Spodziewałem się bardziej mydlenia oczu, czyli ustawy, która celowo byłaby uchwalana w nieskończoność, która przewidywałaby jakąś specjalną, skomplikowaną procedurę przywracania sędziów. Tu mamy rozwiązanie legislacyjne, które jest dość jednoznaczne; wskazuje wyraźnie, że kadencja I Prezes SN nie została przerwa, podobnie jak funkcjonowanie sędziów. To jest absolutna zmiana narracji. Jest to rozwiązanie, które moim zdaniem ma na celu wygaszenie tego pola konfliktu, bo pamiętajmy, że takich pól jest więcej – mówi nam prof. Marcin Matczak, prawnik z Wydziału Prawa i Administracji UW. – Ta ustawa traktuje dość obcesowo rozwiązania prezydenta, bo właściwie likwiduje wszystkie ich skutki. Przypominam, że to prezydent najgłośniej przedstawiał twierdzenie, że pani I Prezes SN już nią nie jest, wysyłał listy przenoszące sędziów w stan spoczynku itd. – dodaje.

JUSTYNA KOĆ: Sejm ekspresowo przyjął nowelizację o Sądzie Najwyższym, która przywraca do orzekania sędziów wysłanych przymusowo na emeryturę. Sukces czy mydlenie oczu?

PROF. MARCIN MATCZAK: Moim zdaniem to jest rzeczywiście duży sukces obrońców praworządności, którzy przez ostatnie 3 lata wychodzili na ulice, protestowali, wskazywali, że tak być nie może, że w kraju w środku Europy rząd wyrzuca sędziów z sądu. Mówię to też dlatego, że spodziewałem się bardziej mydlenia oczu, czyli ustawy, która celowo byłaby uchwalana w nieskończoność, która przewidywałaby jakąś specjalną, skomplikowaną procedurę przywracania sędziów. Tu mamy rozwiązanie legislacyjne, które jest dość jednoznaczne; wskazuje wyraźnie, że kadencja I Prezes SN nie została przerwana, podobnie jak funkcjonowanie sędziów

To jest absolutna zmiana narracji. Jest to rozwiązanie, które moim zdaniem ma na celu wygaszenie tego pola konfliktu, bo pamiętajmy, że takich pól jest więcej. Zaskakujące jest to szczególnie dlatego, że do tej pory mieliśmy buńczuczne zapewnienia, że cała tzw. reforma sądownictwa jest w pełni legalna, a teraz mamy pełną kapitulację.

Jest to przyznanie racji krytykom tych zmian, zarówno w kraju, jak i za granicą, a więc jest to taka sama sytuacja, jak w przypadku ustawy o IPN: rząd po prostu wycofał się ze swoich pomysłów.

Reklama

Czy ta nowelizacja ma wpływ na dalsze postępowanie przed TSUE?
Ta nowelizacja została przedstawiona jako działanie podjęte w celu wykonania postanowienia TSUE o zabezpieczeniu. Ona jest zgodna z postanowieniem, ale samo postępowanie toczy się dalej. To, czy te zmiany idą tak daleko, aby można uznać, że całe postępowanie jest bezprzedmiotowe, tego nie wiem.

Na pewno polski rząd wskazuje, że wykonał postanowienia o zabezpieczeniu, a więc, jak rozumiem, na razie nie kwestionuje w żaden sposób tego, że postępowanie dalej może się toczyć.

Sędziowie mogą wrócić, ale pozostałe kontrowersyjne przepisy zostają. Podczas prac nad nowelizacją opozycja zgłaszała poprawki w tych kwestiach, np. aby to nie prezydent, ale I Prezes SN ogłaszał wolne stanowiska sędziowskie, ale żadna z nich nie przeszła.
Myślę, że trzeba być realistą. To, że rząd PiS wycofuje się z tego ataku na sądy, jest dobre. Dobre jest także to, że opozycja jest aktywna i próbuje pokazywać, jak powinno wyglądać prawidłowe uregulowanie sytuacji Sądu Najwyższego, a więc takie uregulowanie, które spowoduje, że będzie on naprawdę niezależny. Niemniej powtarzam, trzeba być realistą. Udało się bardzo dużo osiągnąć. Ta ustawa jest prawdziwym sukcesem obrońców demokracji i praworządności w Polsce. Myślę, że nie można było mieć nierealistycznych nadziei, że skoro w tej sprawie udało się wygrać, to uda się od razu wygrać w innych, tym bardziej, że tych problemów z praworządnością jest naprawdę wiele.

