Sejm wybrał 15 nowych członków Krajowej Rady Sądownictwa. Kadencja poprzedniej została niekonstytucyjnie zakończona. W nowym składzie zasiądzie dziewięciu kandydatów wskazanych przez PiS i sześciu przez Kukiz ’15. Opozycja mówi o liście hańby i zamachu na demokrację. Wybór nowej KRS komentuje dla wiadomo.co prof. Marcin Matczak z Wydziału Prawa i Administracji UW. – To, co dzieje się z KRS, jest dalszym ciągiem logicznym wydrążania instytucji państwowych. Polega to na tym, że instytucje te istnieją dalej jako atrapy, można ich użyć, kiedy są potrzebne, natomiast pozbawione zostały jądra, które jest kluczowe do ich funkcjonowania. Tym jądrem jest niezależność.

PiS-owski KRS

W głosowaniu wzięło udział 267 posłów, nikt nie głosował przeciw, dwóch posłów wstrzymało się od głosu. Kluby: PO, Nowoczesna i PSL-UED nie wzięły udziału w głosowaniu. Wcześniej również bojkotowały KRS, nie zgłaszając swoich kandydatów.

Wybór nowej KRS poprzedziła burzliwa dyskusja. Opozycja wnioskowała o przerwę w obradach, odesłanie listy kandydatów do komisji i odroczenie posiedzenia. Wszystkie wnioski upadały.

Lista hańby

Nowa KRS składa się z dziewięciu kandydatów wskazanych przez PiS i sześciu przez Kukiz ’15. Opozycja nową radę nazywa listą hańby i mówi o “marcowych sędziach”. – To, co państwo proponujecie, to tak naprawdę jednolitość władzy państwowej – mówił podczas debaty Borys Budka. – Tworzycie KRS absolutnie podporządkowaną ministrowi sprawiedliwości. Pokazujecie Polakom, że wy boicie się niezależności sądów. Mogę obiecać jedno: każda osoba, która złamała konstytucję, będzie rozliczona – mówił.

Tajna lista marszałka

Opozycja zarzuca marszałkowi Kuchcińskiemu brak publikacji listy podpisów pod kandydaturami do KRS. – Marszałek Sejmu Kuchciński ukrywa przed opinią publiczną i posłami opozycji, w sposób niezgodny z przepisami, listy poparcia pod kandydaturami do KRS – mówił PO Borys Budka. Posłowie PO zapowiedzieli, że złożą zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie. – Opozycja obawia się, że zgłoszeni kandydaci do KRS mogą być z kręgu politycznego bliskiego obecnej władzy.

Reklama

JUSTYNA KOĆ: Sejm właśnie wybrał nową Krajową Radę Sądownictwa wybraną według niekonstytucyjnych zmian. Czy możemy mówić jeszcze o KRS?

PROF. MARCIN MATCZAK: To, co dzieje się z KRS, jest dalszym ciągiem logicznym wcześniejszych zjawisk, które w Polsce miały miejsce w ostatnich dwóch latach, a które w teorii opisuje się jako proces wydrążania instytucji państwowych. To wydrążanie polega na tym, że instytucje te istnieją dalej jako atrapy, można ich użyć, kiedy są potrzebne, natomiast pozbawione zostały jądra, które jest kluczowe do ich funkcjonowania. Tym jądrem jest niezależność

PiS podąża znanym już scenariuszem. Mieliśmy już taką sytuację w przypadku Trybunału Konstytucyjnego.
To była pierwsza instytucja, która została wydrążona, stała się w pełni zależna od polityków i przez to straciła swoją funkcję, którą powinna pełnić. Widać  było wielokrotnie na przykład przy okazji oceny ustawy o zgromadzeniach, ustawy o KRS czy niedawno przy okazji ustawy o IPN, jak ma działać TK i do czego służy. Prezydent albo inny przedstawiciel władzy przesyła tam ustawę i otrzymujemy przedstawienie, że w naszym państwie wszystko działa jak powinno. Przypadkowo tylko orzeczenie jest zawsze zgodne z linią władzy. Warto podkreślić tu, że

takie wydrążanie instytucji jest charakterystyczne dla całego autorytarnego świata. Wiąże się ono z tzw. przeciętnymi powołaniami, czyli powołaniami ludzi, którzy nigdy w normalnych warunkach by do tych instytucji nie trafili, ponieważ się do nich nie nadają.

