Nie jest możliwe, żeby podkomisja wykryła jakikolwiek odgłos eksplozji, ponieważ eksplozji nie było – mówi nam dr Maciej Lasek, ekspert lotniczy, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. I dodaje: – Dokładnie rok temu podkomisja zarzuciła komisji Jerzego Millera sfałszowanie rejestratorów, czyli tych zapisów, w których teraz mieli odkryć wybuch. Prokuratura nie podzieliła tych zarzutów.

KAMILA TERPIAŁ: Antoni Macierewicz stwierdził ostatnio, że podkomisja badająca przyczyny katastrofy smoleńskiej “znalazła moment eksplozji w zapisie jednego z rejestratorów”. Czy na tym etapie to w ogóle możliwe?
MACIEJ LASEK:
Przypominam, że wcześniej Antoni Macierewicz twierdził, że wybuchy były trzy, więc pozostają jeszcze do odkrycia kolejne dwa miejsca eksplozji. Ale tak naprawdę nie jest możliwe, żeby podkomisja wykryła jakikolwiek odgłos eksplozji, ponieważ eksplozji nie było. Taśmy rejestratora głosu i rejestratory pokładowe badali specjaliści, którzy się takimi rzeczami zajmują na co dzień.

W podkomisji za to nie ma ani jednego specjalisty, który kiedykolwiek miał do czynienia z czarnymi skrzynkami z samolotów czy z badaniem wypadku lotniczego.

Głównym specjalistą od rejestratora głosu jest pani muzykolog, a to ma raczej niewiele wspólnego z doświadczeniami, które są wymagane od członków podkomisji badającej przyczyny wypadków lotniczych.

Minister obrony narodowej zmienia taktykę? Wcześniej obowiązywała wersja, że nie zarejestrowano wybuchu, bo fala uderzeniowa wcześniej zniszczyła rejestratory.
Ostatnia “rewelacja”, którą przekazał Antoni Macierewicz na spotkaniu z klubami “Gazety Polskiej”, jest informacją tego samego typu, co wcześniejsze informacje o trzech wybuchach, o osobach, które miały przeżyć katastrofę, o wybuchu termobarycznym, który miał być tak szybki, że się nie nagrał, czy o mistralach sprzedanych za dolara.

Reklama

Przyzwyczaiłem się już do tego, że co jakiś czas pan minister informuje o rzekomo nowych odkryciach, które nie znajdują potwierdzenia w materiale dowodowym i faktach.

Dokładnie rok temu podkomisja zarzuciła komisji Jerzego Millera sfałszowanie rejestratorów, czyli tych zapisów, w których teraz mieli odkryć wybuch. Prokuratura nie podzieliła tych zarzutów, pracuje na tych samych zapisach i nie odkryła żadnego wybuchu. W narracji Antoniego Macierewicza tak naprawdę nic się nie zmieniło.

Czyli znowu czysta polityka?
Gdyby podkomisja miała się rzeczywiście czym pochwalić, to już dawno by to pokazała. Pan minister informuje o odkryciu miejsca wybuchu, ale chce je pokazać dopiero za pół roku. Dlaczego? Przecież jeżeli odkryli coś tak wstrząsającego, to powinni o tym jak najszybciej powiadomić prokuraturę. Ale tutaj nie ma nad czym dyskutować.

Prezes Jarosław Kaczyński od pewnego czasu jest wyraźnie zniecierpliwiony brakiem postępu w działaniach podkomisji. Prawda miała być tuż za rogiem, a okazuje się, że mimo dostępu do wszystkich materiałów dowodowych i dużym wsparciu finansowym, nic się nie dzieje.

Podczas jednej z miesięcznic nakreślił nawet finał działania podkomisji – tak to przynajmniej odebrałem – i podtrzymał to także podczas ostatniego wystąpienia przed Pałacem Prezydenckim. Ciekawe, że obok niego nie było wtedy Antoniego Macierewicza.

Podczas tego wystąpienia Jarosław Kaczyński stwierdził też, że “będzie prawda, albo stwierdzenie, że ustalić się jej nie da”. Dlaczego?
Być może pan prezes zrozumiał, że jest od wielu lat okłamywany przez Antoniego Macierewicza, tak jak wiele rodzin, które straciły bliskich w tej katastrofie. Równolegle do prac podkomisji prowadzone jest śledztwo prokuratury. Nie wierzę, że prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w jakikolwiek sposób nie udzielał prezesowi PiS-u informacji o stanie śledztwa, jako osobie poszkodowanej. A

ze stanu śledztwa nie wynika, aby przyczyną katastrofy był wybuch lub zamach.

Możemy niedługo poznać ostateczne wyniki tego śledztwa?
Wierzę, że prokuratorzy pracują inaczej niż podkomisja. Wierzę, że powoli – bo takie sprawy trwają długo – ale jednak będą zbliżali się do finału śledztwa. Z dotychczasowych informacji przekazywanych przez prokuratora Marka Pasionka nie wynika, aby były jakiekolwiek przełomy w śledztwie. Działanie prokuratorów można odebrać bardziej jako chęć wzmocnienia materiału dowodowego poprzez zasięgnięcie dodatkowych opinii instytutów i laboratoriów, które są poza granicami kraju oraz są odporne na jakiekolwiek naciski i manipulacje.

Pytanie, czy odporna będzie prokuratura…

Prokuratorzy muszą trzymać się kodeksu postępowania karnego.

Materiał zbierany przez 7 lat jest znany chociażby pełnomocnikom rodzin i nie wynika z niego, że przyczyną katastrofy był zamach. Skoro do tej pory nie było żadnych informacji o przełomie, to nie wierzę, żeby nagle pojawiło się coś, co diametralnie zmieni przebieg śledztwa. Wierzę w uczciwość prokuratorów.


Zdjęcie główne: Maciej Lasek podczas spotkania prezydium zespołu PO ds. katastrofy smoleńskiej, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons

Reklama

Comments are closed.