PiS zwleka, żeby pani marszałek podejmowała decyzję w ostatniej chwili, tak aby maksymalnie skrócić okres zbierania podpisów. Chodzi o to, aby postawić opozycję, a w szczególności Trzaskowskiego w trudnej sytuacji i obniżyć jego szanse na dobry wynik. Taka to jest gra, więc jeśli mówimy o obstrukcji, to właśnie to jest obstrukcja i uprawia ją PiS i premier Morawiecki – mówi nam senator KO Marek Borowski, były wicepremier i marszałek Sejmu. Rozmawiamy nie tylko o wyborczej operze, ale też o milionach, które wydała Poczta na druk kart do głosowana, i aferze ministra Szumowskiego. – Jeżeli prowadzi się tak rozległą działalność biznesową, to albo trzeba z niej zrezygnować całkowicie – nie wystarczy przepisać jej na żonę, albo nie wchodzić do rządu. Albo biznes, albo ministerstwo – podkreśla

JUSTYNA KOĆ: Jarosław Kaczyński w towarzystwie Gowina i Ziobry podczas konferencji na Nowogrodzkiej oświadczył, że wybory muszą się odbyć 28 czerwca. „Nasze stanowisko jest jednoznaczne” – oświadczył.

MAREK BOROWSKI: Znowu zwykły poseł wypowiada się, kiedy będą wybory.

Oskarża też Senat o obstrukcję. Podobnie marszałek Witek, która zarzuciła Senatowi destrukcję państwa.
Pani marszałek Witek, jak i cała reszta PiS-owskiej ekipy nie może się przyzwyczaić do faktu, że ten Senat jest inny. To już nie jest Senat, który zbierał się na gwizdek i w ciągu dwóch godzin najtrudniejsze ustawy przyjmował z błędami i przesyłał dalej, bo takie było polecenie partyjne. Jeżeli rządowi bardzo na czymś zależy, to powinien porozumieć się wcześniej z Senatem, z marszałkiem i kierownictwem klubów i kół, które stanowią większość, przedstawić swoje propozycje i uzgodnić, jak ma wyglądać praca. Tak to powinno wyglądać w cywilizowanym państwie, ale wiadomo, że

Reklama

nasze jest państwem PiS, a nie cywilizowanym krajem. Dlatego u nas funkcjonują zupełnie inne standardy.

Po drugie, to z winy PiS-u, który nie chciał wprowadzić stanu klęski żywiołowej – co było oczywiste – który to przesuwałby wybory. Wówczas wszystko odbyłoby się zgodnie z konstytucją i prawem. Byłby też wtedy czas na nową ustawę wyborczą, gdyby była potrzebna, ale rząd koniecznie chciał przeprowadzić wybory 10 maja, bo mu tak było wygodnie politycznie. Dlatego co pewien czas przyjmował nowe ustawy, które wpisywał w tarczę antykryzysową, aż kończył na ustawie kopertowej, która była ewenementem w skali światowej. To miałyby być obowiązkowe wybory korespondencyjne dla 30 milionów ludzi, a na dodatek chcieli je przeprowadzić w ciągu miesiąca.

Rząd i PiS powinni być wdzięczni większości senackiej, że wykazała, że te wybory doprowadzą do nieszczęścia. Powinniśmy dostać podziękowanie, a tymczasem dostajemy ciosy.

Po trzecie, ponieważ wybory się nie odbyły, to powstała próżnia prawna, bo konstytucja nie przewiduje takiej sytuacji, że ogłoszone wybory nie odbywają się. Przewiduje różne scenariusze: że nie ma kandydatów albo zostaje tylko jeden lub gdy SN uzna wybory za nieważne. Wówczas w ciągu 14 dni od odpowiedniej uchwały PKW marszałek wyznacza datę wyborów. Nie ma natomiast opisanej w konstytucji sytuacji, w której są kandydaci gotowi do startu, ale wybory się nie odbywają.

Jest też propozycja PKW, która przyjęła uchwałę, w której stwierdziła, że wybory się nie odbyły, i to odpowiada sytuacji, w której nie zgłosił się żaden kandydat. Wobec tego można założyć, że decyzje przechodzą w ręce marszałka Sejmu, który ma 14 dni itd. Tylko ta uchwała musi być opublikowana w Dzienniku Ustaw, a ciągle nie jest, na razie jest tylko na stronie PKW. Pytanie zatem, na jakiej podstawie prawnej Sejm przyjął ustawę, którą się teraz zajmujemy. Uchwała nie została opublikowana, ale Sejm przyjął ustawę i wysłał do Senatu. W międzyczasie

minęło 14 dni i my pracujemy nad ustawą bez podstawy prawnej. W zasadzie moglibyśmy w ogóle odmówić pracy nad tym, a mimo wszystko odbyły się już dwa wielogodzinne spotkania na komisji, zgłoszono wiele poprawek, bo ustawa była dziurawa jak sito.

Dodatkowo eksperci konstytucyjni, których pytaliśmy o zdanie, twierdzą, że jest niezgodna z konstytucją. Najlepszym rozwiązaniem jest poczekać na wygaszenie kadencji prezydenta. Wicemarszałek Morawska-Stanecka z Lewicy i wicemarszałek Kamiński z PSL zgłosili poprawkę, która mówi o vacatio legis do 6 sierpnia, czyli do wygaszenia kadencji prezydenta.

Kiedy ustawa wyjdzie z Senatu?
Zamówiliśmy opinię konstytucjonalistów, którą otrzymamy w poniedziałek. Wtedy odbędzie się debata końcowa i głosowanie.