Powody są różne: bo są słabi merytorycznie, albo nie spełniają wymogów etosowych, etycznych. Taką sytuację obserwowaliśmy przy wyborze sędzi Julii Przyłębskiej, która została wcześniej negatywnie oceniona przez sędziów jako nienadająca się do pracy w Sądzie Okręgowym, a mimo to trafiła do jednego z najwyższych sądów w Polsce, do sądu konstytucyjnego.

W KRS mamy do czynienia z podobną sytuacją. Kandydaci nie spełniają kryterium niezależności, ponieważ większość tych ludzi jest zależna wprost od ministra sprawiedliwości, bo albo pracowali w ministerstwie, albo są prezesami sądów, których powołał Zbigniew Ziobro w ostatnim czasie, lub nie spełniają warunków merytorycznych. W ich ocenach to wyraźnie widać, np. w ogromnej liczbie uchyleń wydanych przez nich wyroków w wyższych instancjach, czy w liczbie postępowań dyscyplinarnych, które wobec nich wszczęto.  W efekcie

do KRS powołani zostali ludzie, którzy w normalnej, to znaczy konstytucyjnej sytuacji nigdy by się tam nie znaleźli. A wszystko po to, aby utrzymać atrapowość tego ciała i udawać, że wszystko jest w porządku, choć oczywiście nie jest.

Władza nie ma wyboru. Opozycja zbojkotowała nową KRS, podobnie stowarzyszenia sędziowskie. Iustitia zapowiedziała nawet wykluczanie sędziów, którzy kandydowali.
Rozumiem, że to przewrotne pytanie, natomiast myślę, że bojkot to normalna reakcja ludzi przyzwyczajonych do praworządności, którzy oporem reagują na zmianę, która jest niekonstytucyjna, a tak naprawdę jest zmianą ustroju. Nic zatem dziwnego, że środowiska sędziowskie zareagowały bojkotem. Ten bojkot zakończył się sukcesem, bo

na 10 tys. polskich sędziów znalazło się tylko 18 osób, które zdecydowały się kandydować. Ci, którzy poparli kandydatów, wstydzą się ujawnić, co też świadczy o pewnym ich poczuciu, że to, co zrobili, jest w pewnym sensie niemoralne.

To, że nie można wybrać nikogo innego, wynika z faktu, że ta procedura wyboru członków KRS, w której kontrolę nad procesem przekazano politykom, spowodowała, że poważni kandydaci, na przykład sędziowie Sądu Najwyższego, nie chcieli brać udziału w tym postępowaniu. To nie jest wina sędziów, że nie chcą brać udziału w niekonstytucyjnej procedurze, to wina tych, którzy to niekonstytucyjne prawo stworzyli.

KRS ma konkretne zadania. Wydaje decyzje, powołuje sędziów. Jak zatem system sądowniczy ma funkcjonować, skoro większość środowiska uważa ten organ już za niekonstytucyjny?
To kolejny tragiczny efekt tego, co się stało z Polską praworządnością. Ja nie znam odpowiedzi na pani pytanie. To jest podobny dylemat, jak ten, czy wyroki TK wydawane po niekonstytucyjnym przejęciu tego ciała są ważne. To wielka tragedia polskiego kryzysu konstytucyjnego.

Do naszego porządku prawnego, który był mozolnie budowany przez blisko 30 lat, po to, aby nigdy już nie wróciły cechy porządku prawnego PRL, takie jak nieprzewidywalność i niestabilność, jak oparcie decyzji na prywatnym widzimisię polityków, wkradł się kompletny chaos.

Teraz już niemal żadnego wyroku, orzeczenia nie możemy być pewni. Nie wiemy, czy kiedyś wyroki TK nie zostaną uchylone ze względu na udział w orzekaniu tzw. sędziów dublerów, czy nie zostaną zlekceważone, tak jak wyroku TK, które zlekceważyła premier Szydło. Podobnie może być z działaniami, które podejmie nowa KRS. Jeżeli będzie funkcjonowała, a wszystko wskazuje, że będzie, to funkcjonowanie będzie polegało na przybijaniu pieczątek pod decyzjami zapadłymi w gabinetach politycznych. Ale te decyzje będą miały wpływ na życie konkretnych ludzi. Jakichś sędziów ta KRS powoła, jakichś awansuje, ci sędziowie będą wydawali wobec jakichś ludzi wyroki i powstaje pytanie: co będzie, jeżeli z tej piramidy prawnych klocków, którą politycy ułożyli, ktoś kiedyś wyciągnie klocek będący na samym dole? Co jeżeli kiedyś jakiś sąd stwierdzi, że ta ustawa, na podstawie której ta komisja wybrała sędziów, jest niekonstytucyjna, więc jej decyzje są, być może, też niekonstytucyjne, czyli co za tym idzie powołania sędziów będą niekonstytucyjne?

