Oni wszystkim grożą bronią jądrową. Odbiór Kremla na świecie jest jednoznaczny w tej sytuacji. Wszyscy zastanawiają się, czy tam są jeszcze rozsądnie myślący. Wygląda na to, że Kreml nie ma już nic więcej do powiedzenia poza groźbą użycia broni atomowej co dwa dni – mówi nam gen. Waldemar Skrzypczak, b. dowódca Wojsk Lądowych i b. wiceszef MON. I dodaje: – Jeżeli Putin chce, to niech walczy z całym światem, ale musi mieć świadomość, że wówczas Rosja jako państwo zginie. Proponuję się tym, co słychać z Kremla, nie przejmować, bo to wygląda, jakby tam siedzieli kabareciarze

Rosja po raz kolejny grozi użyciem broni atomowej, tym razem ustami ministra Ławrowa. Dlaczego, czy to realna groźba?

WALDEMAR SKRZYPCZAK: W katalogu gróźb, których używa Moskwa, ustami Ławrowa, Makarowa, Pieskowa, Putina, ta jest na pozycji pierwszej, choć mają kilkanaście takich gróźb w zależności od nastroju i tego, kto je artykułuje. Ja bym jednak się nimi nie przejmował, bo znamy je od 20 lat, i niezależnie od tego, co by kto zrobił, czy to Japonia, Polska, USA, Norwegia czy Finlandia, oni wszystkim grożą bronią jądrową.

Zastanawiam się, czy w Moskwie wszyscy są w pełni rozumu, skoro głównie grożą użyciem broni jądrowej.

Proszę zauważyć, kto myślący by tak rzucał takim zagrożeniem na prawo i lewo. Odbiór Kremla na świecie jest jednoznaczny w tej sytuacji. Wszyscy zastanawiają się, czy tam są jeszcze rozsądnie myślący. Wygląda na to, że Kreml nie ma już nic więcej do powiedzenia poza groźbą użycia broni atomowej co dwa dni.

Reklama

Putin przestrzega też, aby nie angażować się w pomoc Ukrainie, bo Rosja wówczas srogo odpowie. Czy to są słowa skierowane do Rosjan, a może do zachodnich społeczeństw, aby je przestraszyć?
Generalnie w mojej ocenie używanie jakichkolwiek gróźb kompromituje tych ludzi. Jeżeli od 20 lat ktoś ma tę samą retorykę w sprawach międzynarodowych, grożąc bronią atomową albo że kogoś napadnie, to zahacza o groteskę, a ci ludzie stają się śmieszni. Ilość tych gróźb jest taka, że Putin jakoby chciał walczyć z całym światem. Jeżeli chce, to niech walczy z całym światem, ale Putin musi mieć świadomość, że wówczas Rosja jako państwo zginie.

Proponuję się tym, co słychać z Kremla, nie przejmować, bo to wygląda, jakby tam siedzieli kabareciarze.

Kijów podaje, że Rosja straciła w wojnie już 22 tys. żołnierzy, a w weekend Ukraińcy zniszczyli 50 czołgów i 100 wozów opancerzonych. Jaka to skala?
Jeżeli te dane podawane przez Kijów są prawdziwe, to takiego dowódcę polowego jak ja to może przerażać, bo to jest ogromna ilość sprzętu, przeliczając to na formacje wojskowe, to są 3 dywizje, to korpus pancerny, czyli bardzo dużo. Skala strat, 22 tys. zabitych, a proszę pamiętać, że na jednego zabitego jest 3-4 rannych, taka jest statystyka wojenna, to jest naprawdę bardzo dużo. Oczywiście nie odnoszę tego do Syrii czy Iraku, tylko wojny wielkoskalowej. To też zaginieni, ranni, poszkodowani w wyniku różnych kontuzji, w wozach bojowych itd., czyli kiedy rozszarpał ich pocisk bojowy, to są 4 na jednego zabitego. Zatem można powiedzieć, że około 80 tys. żołnierzy z armii rosyjskiej zostało wyeliminowanych z walki. To jest 1/3 sił, które ruszyły na wojnę w Ukrainie, a to jest bardzo dużo. Straty są niewyobrażalnie wielkie, a moim zdaniem tymi siłami, którymi Rosjanie wyruszyli na wojnę, gonią resztkami sił.

Nie da się takiego długiego frontu przykryć taką liczbą wojsk. To przerażające straty.

