Głośny sprzeciw opozycji, wyłączanie mikrofonów posłom PO, w końcu zakaz zadawania pytań – w takiej atmosferze PiS przegłosował dziś nowe prawo o zgromadzeniach. – Minister Błaszczak będzie decydował, kto może protestować, a marszałek Sejmu już decyduje, kto może zabrać głos – grzmieli posłowie PO. Opozycja nie ma wątpliwości, że projekt jest haniebny, niedemokratyczny i niekonstytucyjny. Za zmianami rękę podniosło 224 posłów, 196 było przeciw, a 14 wstrzymało się od głosu.

Błaszczak: to ustawa o rozwiązywaniu konfliktów

Co przewiduje nowe prawo? Możliwość otrzymania na trzy lata zgody na cykliczne organizowanie zgromadzeń i brak możliwości organizacji konkurencyjnego zgromadzenia w tym samym miejscu. Co ważne, zgodę na takie demonstracje będzie wydawał wojewoda, czyli przedstawiciel rządu w terenie. Poza tym uchwalone przepisy dają pierwszeństwo zgromadzeniom organizowanym przez organy władzy publicznej oraz kościoły i związki wyznaniowe.

– Te przepisy nie ograniczają praw obywatelskich – mówił z sejmowej mównicy minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak. Według niego, za to “spowodują rozwiązanie problemów związanych z konfrontacja pomiędzy jedną grupą manifestującą a drugą. Jest to ustawa o rozwiązywaniu konfliktów społecznych”. Opozycję przy okazji oskarżył, że to jej zależy na burdach: – To wy mówiliście, że jesteście totalną opozycją, że będziecie z rządem walczyli przez ulicę i zagranicę.

– Czy pan pamięta, jak minister spraw wewnętrznych w 1981 i 82 roku uzasadniał wprowadzenie godziny policyjnej? Właśnie tak, że nie będzie awantury i będzie spokój. Długą drogę pan przeszedł, hańba! – tak ministrowi odpowiadał poseł PO Sławomir Nitras.

Reklama

Opozycja: Polacy i tak będą walczyć o wolność

– Polacy o swoją wolność będą walczyć do ostatniej kropli krwi. Niezależnie od tego, czego im zakażecie – ostrzegała z sejmowej mównicy posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus. – Panie prezesie, pomimo braku waszej zgody tłumy Polaków będą krzyczeć precz z PiS-em – mówił także poseł PO Andrzej Halicki.

Politycy opozycji tłumaczą, że zapisy o zgromadzeniach cyklicznych, zgoda wojewody i pierwszeństwo władzy to nic innego, jak możliwość zablokowania każdego innego zgromadzenia. – Rząd popiera prawo, które da możliwość zablokowania manifestacji przez wojewodów. To praktyki zachodnieuropejskie, czy jednak wschodnieuropejskie? – pytała posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz. A posłanka PO Monika Wielichowska domagała się reakcji rządowego pełnomocnika ds. równego traktowania: – Wyjdź pan z cienia i zacznij reagować, kiedy zabijane jest społeczeństwo obywatelskie.

Krytyczne opinie wydali także Rzecznik Praw Obywatelskiej, Helsińska Fundacja Praw Człowieka i Biuro Legislacyjne Sejmu. – Ci, którzy krytykują, zwykle są ignorowani. Nie chcecie, żeby doszło do wysłuchania publicznego, to skandaliczne zachowanie. Wy słuchacie tylko jednej osoby – Jarosława Kaczyńskiego – podsumował poseł Nowoczesnej Jerzy Mejsztowicz.
Protestować próbowała także posłanka PO Henryka Krzywonos: – Boicie się naszych zgromadzeń…- zdążyła powiedzieć. Ale Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wyłączył jej mikrofon, twierdząc, że zakłóca obrady Sejmu i uniemożliwia ich prowadzenie. Zakończył też możliwość zadawania pytań.

“Komuna wróciła!”

Takie okrzyki słychać było w ławach opozycji. Poseł PO Sławomir Neumann domagał się zmiany sposobu prowadzenia obrad, krytykując zachowanie marszałka Sejmu: – To niebywały skandal. Niech pan przywoła się do porządku. Pan minister Błaszczak będzie decydował, kto może manifestować, a pan teraz wydaje decyzje, kto może zabierać głos w Sejmie. Tylko ludzie PiS-u mogą mówić, opozycja nie.

Wniosek oczywiście nie został uwzględniony.

Kukła Wałęsy w tle gorącej dyskusji, Jarosław Kaczyński na mównicy

Do wyjścia na sejmową mównicę (a zdarza się to bardzo rzadko) prezesa PiS sprowokował poseł Nowoczesnej Krzysztof Mieszkowski, zarzucając Kaczyńskiemu, że wraz z bratem w latach 90. spalili podczas demonstracji kukłę Lecha Wałęsy: – PiS boi się demokracji i demonstracji, jak diabeł święconej wody. A chciałbym państwu przypomnieć, że 1993 roku pod parlamentem bracia Kaczyńscy spalili kukłę Lecha Wałęsy.

W odpowiedzi prezes PiS zwrócił się do marszałka Sejmu o przerwę i zwołanie konwentu seniorów: po to, aby klub Nowoczesna został troszkę choćby poinformowany o biegu historii ostatnich 25 lat. Pan w tym momencie zapomniał o pewnym fakcie. W roku pańskim 93 mój świętej pamięci brat był prezesem Najwyższej Izby Kontroli i w żadnych demonstracjach nie uczestniczył. Ja też żadnej kukły nie paliłem – mówił Kaczyński. Schodząc z mównicy był przez posłów PiS nagradzany brawami i owacjami na stojąco.


pap-maly Zdjęcie główne: PAP/Paweł Supernak.

Zapisz

Zapisz

Reklama