Teraz przyszedł czas na ograniczenie tabletki “dzień po”. PiS chce, żeby była dostępna tylko na receptę. Na tym posiedzeniu Sejm miał się zająć projektem ustawy ograniczającej dostęp do antykoncepcji awaryjnej, ale ostatecznie nie zdążył. Sprawa powróci za 2 tygodnie. – Będziemy jednym z dwóch krajów UE, w którym ta tabletka jest na receptę – mówi posłanka PO Monika Wielichowska. – Będziemy jeszcze pisać list otwarty do prezydenta, nie wykluczamy też strajku kobiet – zapowiada w rozmowie z wiadomo.co Maja Mazurkiewicz z Koalicji Mam Prawo. Przyznaje, że “źle czuje się jako kobieta w państwie PiS”.


Dlaczego kobiety nie mogły wejść do Sejmu po to, by przysłuchiwać się debacie na temat ograniczenia dostępu do tabletki ellaOne? W środę – tego dnia debatowano nad tym projektem na sali plenarnej – doszło do wiele mówiącego zajścia. Do Sejmu nie mogły wejść kobiety, które chciały przysłuchiwać się dyskusji. Tzn. ostatecznie do gmachu parlamentu weszły, ale już po zakończeniu procedowania, po trwającej dwie godziny awanturze. Sytuację opisuje w rozmowie z wiadomo.co posłanka PO z sejmowej komisji zdrowia Monika Wielichowska.

Wielichowska: W parlamencie czuję się jak wróg

Kamila Terpiał: Uczestniczyła pani w zamieszaniu wokół wejścia przedstawicielek Czarnego Protestu do Sejmu. Dlaczego na początku nie dostały zgody, a następnie nie mogły wejść także na zaproszenie parlamentarzystów PO?
Monika Wielichowska: Dzień przed debatą na temat wprowadzenia tabletki ellaOne tylko na receptę posłowie PO zgłosili do Kancelarii Sejmu listę osób, które chciały przysłuchiwać się debacie na miejscu. Ale dzień później okazało się, że po pierwsze, ten punkt został przeniesiony z godz. 13 na godz. 11, a po drugie, kiedy 8 kobiet chciało wejść do Sejmu, okazało się, że zgłoszonej wcześniej listy nie ma. Nastąpiły poszukiwania, ale lista się nie znalazła. Dlatego próbowaliśmy panie wprowadzić jako naszych gości, zgodnie z regulaminem Sejmu. Okazało się, że nie możemy. Udało się dopiero po ponad 2 godzinach negocjacji. Ale po drodze też było kilka nieprzyjemnych zdarzeń. W pewnym momencie zgodę na wprowadzenie dwóch osób otrzymał Bartosz Arłukowicz, natomiast ja i dwie inne panie posłanki nie. Jak zapytałam, czym różni się zgłoszenie posła Arłukowicza od mojego, usłyszałam, że płcią. To jest skandal!

Będziecie coś z tym robić?
Tak, będziemy domagać się wyjaśnień od marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Czujemy się intruzami w miejscu, w którym pracujemy. Nasi goście są naszymi gośćmi, jesteśmy przecież za nich odpowiedzialni. Nigdy nie było takich problemów. Przepychanki trwały 2,5 godziny, przez ten czas debata się odbyła, i tyle.

O czym świadczy to zamieszanie?
Tylko o jednym: że PiS od wielu miesięcy jest na wojnie z kobietami, ale jednocześnie boi się kobiet. Dzisiaj panie już weszły bez problemu. Szefowa Kancelaria Sejmu dostała chyba nauczkę.

Reklama

Myśli pani, że PiS pod presją nie wycofa się z zapisu ograniczającego dostęp do ellaOne?
Cały czas mam nadzieję, że się wycofa. Jeżeli nie, to będziemy jednym z dwóch krajów w UE, w którym ta tabletka jest na receptę. Drugim są Węgry, tylko tam jest krajowy odpowiednik. Próbowałam uświadamiać rządzących i będę to jeszcze powtarzać, że PiS wpisuje się w rozszerzenie podziemia aborcyjnego w Polsce. Chodzi o to, że robią kilka rzeczy na raz: ograniczają antykoncepcję, promują klauzulę sumienia, kalendarzyk przedmałżeński i tabletkę na potencję. Cały czas mam nadzieję, że wycofają się z tego złego prawa dla kobiet, ograniczającego ich wolności. Jeżeli nie, to jest jeszcze Senat i prezydent. Trzeba walczyć do końca. Może przegramy bitwę, ale wygramy wojnę.

