W tej sprawie ktoś ewidentnie się wysilił i pościągał materiały wszystkich sił zbrojnych z kont kilku użytkowników, zatem musiał mieć dostęp do tych zbiorów. Potem połączył je w jedno i wyprowadził poza system. Zrobił to ktoś fizycznie, kto skolekcjonował ten cały zbiór i go upublicznił – mówi nam gen. Waldemar Skrzypczak, b. dowódca Wojsk Lądowych i b. wiceszef MON, o aferze wycieku danych wojskowych. I dodaje: – Ten parlament nie jest moją twarzą, bo to, co się dziś tam dzieje, przypomina mi Sejm z czasów I RP, gdzie posłowie nie myśleli o Polsce, tylko o swoich interesach i interesikach i wszyscy bili się po głowach, zamiast myśleć o Polsce. W rezultacie Polska na 123 lata przepadła. Dzisiejsze zachowania naszych parlamentarzystów urągają trosce o Polskę i polskie bezpieczeństwo


Jak ocenia pan skalę wycieku informacji i na ile są one istotne?

WALDEMAR SKRZYPCZAK: Skala jest rzeczywiście bardzo duża i wydaje się, że ilość informacji może robić wrażenie, na mnie też. Informacje dotyczą wszystkich środków walki, którymi dysponuje polskie wojsko, zatem obejmuje swoim zakresem czołgi, samoloty, broń itd. To taki indeks zbiorczy naszego sprzętu, który jest na terenie Polski i nie tylko, także w NATO, bo wg tych norm powstał.

Po drugie, kluczowe pytanie brzmi, czy indeks obejmował takie informacje, jak ilość sprzętu. To jest kluczowe, czy chodzi o ilości konkretnego sprzętu i ewentualnie o dodatkową informację o jego sprawności, o tym, czy nadaje się do użycia. Jeżeli takiej informacji nie ma, to sam indeks nie jest tak istotny i groźny. Moim zdaniem

kluczowe są opisy pod indeksami dotyczące sprzętu.

Kolejną kwestią jest to, jak to możliwe, że informacje i dane, które powinny być własnością wojska, wychodzą poza nie i trafiają na serwery ogólnie dostępne.

Reklama

Jak do tego mogło dojść, kto ma dostęp? Jakie są zabezpieczenia w takich sytuacjach? Czy tak kluczowe informacje nie powinny mieć wielopoziomowego zabezpieczenia?
To dobre pytania. Jeżeli chodzi o systemy, w których funkcjonuje wojsko, to muszę przyznać, że są one dobre i szczelne, nadzorowane przez Międzynarodowe Centrum Bezpieczeństwa, które dobrze funkcjonuje. Oni prowadzą monitoring cały czas, widzą każdą próbę wejścia do systemu i reagują od razu. Te dane nie wypłynęły z systemu, zatem nie pokazuje nam to jego nieszczelności w sensie technicznym, natomiast jest tu problem natury człowieka, natury ludzkiej.

Prawdopodobnie ktoś dokonał kompensacji wszystkich zborów, bo ze względu na bezpieczeństwo mieszczą się one w różnych miejscach. Kto inny jest właścicielem zbioru dotyczącego marynarki wojennej, a kto inny właścicielem techniki wojsk lądowych. W tej sprawie ktoś ewidentnie się wysilił i pościągał materiały wszystkich sił zbrojnych z kont kilku użytkowników, zatem musiał mieć dostęp do tych zbiorów. Potem połączył je w jedno i wyprowadził poza system. Zrobił to ktoś fizycznie, kto skolekcjonował ten cały zbiór i go upublicznił. Czy świadomie, czy nie, tego nie wiemy, ale na pewno popełnił przestępstwo w kategorii naszego prawa.

Może nawet dwa przestępstwa – skolekcjonował kilka zbiorów w jedno, czego nie powinno się robić, po drugie wyprowadził poza system i upublicznił.

Czy to mógł być ktoś z obcych służb?
Można tak domniemywać, bo to pierwsze pytanie, które się nasuwa. Jeżeli ktoś kolekcjonuje i wybiera informacje z kilku źródeł i gromadzi je w jeden zasób, to znaczy, że już działa z zamiarem popełnienia przestępstwa. Jeżeli ktoś te dane zbiera, to znaczy, że będzie chciał je wykorzystać, bo po co mu te kilka milionów danych, przecież nie dla siebie. To też zajmowało czas. Potem wynosi to poza system.

