Zarząd Krajowy podjął decyzję, aby skierować do władz klubu wniosek o ukaranie tych posłów po indywidualnej ocenie powodów nieuczestniczenia w tych krytycznych głosowaniach. Część naszych posłów podeszła do tego głosowania jako deklaracji sumienia, a my nie jesteśmy w Sejmie przedstawicielami naszych indywidualnych przekonań, tylko reprezentujemy obywateli i naszym obowiązkiem jest stać na straży praw obywatelskich – mówi wiadomo.co Jan Grabiec, rzecznik Platformy Obywatelskiej, po decyzji o wyrzuceniu trojga posłów głosujących wbrew dyscyplinie. – Nie ulega wątpliwości, że prawa kobiet nie będą zagwarantowane, kiedy Polska stanie się państwem autorytarnym. To jest fundament, na którym musimy szukać współpracy i nie dać się rozgrywać PiS-owi – dodaje Grabiec.

JUSTYNA KOĆ: Dlaczego zarząd zdecydował się na tak radykalne posunięcie, aby wyrzucić 3 posłów?

JAN GRABIEC: Środowe głosowania były dla nas bardzo ważne, dlatego Zarząd Krajowy i prezydium Klubu Parlamentarnego podjęły decyzję o wprowadzeniu dyscypliny w głosowaniach. Te głosowania dotyczyły wprawdzie tylko skierowania projektów ustaw do dalszych prac w komisjach, ale

przewidywaliśmy, że te głosowania mogą być przedmiotem manipulacji ze strony PiS-u.

Bardzo rzadko w Platformie jest dyscyplina, ale tym razem uznaliśmy, że należy wprowadzić ją formalnie, aby zobowiązać posłów do głosowania za przekazaniem do prac w komisjach inicjatywy obywatelskiej przygotowanej przez komitet “Ratujmy Kobiety” i za odrzuceniem w pierwszym czytaniu projektu Ordo Iuris jako nie do przyjęcia. Troje naszych posłów zagłosowało w obu głosowaniach niezgodnie z rekomendacją klubu, ich usunięcie z partii jest konsekwencją ich decyzji.

Reklama

Decyzja o wykluczeniu była jednomyślna?
Tak, w samej dyskusji kilkunastu członków zabrało głos i nikt nie zgłaszał nawet wątpliwości, że należy zrobić taki krok, nawet w fazie dyskusji.

To złamanie zasad było tak jaskrawe i tak radykalne, szkodzące naszej aktywności politycznej, że musiały zostać podjęte radykalne kroki.

Ta trójka posłów – Joanna Fabisiak, Marek Biernacki i Jacek Tomczak – są konserwatystami, zawsze głosowali przeciw liberalizacji ustawy aborcyjnej. Czy nikt nie spodziewał się tego, jak się zachowają teraz?
Wiedzieliśmy, że nasi posłowie mają różne poglądy, dlatego na posiedzeniu klubu odbywały się debaty na temat tych ustaw i przyjęliśmy stanowisko, co było dla nas oczywiste, że projekt Ordo Iuris jest nie do przyjęcia. Były wątpliwości, czy nie odrzuć również drugiego wniosku komitetu Ratujmy Kobiety, ponieważ wiedzieliśmy, że nie ma on szans w tym Sejmie.

Obrona tzw. kompromisu aborcyjnego jest maksimum tego, co możemy osiągnąć w Sejmie, gdzie większość głosów ma PiS.

Niemniej, ponieważ był to wniosek obywatelski i intencją wnioskodawców była obrona praw kobiet, to należało go skierować do komisji. Nawet jeśli uważamy, że całkowita liberalizacja aborcji nie dla wszystkich jest do zaakceptowania, natomiast niektóre przepisy projektu, mówiące np. o edukacji seksualnej albo dostępności do antykoncepcji. popieramy w 100 proc.

Co z pozostałą 18, która nie głosowała?
To też nam się nie podoba.

Zarząd Krajowy podjął decyzję, aby skierować do władz klubu wniosek o ukaranie tych posłów po indywidualnej ocenie powodów nieuczestniczenia w tych krytycznych głosowaniach.

Oczywiście zobowiązujemy posłów do udziału we wszystkich głosowaniach, ale te dwa miały dla nas szczególne znaczenie.

Od rana wszyscy mówią o tym, że Kaczyński, Macierewicz, Brudziński, Pawłowicz głosowali za skierowaniem do dalszych prac projekt liberalizującego, a posłowie PO głosowali przeciw lub nie głosowali wcale. Mówi się , że to było sprytne zagranie Kaczyńskiego, aby ograć opozycję. Czujecie się ograni?
Nie wiem, czy sprytne zagranie, na pewno była to cyniczna zagrywka niemająca nic wspólnego z wartościami czy poglądami.

