Paradoksalnie postawa PiS-u w sprawie KPO pokazuje, że ta retoryka antyunijna kompletnie nie miała znaczenia. Jak przyszło co do czego, to PiS blokując KPO rozeszłoby się mocno ze swoją bazą wyborczą. To, że Zbigniew Ziobro nic nie zyskuje i nie ma perspektywy samodzielności, najdobitniej pokazuje, że teraz w Polsce nie ma przestrzeni dla eurosceptycznej prawicy, nawet na miarę tej, która istniała była przed wejściem i w czasie referendum, wypełniona narodowo-katolickimi schematami – mówi nam prof. UW Rafał Chwedoruk, politolog

JUSTYNA KOĆ: Ostatni sondaż IBRIS pokazuje, po długich spadkach, wzrost poparcia dla PiS. Skąd wzrost poparcia dla rządzącej ekipy? 

RAFAŁ CHWEDORUK: Pamiętajmy, że sporo się zmieniło, jeżeli chodzi o notowania PiS-u w ciągu ostatnich 8-9 miesięcy. Partia ta przeszła przez jesienny kryzys, na który złożyła się kwestia orzeczenia TK próbującego zaostrzyć prawodawstwo antyaborcyjne i w jakimś stopniu piątka dla zwierząt.

Ogromna część wyborców PiS-u to nie byli wyborcy prawicy, głosujący bezwarunkowo i zawsze, tylko wyborcy nęcenia programami społecznymi czy niechęcią wobec PO.

Ich związek z PiS-em był warunkowy i oni pierwsi zareagowali na stan dezorientacji. Nie przechodzili na drugą stronę, tylko uciekali w deklaracje wyborczej absencji. Zresztą widać to także w sondażach z ostatnich miesięcy, że deklaracje frekwencji są niższe i tak jak PiS miał z czego tracić, tak teraz ma co odzyskiwać.

Reklama

Porównam to do sytuacji lat 2012-15, gdzie PiS funkcjonował na poziomie 35-40 proc.; jest pewnym zwycięzcą wyborów, ale nie ma gwarancji, że będzie miał w Sejmie większość.

Czyli za dużo, by przegrać, za mało, by wygrać. Dlaczego?
Trend demograficzny jest dla PiS-u niekorzystny. Wydarzenia jesienią zeszłego roku, zwłaszcza te w kontekście aborcji, zniweczyły strategiczne plany tej partii związane z poszerzaniem poparcia wśród wyborców w młodym i średnim wieku. PiS będzie mogło wracać do poziomu zbliżającego się do 40 proc., ale powtórzenie wysokiego wyniku w procentach przy bardzo wysokiej frekwencji nie będzie łatwe.

Na pewno na korzyść PiS-u działa pandemia i walka z nią w sytuacji, gdy to ta partia zawsze podkreślała rolę państwa. To dla wielu wyborców może tworzyć spójną całość. Na dodatek w wielu innych państwach, także takich, które postrzegaliśmy jako sprawne, jak Niemcy, nie wszystko w walce z pandemią układa się idealnie.

Te grupy społeczne, które w największym stopniu mogłyby wyrażać niezadowolenie z polityki PiS w sprawie pandemii, jak część środowisk biznesowych, nie są liczne, a PiS nie jest w nich mocno reprezentowany.

To samo można powiedzieć o najmłodszych wyborcach. Na końcu jeszcze powinniśmy dodać to, że osłabienie PiS-u nie zostało w jakikolwiek sposób wykorzystane przez opozycję. Można by rzec paradoksalnie, że opozycja mimo osłabienia PiS-u ma dużo trudniejszą sytuację niż przed ostatnimi wyborami i tuż po nich.

Jak to możliwe, jeżeli z pandemią rząd poradził sobie fatalnie, długo byliśmy w czołówce krajów z największa liczbą zgonów z powodu COVID.
Zwróciłbym tu uwagę na dwie okoliczności. Po pierwsze w ubiegłym roku bardzo silnie zaznaczyła się konsolidacja wokół rządzących, co jest naturalne w sytuacji zagrożenia zewnętrznego. Po drugie pamiętajmy, że często oceniamy rzeczywistość przez doświadczenie nasze lub naszych bliskich. Aktywność instytucji publicznych, stopniowe wdrażanie szczepień mogło przemawiać do wyobraźni. Pamiętajmy, że dramatyczne historie związane z COVID, które obserwujemy wokół nas, czytamy o nich w mediach, są w skali makrospołecznej nie tak rozległe, jak niektóre epidemie czy różne inne kryzysy z przeszłości, a większość z nas nie doświadcza ich bezpośrednio. Zwróciłbym uwagę na to, że

grupy najbardziej zagrożone ze względów demograficznych, wiekowych to grupy, gdzie PiS jest mocno reprezentowany.

Trudno, żeby ta grupa zwróciła się w stronę opozycji, wśród której zdarzały się głosy kładące nacisk np. na wątpliwości prawne co do obostrzeń chroniących przed zarażeniem.

Dodajmy do tego problem opozycji, szczególnie liberalnej, która dawała się złapać w pułapkę niespójnej krytyki PiS-u. Z jednej strony próbowano krytykować PiS, że jest nie dość restrykcyjny w sprawie pandemii, a z drugiej wspierano czy wyrażano zrozumienia dla protestujących biznesmenów, broniono uczestników manifestacji, które siłą rzeczy nie wpisywały się w obostrzenia związane z pandemią.

