Po ogłoszeniu wyniku wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych polska waluta zaczęła znacząco słabnąć. Dolar kosztuje trochę ponad 4 złote, za euro trzeba zapłacić 4,43, a za franka szwajcarskiego – 4,13. Czy to tylko “efekt Donalda Trumpa” i niepokojów związanych ze znakiem zapytania, jakim dla rynków i polityków jest jego prezydentura? Zapytaliśmy o to prof. Stanisława Gomułkę, byłego wiceministra finansów, głównego ekonomistę Business Centre Club.

sg
Prof. Stanisław Gomułka / Źródło Youtube

Panie profesorze, czy osłabienie się polskiej waluty było pewne?
W przypadku wygranej Donalda Trumpa tak, bo jego prezydentura to wielka niepewność. Jeszcze zanim wygrał przewidywałem, że gdyby tak się stało, waluta osłabnie. W sytuacji niepewności inwestorzy uciekają z krajów wschodzących, goniących Zachód – a takim krajem wciąż jest Polska – do krajów, które uważane są za pewne, jak Szwajcaria czy Niemcy. I tak się właśnie stało.

Odstanie się?
Trudno prognozować, kiedy. Bo obok dużej niepewności związanej z Trumpem i odpływu kapitału z regionu są jeszcze inne czynniki. Nawiasem mówiąc, sytuacja polskiej waluty jest gorsza niż węgierskiego forinta czy czeskiej korony.

Jakie to czynniki?
Przede wszystkim polityka gospodarcza, jaką od wyborów przed rokiem prowadzi polski rząd. Trudno myśleć o niej inaczej niż z niepokojem. Gdy ten niepokój dodamy do “efektu Trumpa”, trudno mówić o sytuacji przewidywalnej dla rynków. Na tym tle pojawiły się też nienajlepsze oceny agencji ratingowych. Uważam, że gdyby nie to wszystko, złoty mógłby być silniejszy o 10-15 proc. Jest jeszcze jeden istotny czynnik.

Reklama

W Polsce?
Nie. Chodzi o stopy procentowe w USA, które są na wyjątkowo niskim poziomie, ale już wkrótce, bo w grudniu, oczekiwać możemy podwyżki. To kolejny powód do niepokoju, ponieważ ten czynnik będzie działał, nawet gdy “efekt Trumpa” wygaśnie. Nie sądzę więc, żeby sytuacja się długoterminowo i trwale uspokoiła.


Zdjęcie główne: pixabay.com

Zapisz

Reklama