Sejm może odrzucić poprawki Senatu, czyli mamy patową sytuację. Może warto się dogadać z Sejmem?
Po pierwsze, rząd i PiS tak naprawdę nie chcą rozmawiać. Podczas rozmów przy „okrągłym stole” powiedzieli, że pochylą się nad poprawkami Senatu, po czym wszystkie odrzucili w Sejmie. Na tym samym „okrągłym stole” powiedziano, że można się oprzeć na uchwale PKW, oczywiście po jej opublikowaniu, po czym tego nie zrobiono. Tak że

PiS łamie postanowienia i oczekuje, że druga strona położy po sobie uszy i będzie tak robić, jak się panu Jarosławowi podoba. A więc nie, i w dalszym ciągu prosimy o opublikowanie uchwały.

Dlaczego premier nie chce opublikować uchwały?
Prawdopodobnie dlatego, że PiS postanowił bardzo długo zwlekać z tą decyzją. Gdyby ta uchwała była opublikowana wcześniej, to pani marszałek już musiałaby ogłaszać termin. Teraz może zasłaniać się, że nie ma ustawy. Oczywiście ustawa by się pojawiła w momencie opublikowania uchwały. Prawda jest taka, że PiS zwleka, żeby pani marszałek podejmowała decyzję w ostatniej chwili, tak aby maksymalnie skrócić okres zbierania podpisów. Chodzi o to, aby postawić opozycję, a w szczególności Trzaskowskiego w trudnej sytuacji i obniżyć jego szanse na dobry wynik. Taka to jest gra, więc jeśli mówimy o obstrukcji, to właśnie to jest obstrukcja i uprawia ją PiS i premier Morawiecki.

Kiedy wybory się odbędą pana zdaniem?
Teraz to nie wiem, kiedy się odbędą, bo gdyby była opublikowana uchwała, to pewnie przyjęlibyśmy ustawę na tym posiedzeniu, wówczas termin 28 czerwca nie byłby zagrożony. Teraz to nie wiem, w co gra PiS. Jeśli mam rację, to może się okazać, że PKW stwierdzi, że nie da rady przygotować wyborów w tym czasie. Może trzeba będzie przesunąć wybory na 5 lipca? A może pani Witek, nie patrząc na opinię PKW, zarządzi wybory, bo to jest tylko opinia?

Jak potrafili zarządzić wybory korespondencyjne dla 30 milionów osób, to wiele mogą. A już mając takiego orła jak pan Sasin, to wierzą, że mogą wszystko.

Wicepremier Sasin powinien podać się do dymisji? Jest wniosek o wotum nieufności dla niego. Przypomnijmy, że koszt druku kart do głosowania to nawet 70 mln.
Oczywiście, że tak. Pan Sasin w ogóle nie powinien realizować tej decyzji premiera, a przede wszystkim dostać ją na piśmie. Oczywiście rozumiem, że zażądanie tego byłoby wotum nieufności, a pan Sasin to człowiek, który wykona każdą decyzją. Zasłania się teraz panem premierem, ale sam nie wykazał się specjalnym charakterem. Pan premier twierdził, że wydał decyzję na podstawie ustawy z 2 marca, tzw. ustawy covidowej. Rzeczywiście jest tam przepis, że pan premier może wydawać różne dyspozycje ustne np. firmom państwowym, ale tylko w celach walki z epidemią! Po drugie, nie było ustawy, która mówiła, że wybory się odbędą. Zatem jednej nie było, a z drugą ustawą było to w sprzeczności. Naprawdę gratuluję.

A minister Szumowski powinien się podać do dymisji?
To bardzo przykra sytuacja. Ja doceniam osiągnięcia pana ministra Szumowskiego jako lekarza, to jest wybitny kardiolog, kardiochirurg. Natomiast nie powinno tak to wyglądać jak wygląda. Pan minister Szumowski tłumaczy się, że a to przepisał udziały na żonę, a to nie nadzorował, nie podejmował decyzji itd. Niestety, wnioski są inne. Jeżeli prowadzi się tak rozległą działalność biznesową, to albo trzeba z niej zrezygnować całkowicie – nie wystarczy przepisać jej na żonę, albo nie wchodzić do rządu. Albo biznes, albo ministerstwo. A w tym przypadku biznes jest w tej samej branży, zwracam uwagę. Bo

gdyby to był handel cementem, to jeszcze pół biedy, ale w tej samej branży to musi rodzić podejrzenia. Gdy zostałem marszałkiem Sejmu, moja żona zrezygnowała z pracy w dobrej, dużej odzieżowej firmie, którą prowadziła.

Kochała tę firmę, a jednak zrezygnowała, bo nie chciała, aby to rodziło jakieś problemy. Mimo że jej o to nie prosiłem, a wręcz odradzałem, to uznała, że jestem w ekipie rządzącej, mam wpływ na ustawy jako marszałek i tak powinna zrobić.

Oczywiście ja nie oskarżam ministra Szumowskiego o żadne machloje, natomiast nie powinno dochodzić do takiego konfliktu interesów. Jeżeli jednak doszło, to dziś powinien pan minister to rozwiązać. Albo on i jego rodzina wyjdzie z branży, co jest mało prawdopodobne, albo on przestanie być ministrem zdrowia.


Zdjęcie główne: Marek Borowski, Fot. Flickr/Kancelaria Senatu/Michał Józefaciuk, licencja Creative Commons

Reklama