Brakowało tu elastyczności, balansu, dostrzeżenia, który atak ma społeczne znaczenie, a która krytyka nie ma większego znaczenia z perspektywy wyborczej, a pogłębia niespójność przekazu.

Czyli za wzrost poparcia dla PiS odpowiada w dużej części opozycja?
Pierwszą lekcją, jaką ośrodki opozycyjne powinny odbyć chcąc konkurować z PiS-em, to kwestia podejmowania decyzji. W PiS-ie ośrodki decyzyjne są w partii, co do tego nikt nie ma wątpliwości, jak wygląda tam proces decyzyjny – zaczyna prezes. W zwłaszcza liberalnej opozycji można odnieść wrażenie, że jest inaczej, a proces decyzyjny zaczyna się od artykułów czy wpisów na Twitterze, które nie pochodzą od zawodowych polityków. To rozpoczyna dyskusję, ale często nie jest oparte na trwałej, strukturalnej wiedzy dotyczącej życia społecznego, a doraźnych emocjach. To po części dlatego PO uwikłała się w grę, której nie mogła wygrać, a która dla większości liberalnych wyborców była niezrozumiała.

Zachowanie lewicy jest lepiej zrozumiałe? Kto ma w tym sporze rację?
To głosowanie i zachowanie lewicy to fragment większej całości. Jeśli popatrzymy długofalowo na relację między SLD i lewicą a Platformą, to trzeba przyznać, że lewica ma dużo powodów do historycznej frustracji, może poza ostatnią Koalicją Europejską, gdzie została potraktowana w miarę partnersko, jednak i w 2019 za chwilę została odrzucona.

Lewica nigdy nie ogłosiła, że rezygnuje czy występuje. Ciąg wydarzeń został uruchomiony przy rozpadzie KE. Porozumienie lewicy pod skrzydłami SLD wyniknęło z tego, że KE została przez dwa pozostałe podmioty praktycznie rozwiązana. Kolejna rzeczą jest głosowanie w sprawie Piotra Ikonowicza, przecież polityka to też gesty. Nie istnieje żadne sformalizowane, instytucjonalne, trwałe porozumienie partii opozycji. Na dobrą sprawę wśród tych 4 podmiotów opozycyjnych każdy może o każdym powiedzieć, że zdradził. Pamiętajmy też, że SLD należy w PE do Partii Europejskich Socjalistów, a PO i PSL do EPL.

Można o polityce dużo rozmawiać, można używać do tego różnego typu języka, ale w istocie skali makro polityka to dziedzina, która oczekuje prostych i zrozumiałych decyzji.

Jeżeli ktoś popiera integrację europejską i pojawia się projekt, który niewątpliwie oznacza kolejny krok w tym kierunku, to wyborca w proeuropejskim społeczeństwie częściej uzna za zrozumiała decyzję o głosowaniu za. Jeżeli ktoś jest suwerenistą, bardziej czytelne będzie głosowanie przeciw.

Ostatnie badanie zaufania do Unii pokazało, że w Polsce spadliśmy o 6 punktów procentowych, z pozycji lidera przesunęliśmy się do środka. Czy to może być efekt antyunijnej retoryki, która jest prowadzona od kilku lat?
Paradoksalnie postawa PiS-u w sprawie KPO pokazuje, że ta retoryka kompletnie nie miała znaczenia. Jak przyszło co do czego, to PiS blokując KPO rozeszłoby się mocno ze swoją bazą wyborczą. To, że Zbigniew Ziobro nic nie zyskuje i nie ma perspektywy samodzielności, najdobitniej pokazuje, że teraz w Polsce nie ma przestrzeni dla eurosceptycznej prawicy, nawet na miarę tej, która istniała była przed wejściem i w czasie referendum, wypełniona narodowo-katolickimi schematami.

Myślę, że w Polsce poważny, pogłębiony eurosceptycyzm, raczej prawicowy, pojawi się dopiero w następnym pokoleniu, kiedy członkostwo w UE spowszednieje, kiedy wejście do Unii nie będzie już pochodną własnego doświadczenia czy doświadczenia pokolenia rodziców. Obecny spadek zaufania do UE jest związany z faktem, że w kryzysowej sytuacji w Europie zwyciężyły egoizmy państwowe. Nie tak dawno jeszcze wyszarpywano sobie transporty maseczek. Pamiętajmy także, że jako społeczeństwo mamy teraz szersze kontakty ze światem zachodnim, który złote lata ma dawno za sobą, wystarczy popatrzeć na wskaźniki ekonomiczne, demograficzne itd.

Kiedyś pozwoliłem sobie na prognozę, że PiS z partii, która zaproponowała dyskusję o zmianie konstytucji, bardzo szybko zmieni się w obrońcę jej kluczowych treści, ponieważ każda nowa ustawa zasadnicza, przy obecnej świadomości i zbiorze poglądów zwłaszcza wśród młodszych obywateli, byłaby z perspektywy konserwatywnej prawicy dużo bardziej niekorzystna. Jeśli rzeczywiście w Niemczech do władzy dojdą Zieloni, którzy, chociaż są fundamentalnie antyrosyjscy, co mogłoby ich z PiS-em łączyć, to jednak ze względu na wiele innych aspektów

PiS może zacząć kiedyś tęsknić za Angelą Merkel.

Może się okazać, że to był elastyczny partner, który nie stawiał zawsze wszystkiego na ostrzu noża i w ostatecznej instancji szukał nowego kompromisu.


Zdjęcie główne: Rafał Chwedoruk, Fot. Uniwersytet Warszawski

Reklama