłaby teatralne przedstawienie, zaangażowane zostałyby wszystkie służby, potępieniom nie byłoby końca. Ale ponieważ chodzi o urzędnika, który został powołany przez poprzednią ekipę, o jego życiu i zdrowiu można wypowiadać się całkowicie lekceważąco.

“Panie premierze, bardzo pana proszę w imieniu swoim i swojego syna, niech pan powstrzyma tę makabryczną sytuację” – apeluje do premiera żona Wojciecha Kwaśniaka. Mateusz Morawiecki powinien zabrać głos w tej sprawie?
Oczywiście, to premier powinien być instancją, która nie dopuszcza do tego rodzaju wypowiedzi podległych mu ministrów. Jest to sytuacja, zresztą nie pierwsza, w której politycy PiS-u stają po stronie przestępców. Przypomnę, że próbowali tłumaczyć także narodowców, którzy pobili bezbronne kobiety, bo “się zdenerwowali”.

Były szef KNF nie zamierza milczeć. “Ta kasa uwikłana była w szereg relacji z wieloma osobami publicznymi, w szczególności politykami” – mówił w wywiadzie dla TVN. Dlatego rządzący reagują tak nerwowo?
Dlatego

obserwujemy usilne próby zamiecenia wszystkiego pod dywan i udawania, że jedyną osobą, którą należałoby poświęcić, jest Marek Ch. Robi się wszystko, aby nikt inny nie poniósł odpowiedzialności. A aresztowani w sprawie SKOK Wołomin sami zeznają, że politycy byli zaangażowani i utrzymywali bliskie relacje z przedstawicielami tej kasy. Z zaprotokołowanych zeznań wynika, że wręczali koperty z pieniędzmi poszczególnym politykom.

Opinia publiczna powinna poznać konkretne nazwiska?
To jest zadanie dla prokuratury, ale w państwie prawa. Teraz, kiedy prokuratura jest podległa rządzącej opcji politycznej, trudno oczekiwać, że dowiemy się całej prawdy. Dlatego potrzebna jest komisja śledcza. To nie jest tak, że państwo w tej sprawie dobrze i szybko działa. Tam, gdzie mamy do czynienia z osobami z najwyższych kręgów władzy, które mogą być z tą sprawą związane, prokuratura nie zadziała. Myślę, że komisja śledcza wcześniej czy później powstanie…

To miałaby być komisja badająca aferę SKOK-ów czy aferę KNF?
Obie sprawy się ze sobą łączą. Chociażby dlatego, że przestępcy zaatakowali wiceprzewodniczącego KNF-u, dlatego że komisja uzyskała nadzór nad SKOK-ami.

PiS zresztą przez lata nie chciało do tego dopuścić i broniło się na wszystkie możliwe sposoby. Przecież Wojciech Kwaśniak został pobity z tego powodu, że KNF wyjaśniał nieprawidłowości dotyczące SKOK-u Wołomin, ale nie tylko.

PiS nie zgodzi się na powołanie komisji śledczej. Aferę KNF uda się rządzącym zamieść pod dywan?
Wiele na to wskazuje. Po ujawnieniu nagranej przez biznesmena Leszka Czarneckiego rozmowy pozwolono Markowi Ch. spokojnie wejść do gabinetu i mógł tam robić, co chciał. Oficjalnie dopiero później CBA przeszukało to pomieszczenie. Zapewniam, że inaczej byłoby, gdyby sprawa dotyczyła kogoś z opozycji.

To nie mógł być przypadek?
CBA nie musiało czekać, formalnie mogło dokonać przeszukania nawet bez nakazu prokuratorskiego, a prokurator zatwierdziłby to później. Postanowienie prokuratury zresztą też zapadło z wyraźnym opóźnieniem. Nie wierzę w przypadek.

W sytuacji, kiedy prokuratura jest dyspozycyjna, trudno mieć nadzieję, że sprawa zostanie rzetelnie i uczciwie wyjaśniona. To może zrobić tylko niezależna prokuratura.

Czy władza tworzy “system korupcyjno-mafijny”?
Nie powiedziałbym, że generalnie mamy do czynienia z systemem korupcyjno-mafijnym. Ale obserwujemy z jednej strony obsadzanie stanowisk zaufanymi ludźmi, a z drugiej wybuchające afery, można więc mieć zasadnicze wątpliwości, z jakich powodów tak się dzieje. Zawsze jest tak, że jeżeli obsadza się stanowiska nie osobami, które zwyciężyły w konkursach, ale takimi, które są podległe, to one czują się znaczenie swobodniej i dochodzi do wielu patologii. Są to zjawiska, które znane są także w innych krajach.

Kluczem jest tu nieprzejrzyste i kumoterskie obsadzanie stanowisk. Szczególnie jeżeli w grę wchodzą duże pieniądze.

Afera KNF i sprawa SKOK-ów może pogrążyć partię rządzącą?
W normalnym kraju zapewne tak właśnie by się stało. Ale żelazny elektorat PiS-u jest odporny na wszelkie tego typu afery. Niezależnie od tego, co by się działo, będzie głosował na Prawo i Sprawiedliwość. Często zresztą jest tak, że ci ludzie są od PiS-u uzależnieni, bo ktoś z bliższej albo dalszej rodziny korzysta z przywilejów, które daje władza.

I dlatego też nikt nie poniesie politycznej odpowiedzialności?
Przypomnę, że moja dymisja z funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego nie wiązała się zupełnie z moimi działaniami. O przeniesieniu więźnia do konkretnego zakładu karnego zdecydował sąd. A

to właśnie PiS najgłośniej wtedy krzyczał, żądając mojego odejścia. Teraz jak dochodzi do takich sytuacji, jak samobójstwo więźnia, nawet bardzo ważnego, nie dzieje się nic. Nie ma już czegoś takiego jak polityczna odpowiedzialność.

Nie ma ani jednej osoby, która byłaby na to gotowa. Państwo w ten sposób się degraduje. Odbudowywanie naszej pozycji potrwa wiele lat i nie będzie proste.


Zdjęcie główne: Zbigniew Ćwiąkalski, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons

Reklama