Reprezentacja Polski awansowała do półfinału Mistrzostw Europy w siatkówce. Podopieczni Vitala Heynena po spokojnym, choć przeciętnym meczu pokonali reprezentację Niemiec 3:0 i zagrają o finał ze Słowenią.


W wypełnionej po brzegi polskimi kibicami hali Omnisport w Apeldoorn zawodnicy Vitala Heynena mogli czuć się, jak u siebie. Fani biało-czerwonych stworzyli w holenderskiej hali “mały Spodek”. “Gramy u siebie, Polacy, gramy u siebie!”, niosło się co kilka minut i nasi reprezentanci awansem do półfinału odwdzięczyli się kibicom za wsparcie, choć sama gra specjalnie podobać się nie mogła.

Z Niemcami mierzyliśmy się już trzeci raz w tym sezonie i celem było ustrzelenie hat-tricka. Bo pierwszy, towarzyski mecz w maju wygraliśmy 3:1, drugi – w czerwcu – w Lidze Narodów w takim samym stosunku setów, teraz, na Mistrzostwach Europy liczyliśmy na trzeci triumf.

Do ideału daleko, ale wszystko pod kontrolą

Początek pierwszego seta był szarpany. Niekiedy brakowało nam skupienia, lepszej decyzji pod siatką, jak stwierdził komentator Polsatu, Tomasz Swędrowski – Wilfredo Leon był rozchwiany, co oddawało obraz gry całej drużyny. Największy problem? Przyjęcie. Niemcy raz po raz celowali w Leona, a ten nie umiał poradzić sobie z zagrywką przeciwników. Przy 10:10 Vital Heynen poprosił pierwszy raz o czas, by w kilku mocnych słowach przywołać swoich graczy do porządku. Bo gołym okiem widać było, że tryby polskiej maszyny nie pracują tak, jak powinny.

Czy pomogło? Tak, choć z lekkim opóźnieniem, bo zanim złapaliśmy rytm było nawet 10:12. Obraz gry się nie zmieniał, jednak w polskim zespole zaczęła lepiej funkcjonować zagrywka. Najpierw Michał Kubiak, później Mateusz Bieniek dali sygnał do ataku, co podziałało na zespół mobilizująco. Wreszcie pokazał się Leon, który poprawił przyjęcie (i atak), dobrze wspomagany przez Macieja Muzaja. Przy 20:15 już czuło się, że pierwszy set musi być nasz.
Polakom udało się uniknąć nerwów, kontrolowali pierwszego seta, który – choć szarpany i nie brakowało w nim błędów – wygraliśmy 25:19.

Reklama

Czy to drugi set czy powtórka pierwszego?

Oglądając pierwsze punkty zdobywane przez obie ekipy w drugim secie, można było odnieść wrażenie, że oglądamy powtórkę pierwszej partii. Znów oglądaliśmy błędy z obu stron, szwankowało przyjęcie i wykończenie ataku. Cóż jednak z tego, skoro to trener Niemców prosił o czas przy wyniku 12:9 dla Polaków, by choć w taki sposób spróbować wybić z uderzenia rozkręcającego się z punktu na punkt Leona.

Gra zawodników Heyena wciąż była daleka od ideału, w grze brakowało płynności, momentami zrozumienia między zawodnikami, oczekiwanego przez kibiców polotu. Jednak jakie ma to znaczenie, gdy gra się o półfinał mistrzostw Europy, a wynik na tablicy to 21:16 i drugi set jest na wyciągnięcie ręki?

Ostateczne rozstrzygnięcie tej partii to 25:21 dla polskiej ekipy. I trudno było oprzeć się wrażeniu, że w Polska drużyna gra ledwie na kilkadziesiąt procent swoich możliwości i potencjału.

Niemcy serwują dla Polski

Trzeci i ostatni set festiwal błędów serwisowych naszych rywali. Niemcy byli coraz bardziej zniechęceni z każdym kolejnym punktem, a przy wyniku 12:9 mieli aż sześć zepsutych zagrywek, nie dając nawet Polakom okazji na popełnianie błędów. Gra wciąż nie miała przez to płynności i po prostu dobrze się tego seta nie oglądało. To jednak raz jeszcze trener naszych rywali, Andrea Giani prosił o czas, bo niewybitnie grający biało-czerwoni odskoczyli na 15:12.

Końcówka seta? Leon, Leon i jeszcze raz Leon. Wilfredo raz za razem kończył akcje z lewego ataku, wybijając z głowy naszym rywalom pomysł na urwanie Polakom seta. 25:18 i gramy o medale. I choć nie było to tak łatwe spotkanie jak to z Hiszpanią w 1/8 finału, to jednak Niemcy wciąż nie są rywalem z naszej półki. A mówimy przecież o ćwierćfinale Mistrzostw Europy, co pokazuje jak mocną ekipą jest Polska. Przed nami wielki test i wielki mecz o finał, w którym zmierzymy się ze Słowenią, która dość niespodziewanie pokonała Rosję 3:1.


Fot. Mecz siatkarski, Fot: razihusin, licencja Adobe Stock

Reklama