– Łamane są moje prawa jako kobiety i obywatelki – mówi w rozmowie z wiadomo.co Maja Mazurkiewicz z Koalicji Mam Prawo. Jedna z kobiet, która nie mogła wejść do Sejmu. Rozmawiamy też o tym, jak kobieta czuje się w państwie PiS i czy kobiety będą jeszcze walczyć.

Kamila Terpiał: Dlaczego była pani persona non grata w Sejmie?
Maja Mazurkiewicz: To bardzo zastanawiające, jak PiS traktuje suwerena, o którym tak dużo mówi. Jesteśmy reprezentantkami środowisk kobiecych i nasze prawa łamane są już od dłuższego czasu. Jesteśmy kobietami, które chcą decydować o swoim życiu i zdrowiu, ale PiS chce nam tego zabronić. Znamienne jest, że jednocześnie wprowadza lek na potencję dla mężczyzn.

Udało się paniom porozmawiać z ministrem zdrowia Konstantym Radziwiłłem?
Takie próby były podejmowane. Jako Koalicja Mam Prawo wysyłaliśmy pisma do pana ministra. Wiem też, że część ginekologów proponowała ministrowi, aby wprowadzić receptę na tabletkę “dzień po” przed 18. rokiem życia, to miało być rozwiązanie kompromisowe. Środowiska kobiece uważają oczywiście, że powinna być dostępna dla wszystkich, ale też chciałyśmy znaleźć jakiś kompromis. Z tego, co wiem, lekarze też nie otrzymali od ministra żadnej odpowiedzi. Jedyne, co cały czas słyszymy od Konstantego Radziwiłła, to że dzieci łykają te tabletki jak dropsy, co nie jest prawdą. Minister chyba też nie zna działania tego leku, nazywając go lekiem wczesnoporonnym.

Pani poseł powiedziała, że trzeba walczyć do końca. Czy zamierzacie jeszcze coś w tej sprawie robić?
Musimy się zastanowić, jakie kroki w tej sprawie możemy jeszcze podjąć. Myślimy cały czas, czy nie zorganizować znowu strajku kobiet. Na pewno jeżeli ustawa zostanie w takim kształcie przyjęta, będziemy pisać list otwarty do prezydenta, bo on będzie ostatnią deską ratunku. Ale działać musimy, bo to jest ewidentne łamanie naszych praw.

Jako kobieta jak czuje się pani w państwie PiS?
Bardzo źle. Cały czas nie mogę uwierzyć w to, że tak bardzo zmieniamy się na niekorzyść i jak bardzo łamane są moje prawa jako kobiety i obywatelki. Wtedy, kiedy nie mogłam wejść do Sejmu, złamano także moje prawa jako obywatelki.

PiS po Czarnym Proteście wycofał się z zamiaru zaostrzenia ustawy aborcyjnej. Myśli pani, że politycy partii rządzącej będą chcieli do tego wrócić?
Myślę, że tak. Zresztą oni tego nawet nie ukrywają. Nasze prawa są systematycznie ograniczane.

Dlaczego tak się dzieje?
To jest pytanie do Prawa i Sprawiedliwości, dlaczego dyskryminują kobiety. Ale widać to wyraźnie, że to mężczyźni są stawiani na piedestale.

Chociaż premierem jest kobieta.
Jest, ale czy ma coś do powiedzenia? Przecież za sznurki pociąga mężczyzna.

Jeżeli będzie trzeba, jesteście gotowe znowu wyjść na ulice?
Organizacje kobiece pokazały swoją siłę podczas Czarnego Marszu. PiS powinien wiedzieć, do czego nas zmusza i do czego jesteśmy gotowe. Jeżeli nadal będą systematycznie ograniczane nasze prawa, wyjdziemy na ulice.


Zdjęcie główne: Strajk kobiet, Plac Konstytucji; Fot. Flickr/PO

Reklama