Jest problem Izby Dyscyplinarnej, problem Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, problem nowej KRS i oczywiście problem Trybunału Konstytucyjnego. Dziś jednak trzeba cieszyć się z tego, co jest i co udało się osiągnąć. To jest naprawdę duży sukces, który powinien być mocnym impulsem, aby kontynuować walkę na innych polach.

Pojawiły się obawy, że ta nowelizacja spowoduje wycofanie pytań prejudycjalnych z TSUE. Czy ta ustawa może mieć takie konsekwencje?
Wiem, że pojawiły się takie obawy, ale moim zdaniem są niedorzeczne, ponieważ nie ma związku między tą zmianą, która wykonuje postanowienie TSUE dotyczące konkretnego postępowania (tym konkretnym postępowaniem jest procedura naruszeniowa dotycząca ustawy o SN), a innymi procedurami, które w TSUE czy na poziomie Unii się toczą. To, co się stało, nie ma związku formalnego ani z procedurą z art. 7, ani też z osobnymi procedurami dotyczącymi poszczególnych pytań prejudycjalnych.

Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy władza polityczna, ustawodawcza i wykonawcza mogłaby zainterweniować w sposób legislacyjny i umorzyć, zabronić albo unieważnić pytania prejudycjalne. To byłby jeszcze większy problem i jeszcze większy konflikt z UE, niż ten dotyczący wieku emerytalnego sędziów.

To byłoby uderzenie w podstawową zasadę funkcjonowania UE i podstawową relację pomiędzy sądami krajowymi a TSUE. Ten pomysł wydaje się dziwny z jeszcze z jednego punktu widzenia: najwyraźniej polski rząd chce załagodzić spór z Komisją i TSUE. Zupełnie nieracjonalne by było, gdyby jedną ręka łagodził, a drugą rozpoczynał inny, jeszcze większy konflikt.

Czy ta nowelizacja była potrzebna?
Ta nowelizacja nie była potrzebna po to, aby wdrożyć postanowienie TSUE, ale proszę zwrócić uwagę, że idzie ona dalej niż postanowienie TSUE wymaga.

Ta nowelizacja nie jest zamrożeniem sytuacji i jakimś chwilowym przywróceniem tych sędziów do pracy, tylko wycofaniem się całkowitym z tej zmiany, która weszła w życie 3 kwietnia. Na to wskazuje uzasadnienie, w którym przyznano, że te zmiany były niekonstytucyjne.

Po co w uzasadnieniu nowelizacji jest napisane, że jest to odpowiedź na zarzuty niekonstytucyjności, po co tak bardzo jednoznacznie wskazuje się, że to rozwiązanie z nowym wiekiem przejścia w stan spoczynku jest możliwe do wprowadzenia tylko w odniesieniu do nowo powołanych sędziów? To są wszystko rozwiązania, które poprawiają ustawę o SN w taki sposób, aby była ona w pełni konstytucyjna, a nie zamrażają sytuacji do momentu, kiedy TSUE sprawę rozstrzygnie. To trochę wygląda tak, jakby polski rząd już się pogodził z tym, że to ostateczne orzeczenie TSUE będzie dla niego negatywne i zawczasu poprawił ustawę.

Zatem podsumowując odpowiedź na pani pytanie:

aby wykonać zabezpieczenie TSUE ta nowelizacja nie była potrzebna. Ale ponieważ ta nowelizacja idzie dalej, to można stwierdzić, że w pewnym sensie była potrzebna, aby usunąć z polskiego systemu prawa niekonstytucyjne regulacje.

