Mamy w Polsce permanentny konflikt siły prawa z prawem siły i rządzący, w tym nielegalnie powołane osoby do Sądu Najwyższego, kierują się właśnie prawem siły i używają instrumentów przymusu państwowego dla ochrony swojego stanowiska, jak i ochrony funkcjonowania nielegalnie powołanych sędziów do SN. Przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości i wszyscy inni, którzy negują wartość wyroków Trybunału oraz ostentacyjnie je negują, naruszają europejski porządek prawny, który jest częścią naszego porządku prawnego – analizuje dla nas orzeczenie TSUE mec. Michał Wawrykiewicz z inicjatywy Wolne Sądy. I dodaje: – To kolejne niezwykle ważne orzeczenie w batalii o polską praworządność.

JUSTYNA KOĆ: Co oznacza orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej?

MICHAŁ WAWRYKIEWICZ: To kolejne niezwykle ważne orzeczenie w batalii o polską praworządność, ono ma i będzie miało bardzo doniosłe skutki, ponieważ Trybunał tym razem zajął się wnikliwym badaniem procedury powołania osób do SN w ramach konkursu w 2018 roku, w tym pozbawienia tej procedury skutecznej kontroli sądowej. Pamiętamy, że ten konkurs był przeprowadzony na podstawie wadliwego obwieszczenia prezydenta ogłoszonego w Monitorze Polskim bez kontrasygnaty premiera. To czyni go z punktu widzenia konstytucji nieważnym konkursem. TSUE natomiast przyjrzał się konkursowi pod kątem standardów i wymogów prawa europejskiego.

Punktem wyjścia do zadania pytań prejudycjalnych przez NSA były odwołania osób uczestniczących w konkursie, tzw. kamikadze, którzy celowo wzięli udział w tym wadliwie przeprowadzonym konkursie, aby mieć uprawnienie do zaskarżenia przebiegu tego procesu i skontrolowania go w procedurze sądowej.

Tak też się stało; uczestnicy tego konkursu, którzy z oczywistych względów nie zostali wybrani, zaskarżyli uchwały neo-KRS odmawiające im rekomendacji do SN, a nominujące osoby z góry politycznie wyznaczone, i odwołali się od tych uchwał do Naczelnego Sądu Administracyjnego, a ten wstrzymał procedurę konkursową przed neo-KRS i zadał pytania prejudycjalne. Zapytał się TSUE, czy brak możliwości skutecznego odwołania na gruncie przepisów prawa europejskiego, art. 19 Traktatu o UE, brak skutecznej kontroli sądowej uchwał neo-KRS, nie narusza prawa europejskiego.

Reklama

We wtorek TSUE wydał orzeczenie o charakterze instrukcyjnym, czyli nie rozstrzygając ostatecznie kwestii, tylko dokonując wykładni prawa europejskiego i określając kryteria, taką nazwijmy to mapę drogową dla NSA. Teraz do NSA będzie należało ostateczne rozstrzygnięcie w tej sprawie, czyli finalny werdykt w sprawie zaskarżonych uchwał neo-KRS.

Nazwałbym to metaforycznie, że

Trybunał w Luksemburgu tak szczegółowo nakreślił te kryteria, którymi ma się posłużyć NSA, jakby przeprowadził drybling środkiem pola i wystawił piłkę, a NSA jako napastnik ma tylko przystawić nogę i strzelić bramkę.

Sprawa dotyczy konkursu, a co za tym idzie powołań do SN; grupy 27 sędziów, w tym obecnej I Prezes SN pani Manowskiej. Jakie to rodzi konsekwencje?
Rozstrzygnięcie NSA zgodnie z kryteriami określonymi przez TSUE będzie oznaczać, że ten proces powołań do SN w świetle prawa europejskiego jest wadliwy. Zmieniona ustawa o KRS nie mieści się w europejskim porządku prawnym i zgodnie z tym, co powiedział TSUE, polski sąd ma obowiązek pominąć te przepisy stosując zasadę pierwszeństwa prawa UE. Przepisy niezgodne z unijnym prawem powinny wylądować w koszu, czyli te regulacje, na podstawie których najpierw nie zezwolono na skuteczne odwołanie odrzuconym kandydatom, a następnie prezydent RP powołał do SN grupę 27 osób. Wśród nich panią Manowską, która jedynie uzurpuje sobie prawo do bycia I Prezes SN.

Czy prezydent popełnił delikt konstytucyjny, złamał prawo powołując sędziów?
Oczywiście, że tak i to już na początku, kiedy ogłaszał konkurs na wolne stanowiska sędziowskie w SN bez kontrasygnaty premiera. To pierwszy delikt w tym procesie. Drugi moment to dokonanie nominacji do SN, powołań sędziowskich na podstawie art. 179 konstytucji wbrew temu, że procedura była prowadzona wadliwie przed neo-KRS, która nie spełnia kryteriów niezależności od władzy ustawodawczej i wykonawczej i nie może stać na straży niezależności sądownictwa. W końcu, rzecz równie ważna,

wbrew postanowieniom NSA, które wstrzymywały procedurę nominacyjną, prezydent nie poczekał na zakończenie procedury odwoławczej przed NSA. Prezydent zlekceważył to zabezpieczenie i powołał nielegalnie te osoby do SN. Tu także naruszył konstytucję.

