Kaczyński nie zna i nie rozumie UE, traktuje ją jak organizm, który śmie wpływać na ograniczenie jego “reform”, jego władzy, a jego poplecznicy klepią androny o ograniczaniu suwerenności – mówi nam prof. Barbara Kudrycka, była minister nauki, eurodeputowana PO. Pytamy też o spór polskiego rządu z Unią i mowę nienawiści. – Tę spiralę nienawiści nakręcił sam Jarosław Kaczyński, który wyzywał opozycję od zdradzieckich mord. On dał i sobie, i politykom swojego ugrupowania przyzwolenie na ten niewyobrażalnie agresywny język w sferze publicznej. Ten jad sączy się w Sejmie, w mediach publicznych, w wypowiedziach prominentnych polityków. I wyzwala agresywne zachowania – mówi Kudrycka.

JUSTYNA KOĆ: Pani profesor, chciałam zapytać o niedawne wydarzenia w Katowicach, pani portret znalazł się na szubienicy. Całą sytuację widzieli policjanci, którzy nie zareagowali. Jest pani zniesmaczona tą sytuacją?
BARBARA KUDRYCKA:
Głęboko mnie to poruszyło, bo w tym “happeningu” zobaczyłam powrót do najgorszych wydarzeń z historii: samosądów, militaryzacji samozwańczych ruchów społecznych, wsparcia dla idei totalitarnego państwa i wrogiego nacjonalizmu – na tym budowały swoją siłę ruchy faszystowskie w Europie…

W Katowicach zawieszono na szubienicach portrety 6 żyjących osób, nie literackich lub historycznych postaci. Sześciu eurodeputowanych, którzy mają mandat od polskich wyborców. Ale najbardziej zaskoczona byłam brakiem reakcji policji. Przecież

policja jest od tego, aby zapobiegać przestępstwom, a tutaj ochraniała tych, którzy podżegali do zbrodni. Policja ochraniała przestępców!

Wydarzenie w Katowicach było eskalacją tego, co działo się na tzw. marszu niepodległości? To nie pierwszy raz, gdy policja daje przyzwolenie na manifestacje tego typu poglądów.
Marsz 11 listopada był tego przykładem. Manifestanci nieśli transparenty z nacjonalistycznymi i rasistowskimi hasłami: “Europa będzie biała albo bezludna” czy “Śmierć wrogom ojczyzny”. Ale to nie pierwszy raz. Przecież ciągle słyszymy o incydentach pobicia za kolor skóry, za używanie obcego języka. Spalenie kukły Żyda czy wybicie szyb w Ośrodku Kultury Muzułmańskiej są tego dopełnieniem. Ci niedojrzali i chyba nie najlepiej wykształceni zadymiarze bez znajomości kontekstu historycznego szafują XVIII-wiecznymi hasłami o Targowicy i odwołują się do haniebnych wzorców, jakie przyświecały ruchom faszystowskim Europy z początków XX wieku. Najgorsze, że są przez PiS instrumentalnie wykorzystywani.

Reklama

PiS przez lata budowało sobie to “zbrojne ramię”, karmiło je swoją mową nienawiści. To przecież od polityków tej partii słyszeliśmy o zdrajcach, zaprzańcach narodu, Targowicy.

Tę spiralę nienawiści nakręcił sam Jarosław Kaczyński, który wyzywał opozycję od zdradzieckich mord. On dał i sobie, i politykom swojego ugrupowania przyzwolenie na ten niewyobrażalnie agresywny język w sferze publicznej. Ten jad sączy się w Sejmie, w mediach publicznych, w wypowiedziach prominentnych polityków. I wyzwala agresywne zachowania.

Pani profesor, pani portret był na tej szubienicy – według tych, którzy go powiesili – ponieważ podczas debaty o Polsce zagłosowała pani razem z 5 innymi posłami za “sankcjami” dla Polski. Dlaczego?
Utożsamienie rezolucji Parlamentu Europejskiego o stanie praworządności w Polsce z sankcjami to kolejna manipulacja PiS! Nawet niektórzy dobrzy dziennikarze tej manipulacji ulegli.

