Liczy się tylko „sukces”, który Morawiecki ogłasza co kilka dni, podczas gdy ponad 600 osób dziennie umiera i z każdym dniem przybywa nie tylko chorych, ale także pocowidowych kalek – pisze Krzysztof Łoziński

Pisałem już o konieczności organizacji na znaczną skalę rehabilitacji pocowidowej. Trochę się już o tym mówi, ale robi znacznie za mało. Jest już trochę takich ośrodków prywatnych, płatnych, ale z państwowymi, działającymi na NFZ, bryndza.

Tymczasem problem jest poważny. Według tego, co słyszę od lekarzy, ok. 30 proc. osób, które przeszły COVOD-19, wymaga kilkumiesięcznej rehabilitacji. Według badań norweskich może to trwać nawet 8 miesięcy. U ok. 10 proc. ozdrowieńców szkody na zdrowiu po tej chorobie mogą utrzymywać się do końca życia.

Możemy więc mieć dziesiątki tysięcy (lub więcej) ludzi przez dłuższy czas niezdolnych do pracy, wymagających opieki i zabiegów. To już jest zjawisko nieobojętne dla gospodarki i finansów wielu rodzin.

Problem jest poważny także dlatego, że niemal każdy z ozdrowieńców ma nieco inne objawy, choroba u każdego co innego zniszczyła. Inny problem to brak kadry do tej pracy i to nie tylko z powodu braków kadrowych służby zdrowia, ale także z powodu niemal niezbadanej choroby, której medycyna dopiero się uczy. Ludzi kierunkowo przeszkolonych do takiej rehabilitacji praktycznie nie ma.

Reklama

A jak w praktyce to wygląda? Opowiem na własnym przykładzie, ale pamiętajmy, że ludzi w podobnym stanie są tysiące.

Jestem pięć tygodni po wyjściu ze szpitala i dwutygodniowej rehabilitacji narządów ruchu. Początkowo w ogóle nie chodziłem samodzielnie. Nawet z pomocą drugiej osoby i z chodzikiem cztery razy się przewróciłem i raz nieźle potłukłem. Pierwszej nocy w domu spadłem z łóżka. W tej chwili chodzę, ale nadal nie jest to chodzenie normalnym krokiem. Mięśnie są nadal bardzo słabe i niemal cały czas bolą. Wejście na schody to nadal duży wysiłek. Mam trudności ze schylaniem się. Moja choroba trwała łącznie cztery miesiące. Najpierw borelioza, od października do końca stycznia, a później COVID-19 do 17 lutego. Straciłem 23 kilogramy wagi, ponad ¼ masy ciała.

Powiecie: „no, ale to dwie choroby”. Tak, ale kto w moim wieku ma jedną? Ale wracajmy do skutków. Mięśnie rąk nadal mam bardzo słabe. Jedną ręką nie podniosę więcej jak 5 kilogramów (wcześniej ćwiczyłem sztangietkami po 10 kg). Tak jest praktycznie ze wszystkimi mięśniami. Objawy, które znacznie ustąpiły po tych pięciu tygodniach, to: suchy cowidowy kaszel, znaczna duszność, konieczność wspomagania się tlenem, opuchlizna podudzi, zwroty głowy, bezsenność. Poprawił się oddech, ale do normy trochę brakuje.

A co zostało? Ogólne osłabienie, męczliwość przy niemal każdej czynności, bóle mięśni, drżenie rąk (początkowo nie mogłem nawet utrzymać kubka z herbatą), drętwienie stóp i dłoni. Zatrzymajmy się na tym ostatnim. Źle chodzę i nie mogę prowadzić samochodu, bo mam bardzo osłabione czucie w stopach (nie czuję podłoża, nie czuję, czy dotykam stopą pedału, czy obok). Bardzo osłabione czucie w palcach utrudnia mi nawet pisanie na klawiaturze (muszę patrzeć na klawiaturę i co chwila poprawiać litery, które się nie wbiły). O pisaniu odręcznym nie ma mowy.

Ale to nie wszystko. Mam zaburzenia wzroku. Gdy patrzę dłużej niż kilkanaście sekund w jedno miejsce, zaczynam widzieć nieostro. Wystarczy zamknąć oczy na sekundę i znów widzę ostro. Prawym okiem widzę gorzej, niż lewym, a było tak samo. Mam bardzo osłabiony słuch. Będę musiał (chyba) nosić aparat słuchowy. W ogóle nie mam apetytu. Jem „przez rozum”, bo trzeba. Nie miałem całkowitej utraty smaku, ale prawie nie czuję ostrych przypraw (które bardzo lubię).

No to te najważniejsze. Napisałem o mnie, ale przypominam, że ludzi w podobnym stanie są tysiące, a

rehabilitacja części z nich może trwać lata.

Państwo ma psi obowiązek się tymi ludźmi zająć, ale z tego, co widzę, to ma nas wszystkich w… Liczy się tylko „sukces”. Który Morawiecki ogłasza co kilka dni, podczas gdy ponad 600 osób dziennie umiera i z każdym dniem przybywa nie tylko chorych, ale także pocowidowych kalek.

Współczuję partii, lub koalicji, która przejmie rządy po Zjednoczonej Hołocie, bo przejmie kraj w stanie katastrofy, a to, co opisałem, to tylko jeden z jej elementów.

Krzysztof Łoziński


Zdjęcie główne: Szpital Narodowy, październik 2020, Fot. Flickr/KPRM/Krystian Maj, licencja Creative Commons

Reklama