Rząd w czerwcu i lipcu prosił Polaków, żeby nie kupowali węgla, bo niedługo będzie tańszy. Prośby i zapewniania kończą się katastrofą.

Na początku czerwca rzecznik rządu Piotr Müller był gościem TVN24. To był czas w którym rozgorzała dyskusja na temat dostaw węgla i interwencyjnego polecenia, jakie dał premier Mateusz Morawiecki podległym spółkom węglowym. W trybie alarmowym miały załatwić na światowych rynkach 4,5 mln ton węgla.

Odradzam kupowanie węgla w tej chwili tym, którzy chcą się w niego zaopatrzyć na zimę; zaraz przez politykę spółek Skarbu Państwa dojdzie do obniżenia ceny węgla, ponieważ chcemy bezpośrednio go dystrybuować, pominąć pośredników – zapewniał.

W podobnym tonie wypowiedział się szef rządu pod koniec lipca. – Mamy plan, mamy strategię. Jesienią i zimą z pewnością węgla nie zabraknie. Cena węgla spadnie, i to w niedługim czasie – mówił w Sejmie.

Katastrofa cenowa

Wirtualna Polska sprawdziła, jak aktualnie wyglądają rządowe prośby i zapewniania. Ten kto uwierzył w słowa rzecznika i premiera musi być skrajnie zawiedziony.

Reklama

Węgiel importowany przez państwowe spółki z Indonezji i Kolumbii kosztuje już ponad 3 tys. zł za tonę. Internetowy sklep Polskiej Grupy Górniczej sprzedaje węgiel za 1180-1420 zł za tonę i wprowadził nowe limity ilościowe – już tylko jedna tona paczkowanego ekogroszku przypada na klienta – pisze portal.

WP.pl rozmawiała z jednym z właścicieli składów węglowych. Przedsiębiorca nie gryzie się w język i mówi wprost, że “między bajki można włożyć historie o węglu po urzędowej cenie 996 zł”.

Jak mówi w rozmowie z portalem, oferty jakie dostaje na zakup węgla oscylują w okolicach 2540-3200 zł netto za tonę. – Węgiel importowany, który kupujemy bezpośrednio w porcie w Gdańsku, musimy oferować klientom nie taniej jak za 3300 zł – tłumaczy.

Klienci kupują po tonie węgla na wypadek, gdyby zrobiło się teraz zimno, a rządowe dopłaty do surowca jeszcze nie ruszyły. Polacy zamawiają opał, ale na płatność chcą się umówić dodatku energetycznego.

W portach panuje chaos

Eksperci z branży energetycznej mówili, że najprawdopodobniej da się ściągnąć do Polski 4,5 mln ton węgla, ale problemem będzie jego rozładunek i dalsza logistyka. Słowa specjalistów właśnie się materializują. Według rozmówcy WP.pl, w portach gdzie rozładowywany jest węgiel panuje chaos.

Aby robić miejsce na placach na dowożony węgiel, statki muszą być jak najszybciej rozładowane, a sam towar błyskawicznie rozwieziony po kraju koleją. – Doszło do tego, że zarezerwowany dla naszego regionu węgiel pojechał pod Warszawę. Zanim dogoniły go nasze ciężarówki, PKP już naliczyły po 100 zł netto do tony za transport. Takiego bałaganu, niestabilności, nie było od 20 lat, jak pracuje w tej branży – mówi sprzedawca.

Portal obdzwonił także inne składy węgla i tam również borykają się z takimi samymi problemami. Przedsiębiorcy uważają, że do panującego chaosu przyczynili się rządzący, którzy odradzali kupowanie węgla.

Źródło: Wirtualna Polska

Reklama