W rezolucji nie było ani słowa o sankcjach, natomiast było o demolowaniu Trybunału Konstytucyjnego, zamachu na niezawisłość sędziów, o zagrożeniu wolności mediów i wzroście nastrojów nacjonalistycznych w Polsce. Głosowałam za tą rezolucją, bo są granice tolerancji wobec naruszania praworządności i wolności obywatelskich w naszym kraju.

Praworządność jest konstrukcją, od której zależą losy Polski jako demokratycznego państwa prawa. To, co robi z Polską PiS, jest jak taranowanie konstrukcji budynku z pełną świadomością, że bez niej cały się rozsypie.

I przeciwko tym naruszeniom protestują tysiące ludzi, którzy czują się i Polakami, i Europejczykami, dla których Unia Europejska nie jest wrogim mocarstwem, dybiącym na naszą suwerenność, ale wspólnotą, którą współtworzymy. I w której chcemy pozostać! Dla mnie nasza konstytucja, nasze prawo i cywilizacyjne wartości Zachodu, umocowane w traktatach europejskich, to fundamenty bezpiecznej, stabilnej rzeczywistości. Takiej, w której porządek społeczny i szacunek dla drugiego człowieka przezwyciężają niesprawiedliwość i nienawiść.

Powiedziała pani, że to zaczęło się od przejęcia Trybunału Konstytucyjnego, ale wielu uważa, że to Platforma otworzyła drogę do przejęcia TK, wybierając dwóch sędziów przed zakończeniem kadencji ich poprzedników.
Dla PiS każdy pretekst jest dobry, by destabilizować państwo.

Platforma nigdy nie pozwoliłaby na upolitycznienie Trybunału Konstytucyjnego i zachwianie żelaznej zasady trójpodziału władzy.

W trakcie naszych rządów wyroki Trybunału były publikowane i respektowane. I nikomu nie przyszło do głowy, by mogło być inaczej!

Ale zawsze Trybunał był instytucją, za którą rządzący nie przepadali. Przecież został powołany po to, by kontrolować rządzących, by patrzeć im na ręce i pilnować, czy ich ustawy nie naruszają konstytucji. Jako minister nauki także miałam trudne relacje z TK, z jednego z rozwiązań ustawowych, którego byłam autorką, po orzeczeniu Trybunału trzeba było się wycofać.

Czy Unia może nam pomóc wyjść z tego?
Jeśli w Polsce nie funkcjonują już właściwie instytucje kontroli władzy, do których należy Trybunał Konstytucyjny, sędziowie tracą niezawisłość, Rzecznikowi Praw Obywatelskich systematycznie obcina się fundusze, a telewizja państwowa stała się tubą propagandową władzy, to cóż nam pozostało? Jeszcze tylko Unia Europejska. Polska zobowiązała się w momencie akcesji do przestrzegania jej praw i respektowania jej wartości.

Arbitraż instytucji i sądów Unii Europejskiej nie jest “zewnętrzną ingerencją”, jak absurdalnie rysował to w swoim niedawnym orędziu prezydent Duda. Unia Europejska upomina się o prawa Polaków – Europejczyków – do życia w demokratycznym kraju, a nie pod autorytarną władzą prezesa Kaczyńskiego.

Na szczęście w UE dobrze wiedzą, że Polacy są społeczeństwem, które kocha wolność. I nie pozwolą sobie narzucić kagańców; ograniczenia wolności zgromadzeń, wolności słowa, zamknięcia granic czy likwidacji programu Erasmus itd. Unia występuje w obronie tych naszych wolności.

Boi się pani, że to się skończy Polexitem?
Mam pełną świadomość, że PiS bezpośrednio prowadzi do tego. I wówczas sankcje finansowe lub odebranie głosu w Radzie będą naprawdę bez znaczenia…

Kaczyński nie zna i nie rozumie UE, traktuje ją jak organizm, który śmie wpływać na ograniczenie jego “reform”, jego władzy, a jego poplecznicy klepią androny o ograniczaniu suwerenności. Dlatego najchętniej by nas z tej “wrażej” Unii wyprowadzili. Ale muszą liczyć się z proeuropejskim nastawieniem większości Polaków oraz niezaprzeczalnymi korzyściami, jakie dzięki członkostwu odczuwają obywatele: rolnicy, lokalne samorządy, przedsiębiorcy, naukowcy czy studenci.