Co się wydarzy, gdy TSUE wyda ostateczne orzeczenie? 
Postępowanie się toczy, więc orzeczenie będzie. Prawdopodobnie gdy ono się pojawi, to będziemy mieć autorytatywnie stwierdzone to, że polski rząd naruszył prawo, i to może być istotne. Nawet jeżeli nie będzie to mieć żadnych praktycznych skutków, bo ta nowelizacja te skutki odwraca, to proszę pamiętać, że zawsze stwierdzenie oficjalne bezprawności działań daje podstawę do dochodzenia roszczeń odszkodowawczych. Z pewnością możemy stwierdzić, że sędziowie nie mieli łatwego roku i można sobie wyobrazić, że z jakiegoś powodu będą chcieli dochodzić odszkodowań. Dlatego

bardzo ważne jest, aby pojawiło się orzeczenie, które jednoznacznie stwierdzi, że działania rządu wobec SN były bezprawne. Proszę zwrócić uwagę, że sama zmiana ustawy przez polski parlament nie jest dowodem na to, że te wcześniejsze działania były bezprawne. Zatem orzeczenie będzie ważne, bez względu na to, czy coś się praktycznie zmieni. Poza tym to orzeczenie ma znaczenie nie tylko dla Polski, ale i dla całej Unii.

Pozostaje jeszcze kwestia Trybunału Konstytucyjnego czy KRS, która jest zależna całkowicie od władzy wykonawczej. Te kwestie także są podnoszone w Brukseli i prędzej czy później rząd będzie się musiał z nimi zmierzyć.
Tak, tylko nie wiadomo, w jakiej formule. Pamiętajmy, że jest już procedura dotycząca tych wszystkich naruszeń, czyli procedura z art. 7. Problemem może być to, że jest to procedura pozasądowa, dodatkowo w jej przypadku potrzebny konsensus polityczny, który, jak wiadomo, trudno będzie uzyskać. Formalnie my nie mamy takiego czysto sądowego postępowania, które dotyczyłoby KRS czy TK. Niektóre pytania prejudycjalne zadawane przez polskich sędziów dotyczą pozostałych zmian, np. pytanie sędziego Tulei dotyczy Izby Dyscyplinarnej.

Nie można również wykluczyć, że będą także inne procedury uruchamiane przez Komisje, np. dotyczące KRS.

Na pewno dziś możemy stwierdzić jedno: została wygrana bardzo ważna bitwa w wojnie, która toczy się na wielu frontach. Myślę, że możemy powiedzieć, że w tej wojnie coś pękło po drugiej stronie. Może to jest ten moment, że należy iść dalej, może warto zachęcać UE, aby wdrożyła postępowanie naruszeniowe dotyczące KRS, albo spróbować zintensyfikować działania art. 7. To są rzeczy, które należy teraz rozważyć.

Czy ta nowelizacja oddala widmo kar, które mogłoby zostać nałożone na Polskę?
Moim zdaniem tak. Wykonanie postanowienia TSUE powoduje, że nie ma powodu karać Polski. To jest dobra informacja dla nas wszystkich, bo oczywiście to nie rząd by płacił kary, tylko my wszyscy.

W jakim świetle to stawia prezydenta? Wiemy, że ustawa o SN to był jego projekt…
Rzeczywiście można postawić sobie takie pytanie, tym bardziej, że

ta nowelizacja jest dość “agresywna” w stosunku do rozwiązań prezydenckich. Można było sobie wyobrazić bardziej wstrzemięźliwą nowelizację w tym zakresie.

Wspominał o niej jeden z wiceministrów: o wprowadzeniu specjalnej procedury przywracania sędziów. To byłaby zła procedura, ale takie rzeczy w polityce się robi. Ta ustawa traktuje dość obcesowo rozwiązania prezydenta, bo właściwie likwiduje wszystkie ich skutki. Przypominam, że to prezydent najgłośniej przedstawiał twierdzenie, że pani I Prezes SN już nią nie jest, wysyłał listy przenoszące sędziów w stan spoczynku itd. Najważniejsze w tej nowelizacji jest jednak to, że jest ona zgodna z polską konstytucją, nie musi być zgodna z oczekiwaniami prezydenta.


Zdjęcie główne: Marcin Matczak, Fot. YouTube/Myśl demokratycznie

Reklama