Jesteśmy świadkami tego, jak PiS często ocenia moralność innych polityków, uznając, że głosując za liberalizacją tych przepisów głosują za zabijaniem. Używając tego języka PiS-u, teraz Jarosław Kaczyński zagłosował za zabijaniem nienarodzonych dzieci.

My nie używamy takiego języka, ale w tym wypadku warto pokazać, że to była tylko cyniczna zagrywka. Część naszych posłów podeszła do tego głosowania jako deklaracji sumienia, a my nie jesteśmy w Sejmie przedstawicielami naszych indywidualnych przekonań, tylko reprezentujemy obywateli i naszym obowiązkiem jest stać na straży praw obywatelskich.

Problemy ma też Nowoczesna, w której 3 osoby zawiesiły swoje członkostwo. To wszystko powoduje, że opozycja jest w dość trudnym momencie. Czym to się skończy, powstanie nowa siła, która zagospodaruje liberalno-lewicowy elektorat?
Na nową siłę nie ma szans, bo widzimy różne tego typu wysiłki od dłuższego czasu, żeby zintegrować działania ugrupowań lewicowych. Ja osobiście, mimo że jestem w partii centrowej, uważam, że

dla równowagi sił politycznych potrzebna jest zintegrowana silna lewica, natomiast to nie jest przypadek, że lewica jest tak zdezintegrowana.

Powołanie kolejnego ruchu, ugrupowania czy próby jednoczenia do tej pory nie przyniosły efektów. Moim zdaniem to nie przypadek, tylko kwestia strukturalnych problemów lewicy. Oczywiście te kwestie światopoglądowe mogą jej pomóc w odbudowywaniu się. Niestety, ja oceniam tę sytuację polityczną w taki sposób, że komitet “Ratujmy Kobiety”, kierując z powodów pryncypialnych tę ustawę do Sejmu, tak naprawdę pozwala Jarosławowi Kaczyńskiemu zaostrzyć przepisy antyaborcyjne. PiS już raz się sparzył na próbie ich zaostrzenia i po czarnym proteście wycofał się z tego. Tym razem

złożenie tego projektu w Sejmie otworzyło drogę PiS-owi aby pracować nad skrajnym projektem Ordo Iuris.

Gdyby nie projekt liberalizujący, PiS nie pracowałby nad projektem zakazującym aborcji?
PiS miałby z tym większy kłopot, gdyby to był jedyny projekt w Sejmie. Znam posłów PiS-u i znam badania na temat elektoratu i wiem, że elektorat PiS jest w tej sprawie podzielony. Nie wszyscy wyborcy PiS-u są za zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej. Ponieważ pojawiła się w Sejmie ustawa dopuszczająca, jak mówią jej przeciwnicy, “aborcję na życzenie”, ułatwiło to wprowadzenie projektu zaostrzającego przepisy. Jarosław Kaczyński przecież nie chce wyjść na zamordystę, który narzuca swój punkt widzenia w kwestii prokreacji, tylko chce wyjść na tego kompromisowego, który między dwoma projektami proponuje, co prawda, zaostrzenie przepisów, ale łagodniejsze niż mogłoby być gdyby nie on.

W języku piłkarskim powiedziałbym, że ruchy lewicowe podały piłkę Jarosława Kaczyńskiego i to na polu karnym opozycji, a nie przeciwnika.

Co dalej?
Oczywiście będziemy starać się widzieć w tym nie tylko emocje, które są ogromne, co jest naturalne, bo dotyka kwestii światopoglądu i przekonań, a także kwestii praw człowieka. Ale żeby poza emocjami widzieć też plan polityczny. Największe sukcesy, jakie może odnieść Jarosław Kaczyński, to w miarę bezboleśnie wprowadzić zaostrzenie przepisów i jeszcze podzielić opozycję. Będziemy szukać rozwiązań, które sprawią, że odbuduje się front przeciwko zaostrzeniu przepisów, pod czym obiema rękami się podpisujemy. Z drugiej strony

będziemy szukać sposobów, aby lepiej współpracować z lewicą, nawet jeśli konkurujemy w pewnym zakresie, ale to są pryncypia, których te podziały nie mogą przykryć.

W interesie wyborców lewicy i centrum jest to, aby Polska była demokratycznym państwem prawa. Nie ulega wątpliwości, że również prawa kobiet nie będą zagwarantowane, kiedy Polska stanie się państwem autorytarnym. To jest fundament, na którym musimy szukać współpracy i nie dać się rozgrywać PiS-owi.


Zdjęcie główne: Jan Grabiec, Flikr/PO

Reklama

Comments are closed.