Dla nich najwygodniej byłoby, gdyby to Unia sama nas wyrzuciła, bo za to propagandowo obwinią Tuska i PO. Dziś nie ma takich możliwości traktatowych, ale czy pozostałe państwa członkowskie będą mieć wobec Polski rządzonej przez PiS nieskończoną cierpliwość?

Co by się stało, gdyby zostały sfałszowane wybory parlamentarne czy samorządowe? Przecież już teraz przeprowadzane są takie zmiany w PKW i w ordynacji wyborczej, które mają zagwarantować PiS wieczną władzę. Nie będzie niezależnej Państwowej Komisji Wyborczej, by temu zapobiec, i niezależnych sądów, by to zakwestionować. Czy Europa będzie chciała mieć w swojej wspólnocie pisowską dyktaturę?  

Wyobraża to sobie pani?
Dziś już wszystko jestem w stanie sobie wyobrazić. Ale dwa lata temu, gdy PiS obejmował władzę, zakładałam, że będą spory wokół reformy oświaty, systemu emerytalnego czy funduszy na naukę.

W najśmielszych snach nie brałam jednak pod uwagę, że będzie rujnowany ustrój państwa, lekceważona Konstytucja RP, zastraszani obywatele uczestniczący w protestach, że generałowie Wojska Polskiego będą nękani przesłuchaniami, bo krytykowali ministra obrony za destrukcję armii.

Tak, wówczas nie byłam sobie w stanie tego wyobrazić, a dzisiaj biorę pod uwagę już wszystko.

Jak tu, w Parlamencie Europejskim, jest odbierana ta irracjonalna polityka Polski? Mówię np. o wystąpieniu europosła z PiS, posła Legutki, który najpierw krzyczał, a potem oburzony wyszedł ostentacyjnie z sali. Wstyd pani?
Wstydzę się za to, że eurodeputowani PiS pokazują twarz kłótliwego, zaciętego i skrajnie aroganckiego Polaka. Kiedyś takie zachowania traktowano jako egzotykę,

dzisiaj narasta obawa, że populistycznymi i nacjonalistycznymi hasłami zostaną zaindukowani inni, także młodzież.

Dlatego widząc zagrożenia, znane już ze współczesnej historii Europy – nikt tego nie lekceważy.

Pani profesor, na koniec proszę o komentarz do reformy Gowina: jest dobra, czy zła?
Zgadzam się z twierdzeniem, że “reforma Gowina to Kudrycka, tylko gorzej”. Reforma ta realizuje te same cele, które realizował rząd PO: poprawę jakości nauki, lepsze zarządzanie uniwersytetami, umiędzynarodowienie nauki i uczelni wyższych, promocję polskich odkryć i innowacji w świecie. Ważne, że Gowin w pracach nad ustawą wziął pod uwagę rekomendacje ekspertów Komisji Europejskiej. To “gorzej” polega na tym, że

reforma Gowina nie ustrzegła się takich słabości, jak nadmierna kontrola nad uniwersytetami czy pewna dowolność w zamykaniu kierunków studiów. To otwiera drogę do ideologizacji uniwersytetów i życia akademickiego.

Fatalnie jest jednak, że minister nauki nie zabiera głosu, gdy dziś w debacie publicznej górę biorą nie fakty poparte badaniami naukowymi, ale przekłamania, zabobony czy wywody religijne, którym z upodobaniem oddają się posłowie i senatorowie, ministrowie oraz rozmaici “uduchowieni guru”, mający realny wpływ na decyzje rządzących.


Zdjęcie główne: Barbara Kudrycka, Fot. Flickr/Maciej Śmiarowski/KPRM, licencja Creative Commons

Reklama

Comments are closed.