Czy wobec tego wyroki orzekane przez tych sędziów będą obowiązywać? Powstaje ogromy chaos, później niestety będzie trzeba po kolei te wszystkie sprawy rozpatrywać.

Czy wobec tego widzi pan dalej pole do rozproszonej kontroli konstytucyjnej?
Taka przestrzeń zawsze jest, tylko wyobraźmy sobie, w jaki sposób sędzia ma stosować tę rozproszoną kontrolę w tej sytuacji. Decyzje podejmowane przez KRS to decyzje dotyczące indywidualnych sędziów. Mamy tu zatem dwie możliwości, albo nadal będzie trwał bojkot KRS, nikt nie będzie wnioskował o powołanie na stanowisko sędziego i o awans. Jest to mało prawdopodobne, chociaż można sobie wyobrazić, że pewna grupa ludzi wstrzyma się od awansu, mimo że będzie to oczywiście bolesne. Podobna sytuacja jest z profesurą. Niektórzy dopóki prezydentem będzie Andrzej Duda, nie będą chcieli przyjąć z jego rąk nominacji, ponieważ łamał konstytucję. Na tytuł profesorski pracuje się całe życie, więc zależy im, aby z godnych rąk taki tytuł przyjąć. Oczywiście będą też tacy, którzy nie będą mieć skrupułów, jak ta osiemnastka, która do KRS kandydowała. Ten sędzia, który przyjmie awans z rąk nowej KRS, zapewne nie będzie stosował rozproszonej kontroli konstytucyjnej. Co jednak się stanie, jeśli taki sędzia trafi do składu z innymi sędziami?

To będą bardzo trudne sytuacje, jedni sędziowie będą bojkotować drugich, zgłaszać zdania odrębne co do ich powołania przez niekonstytucyjną KRS. Trudno to sobie wyobrazić.

Panie profesorze, już 3 kwietnia zacznie obowiązywać PiS-owska ustawa o SN. Czego spodziewa się pan po jej wejściu w życie?
Spodziewam się przybicia gwoździa do trumny Sądu Najwyższego. Wiadomo było od samego początku, że jednoczesny atak na KRS i SN  miał na celu powstanie wakatów w Sądzie Najwyższym i obsadzenie ich według politycznego klucza. Jestem pewien, że ta cała sytuacja doprowadzi do tego, że niezwykle ważne dla tego sądu dwie izby, które będą obsadzane od zera, czyli izba odpowiedzialna za skargę nadzwyczają i kontrolę publiczną, czyli m.in. za kontrolę wyborów, oraz izba odpowiedzialna za postępowania dyscyplinarne prowadzone wobec sędziów i prawników, zostaną obsadzone politycznymi nominatami. Znowu będziemy pewnie mieli do czynienia z podobną sytuacją, jak przy KRS, czyli bojkocie sędziów.

Nie zgłoszą się ludzie porządni, którzy uważają, że KRS oraz tryb powołania do SN są niekonstytucyjne, natomiast znajda się tacy, których przekupią srebrniki proponowane przez władzę, czyli ten 40-proc. dodatek do pensji.

Moim zdaniem, to będą znowu tzw. przeciętne powołania, być może część z nich to będą byli prokuratorzy?

Miejmy nadzieję, że w przypadku SN będziemy mieć sytuację, że nie zgłosi się wystarczająca liczba kandydatów i dzięki temu będzie jakaś obstrukcja tego procesu wydrążania instytucji państwa prawa. Wypełnienie tych dwóch izb politycznymi nominatami będzie nie tylko gwoździem do trumny polskiej praworządności, ale być może nawet i polskiej demokracji. Jeżeli ci ludzie będą odpowiedzialni za stwierdzenie ważności wyborów, to w przypadku nieprawidłowości trudno oczekiwać od nich niezależnej od polityków decyzji.


Zdjęcie główne: Marcin Matczak, Fot. YouTube/Wolne Sądy

Reklama

Comments are closed.