Już wiadomo, że obóz władzy twierdzi, że TSUE orzekł niezgodnie z traktatami, że to gwałt polskiej suwerenności. Pewnie nie uzna w jakiś sposób wyroku NSA, jeżeli ten będzie zgodny z TSUE, już mówi się o oddaniu sprawy do TK Julii Przyłębskiej. Jakie to zatem rodzi realne konsekwencje?
Mamy w Polsce permanentny konflikt siły prawa z prawem siły i rządzący, w tym nielegalnie powołane osoby do SN, kierują się właśnie prawem siły i używają instrumentów przymusu państwowego dla ochrony swojego stanowiska, jak i ochrony funkcjonowania nielegalnie powołanych sędziów do SN. Przedstawiciele MS i wszyscy inni, którzy negują wartość wyroków Trybunału oraz ostentacyjnie je negują, naruszają europejski porządek prawny, który jest częścią naszego porządku prawnego.

Trybunał po raz kolejny jasno wypowiedział się w 68 pkt. tego wyroku, że jakkolwiek organizacja wymiaru sprawiedliwości w państwach członkowskich należy do kompetencji poszczególnych państw, to przy wykonywaniu tej kompetencji muszą spełniać standardy zapisane w traktacie i karcie praw podstawowych. Muszą szanować niezależność sądownictwa. Na tym polu naruszenia tej jednej z podstawowych wartości zapisanych w traktatach są oczywiste.

Zresztą Trybunał w swoim wyroku wielokrotnie odwołuje się do wyroków w sprawie A.K. z 19 listopada 2019 roku. Trybunał wyraźnie też mówi, że te zmiany dokonane w ustawie o KRS pozbawiają faktycznie możliwości zaskarżania, czyli kontroli sądowej uchwał neo-KRS. Są, jak wskazuje TSUE, zmianami intencjonalnymi, czyli specjalnie zmierzającymi do świadomego wyłączenia możliwości skutecznej kontroli sądowej, co jest bardzo poważnym naruszeniem prawa europejskiego.

Moglibyśmy wymieniać długo te naruszenia, które można wyczytać z wyroku. Jeżeli ktoś potrafi dobrze czytać ten specyficzny metajęzyk Trybunału, to

lektura wtorkowego wyroku jest druzgocąca dla działań polskich władz, zresztą nie pierwszy raz. Polski rząd nie wypełnia standardów europejskich i naruszają prawo unijne w bardzo poważny sposób.

Co do kompetencji, to oczywiście TSUE je ma, aby oceniać stan niezależności wymiaru sprawiedliwości. To ugruntowana linia orzecznicza. Nikt poważny w Europie nie ma co do tego wątpliwości.

Izba Cywilna Sądu Najwyższego ma zająć się sprawami kredytów frankowych. Co z tym orzeczeniem, bo co innego spór i dyskusja prawników, ale teraz chaos prawny dotknie zwykłych obywateli?
To jest ogromnie niebezpieczne dla setek tysięcy naszych obywateli, którzy bardzo czekają na finalną wykładnię SN w sprawach frankowych. Ponieważ w tej sprawie ma się wypowiedzieć cała Izba Cywilna SN, a zasiada w niej już w tej chwili 10 nielegalnie powołanych osób, to jeśli Izba wyda uchwałę w składzie z nimi, to takie orzeczenie będzie z gruntu wadliwe i będzie można je podważyć. Wynika to również wprost z uchwały połączonych Izb SN z 23 stycznia 2020 roku. Jeśli jakikolwiek uczestnik postępowania złoży odpowiedni wniosek procesowy, to będzie można podważać uchwałę lub skutecznie skarżyć orzeczenia sądów wydane na podstawie takiej wadliwej uchwały. Takich postępowań będą setki, jeżeli nie tysiące.

To wynik tego celowo wprowadzanego chaosu w polskim systemie prawnym przez ostatnie lata, wynik tego intencjonalnego zamachu na polskie sądownictwo i nieodpartej chęci przejęcia kontroli nad nim wbrew standardom zarówno prawa polskiego, jak i europejskiego. Teraz zbieramy tego owoce, a niestety

zapłacą za to nie politycy rządu, tylko obywatele.

Wszystko dlatego, że obecna ekipa rządząca, kompletnie nierozumiejąca demokratycznych mechanizmów funkcjonowania państwa, nie chciała, aby wolne, niezależne sądy ją kontrolowały. I postanowiła je spacyfikować.


Zdjęcie główne: Michał Wawrykiewicz, Fot. ARWC

Reklama