Czy to jest agent – na pewno zachował się jak agent, bo z rozmysłem gromadził zasoby wiedzy. To jednak teraz muszą wyjaśnić służby.

Ma pan dziś zaufanie do polskich służb?
Mam zaufanie, że systemy wojskowe są szczelne, bo prób włamania było w ciągu ostatnich lat kilka i nie zakończyły się powodzeniem, zatem system stworzony przez nasze służby w kontekście technologii działa. Wygląda na to, że Centrum Bezpieczeństwa zadziałało, bo to oni wykryli to wyprowadzenie. Tu zawiedli ludzie i ta niedoskonałość naszych służb polega na tym, że nie są w stanie ustrzec sił zbrojnych przed takimi ludźmi. Zatem system weryfikacji, system doboru, potem kwalifikowania i monitorowania zachowań tych ludzi nie działa tak jak powinien. Tym bardziej, że jak mówiłem, ten człowiek gromadził te informacje przez jakiś czas, i że użytkownicy tej wiedzy nie zauważyli, że ktoś wybiera im informacje. To było wewnętrzne wybieranie, a nie zewnętrzne, przed czym strzegą służby, jak SKW i wywiad wojskowy, bo to one strzegą głównie przed atakiem z zewnątrz, natomiast

nikt nie myślał chyba o tym, że ktoś może mieć takie zamiary i jeszcze je zrealizuje.

Na ile te informacje są przydatne dla naszych sojuszników i wrogów?
To zależy, jak mówiłem, od tego, czy przy indeksach są wartości, czyli czy wiadomo, ile mamy czołgów, samolotów i sztuk broni i w jakim są stanie, czy gotowe do użycia, czy wymagają naprawy. Niestety nasi politycy nie powiedzą nam prawdy, bo to nie leży w ich interesie. Jeżeli te materiały wyciekły z ilościami i oceną sprawności, to pewnie za chwilę Rosjanie zaczną publikować to u siebie i wtedy dowiemy się, jaka jest faktyczna sytuacja.

Czy ktoś z MON, sam minister, powinien podać się do dymisji? Komentarz MON na razie mówi o szczegółowej analizie sprawy.
Niestety politycy robią przy tej okazji hucpę, bo dla nich to okazja, aby wzajemnie się atakować. Moim zdaniem sprawa bezpieczeństwa jest natomiast nadrzędna i skoro sytuacja jest nadzwyczajna, to dla świętego spokoju rząd czy minister Błaszczak czy przewodniczący sejmowej komisji obrony powinien powołać specjalne posiedzenie komisji i tam za zamkniętymi drzwiami wszystko sobie wyjaśnić.

Ostatnia komisja została nagle zamknięta przy sprzeciwie opozycji, kiedy padały pytania o dużo mniej kłopotliwą sytuację dotyczącą wycieku informacji z maili ministra Dworczyka. Wątpię zatem w możliwość wyjaśnienia tej sprawy przez komisję. Pan nie?
To niech będą przygotowani na to, że będą opluwani i atakowani przez media i polityków opozycji. Ma pani rację, że nie można tego lekceważyć i zachowanie na ostatniej komisji sejmowej było moim zdaniem urągające wszystkim zasadom Sejmu.

Po takich zachowaniach można stracić wiarę, że parlament jest naszą, czyli obywateli twarzą. Moją na pewno nie jest, ja odmawiam.

Ten parlament nie jest moją twarzą, bo to, co się dziś tam dzieje, przypomina mi Sejm z czasów I RP, gdzie posłowie nie myśleli o Polsce, tylko o swoich interesach i interesikach i wszyscy bili się po głowach, zamiast myśleć o Polsce. W rezultacie Polska na 123 lata przepadła. Dzisiejsze zachowania naszych parlamentarzystów urągają trosce o Polskę i polskie bezpieczeństwo.

(INK)


Zdjęcie główne: Waldemar Skrzypczak, Fot. Grzegorz Gołębiowski, licencja Creative Commons

Reklama