Rosja przyjęła taktykę z wojen XX wieku, czyli silny ostrzał artyleryjski, mocno rozciągnięty front, który posuwa się powoli, ale jednak. Na ile to skuteczna taktyka? A może jedyna dostępna na dziś dla Rosji?
Rzeczywiście w obu wojnach światowych taktyka walca ogniowego była stosowana przy łamaniu pozycji obronnych. Trzeba mieć świadomość tego, kiedy to jest stosowane: taki walec jest przed wojskami, które nacierają, jakieś 200-300 m., dalej idą czołgi i piechota. Ten walec powoduje na pozycjach atakowanych duży chaos i wielu zabitych, a zanim zdążą się pozbierać, to są już nad nimi wojska nieprzyjaciela. Rosjanie muszą to stosować, ponieważ nie mają możliwości przełamania obrony armii ukraińskiej. To jest świetnie ufortyfikowane, przygotowane i doskonale przez Ukraińców bronione. Postęp walca ogniowego Rosjan jest niewielki, to 2-3 km na dobę, to bardzo mało, szczególnie przy takim potencjale, jaki zaangażowali Rosjanie. Rosja ma tak duże zużycie amunicji, że można je liczyć na pociągi, a nie wagony, moim zdanie to jednak nie wystarczy.

Czyli Ukraina ma szanse wygrać walkę o Donbas?
Myślę, że tak, bo zdolności Ukraińców są coraz większe, ponieważ dostają coraz więcej broni i wyposażenia z Zachodu, formują nowe, świeże jednostki wojskowe, bo mają duży potencjał ludzki, oni są już przeszkoleni wojskowo, mają nowy sprzęt i jak trafiają na front, to są doskonale przygotowani.

Będą na pewno świetnie się bili, kiedy rosyjskie możliwości się wyczerpują.

Moim zdaniem w rejonie Donbasu operacja będzie jeszcze długo trwała i będzie to operacja obustronna na wyczerpanie. Rosjanom do 9 maja nie uda się okrążyć wojsk w rejonie Donbasu i świętować, a przecież to jest cel. Z kolei na kierunku południowym, chersońskim, Ukraińcy mają zaczepne i moim zdaniem będą teraz uporczywie atakować, aby rozbić i wyrzucić za Dniepr, a może nawet głębiej w kierunku Krymu.

Zachód zaczął wysyłać ciężką broń, czy to oznacza, że uwierzył, że Ukraina może wygrać?
My nie mamy innego wyjścia. Lepiej, żeby ukraińskie wojsko walczyło przy użyciu naszych czołgów i armat, niż żebyśmy my musieli to robić. Dlatego musimy to robić i pozwolić Ukraińcom wygrali tę walkę.

Zachód musi to robić tak długo, jak będzie potrzeba, i dać im taką broń, jakiej potrzebują, aż Ukraina powie: wystarczy. Czas działa na korzyść Ukraińców i Zachód musi to wykorzystać.

Polska wysłała czołgi T-72, w zastępstwie mamy dostać czołgi z Niemiec. Czy to dobra wymiana?
Anglia mówiła, że da nam czołgi, a Niemcy nic nam nie dadzą. Na pewno dobrze, że daliśmy czołgi T-72 Ukraińcom, bo oni je znają. Po drugie, czołgi z Wielkiej Brytanii są nam niepotrzebne i starczy nam już tych różnych typów czołgów, bo z tym się wiążą koszty utrzymania, logistyka itd. Skoro idziemy w Abramsy, to to róbmy, ale nie róbmy jarmarku z wojsk pancernych.

Zaognia się sytuacja w Naddniestrzu. Są obawy, że Rosja zaatakuje Mołdawię. Czy ją na to stać, czy da radę otworzyć kolejny front?
Na pewno nie, a te wojska, które są w Naddniestrzu, to niewielkie siły, które Ukraińcy trzymają w szachu. Wojska rosyjskie nie zrobią żadnego ruchu, bo wiedzą, że gdyby to zrobiły, to wojsko ukraińskie by weszło i ich rozbiło, po czym zajęło te tereny. To byłaby operacja bez sensu z punktu widzenia Rosjan. Oni zakładali, że te wojska będą użyte, kiedy uda im się dojść do Odessy, a teraz szans na to nie ma, bo armia utknęła przy Chersoniu.

(INK)


Zdjęcie główne: Siergiej Szojgu i Władimir Putin, Fot. Flickr/Prachatai, licencja Creative Commons

Reklama