Niemcy biją na alarm, bo z Odrą znowu dzieje się coś niepokojącego. Czy rzeka ponownie będzie przeżywała swoją śmierć?

Można odnieść wrażenie, że polski rząd uważa sprawę katastrofy ekologicznej na Odrze za zamkniętą. Rządowa narracja obracała się wokół “naturalnych czynników”, które miały doprowadzić do dramatu na rzece.

Zaczęto dawać do zrozumienia, że Odra w sumie to się już oczyściła i wskaźniki pomiaru zanieczyszczeń wracają do normy. Ryby zaraz znowu zaczną normalnie pływać i jest po problemie. Dla odwrócenia uwagi, rząd wspólnie z prorządowymi mediami zaczął szukać podobnych przypadków… za poprzednich rządów.

Badamy i porównujemy podobne kryzysy na rzekach jak na Odrze. 2009 Bug i Narew 200 ton śniętych ryb. Przyczyna podana wtedy oficjalnie to najprawdopodobniej przyducha. Gdzie są raporty, badania, analizy tej katastrofy? – pisała w sierpniu Anna Moskwa, szefowa resortu klimatu.

Reklama

Michał Szczerba i Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej uważają, że całą sprawę zamieciono pod dywan, a opublikowany raport rządowego zespołu ds. zatrucia Odry nie brzmi do końca wiarygodnie.

Odra znowu zasolona

W Odrze zakwitły złote algi, które są silnie trującym glonem i to one przyczyniły się do masowego śnięcia ryb. Problem polega na tym, że ich naturalnym środowiskiem są wody silnie zasolone gdzie mogą się rozwijać. Parametry Odry wskazywały na duże zasolenie, które mogło być spowodowane zrzutami wód pokopalnianych.

Problem polega na tym, że współczynniki rzeki ponownie wykazują gigantyczne zasolenie. Informuje o tym strona niemiecka. O sprawie pisze “Gazeta Wyborcza” za Zeit Online. – Brandenburski urząd ds. ochrony środowiska na swojej automatycznej stacji pomiarowej we Frankfurcie nad Odrą znowu wykrył duże ilości soli – czytamy.

Przewodność elektryczna, wskaźnik zawartości soli, jest nieco niższa niż przed wymarciem ryb latem. Ale teraz mamy w Odrze dwa razy więcej wody. Oznacza to, że ilość soli jest co najmniej tak samo lub nawet wyższa niż latem – mówi cytowany przez portal naukowiec Christian Wolter z berlińskiego Instytutu Ekologii Słodkowodnej i Rybołówstwa Śródlądowego im. Leibniza.

Jak zwraca uwagę Christian Wolter, temperatura wody jest teraz na szczęście zbyt niska, co uniemożliwia zakwit trujących alg. – Przeraża mnie jednak to, że po katastrofie letniej nic się nie zmienia w sprawie jej przyczyn. I to tylko dlatego, że nie widać już martwych ryb – podkreśla.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Reklama