Gen. Jarosław Kraszewski jest instrumentem działania ministra Antoniego Macierewicza na prezydenta. Przecież nie chodzi o gen. Kraszewskiego, ani o jakiekolwiek zastrzeżenia wobec niego, ani jakieś jego występki, o których nikt nigdy nie słyszał. To jest tylko klucz w rękach ministra obrony do oddziaływania na prezydenta, szantażowania go i walki ze zwierzchnikiem sił zbrojnych o to, kto jest ważniejszy, czy minister obrony, czy zwierzchnik właśnie – mówi nam gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Pytamy też o strategię bezpieczeństwa i ostatni wpis Donalda Tuska.

JUSTYNA KOĆ: W głośnym wpisie na Twitterze Donald Tusk pyta, czy działania rządu dążące m.in. do izolacji i skłócenia Polski z sąsiadami i UE to strategia PiS, czy plan Kremla. Dlaczego Tusk to napisał?
STANISŁAW KOZIEJ KOZIEJ:
Niewątpliwie te kwestie, które prezydent Europy podniósł, a także ich realizacja, są na rękę interesom rosyjskim. Rosja po każdym tego typu ruchu, jak niefortunne wypowiedzi ministra spraw zagranicznych czy pani premier, cieszy się, a na Kremlu wypili już chyba wszystkie butelki szampana i sięgają po inne trunki. Co pewien czas pojawiają się u nas takie kierunki działania, które są zbieżne z interesami rosyjskimi. Najważniejsze, moim zdaniem, jest to, że kłócimy się z UE, nie widzimy potrzeby silnej integracji z Europą, szukamy jakichś zamienników typu Międzymorze i luzujemy związki z Europą. To jest na rękę Rosji na pewno. Im bardziej Unia będzie podzielona, rozbita, tym dla Rosji łatwiej.

Nasze odchodzenie na peryferie Europy jest przeciwko naszym interesom, a na rękę Rosji.

Reklama

To przypadek? Aż trudno w to uwierzyć.
Trudno wierzyć, bo musielibyśmy spekulować. Oczywiście w żadnym wypadku nie podejrzewam, że to są jakieś działania inspirowane, czy też uzgadniane z Rosją, broń Boże. Raczej uważam, że to jest brak profesjonalizmu w obozie rządzącym, który albo błędnie, albo w ogóle nie zajmuje się strategiczną analizą swoich działań z punktu widzenia długofalowego bezpieczeństwa narodowego.

Rząd kieruje się krótkofalowymi interesami utrzymania się u władzy, w związku z tym wykonuje w większości ruchy populistyczne, takie, aby zjednać sobie jedną lub druga grupę wyborców, nie oglądając się na to, jakie mogą być tego długofalowe konsekwencje strategiczne.

Dla mnie wyraźnym znakiem braku zainteresowania tego typu myśleniem w tym obozie rządzącym jest brak strategii bezpieczeństwa narodowego. Do tej pory, a minęły już dwa lata, nie ma nowej, ich własnej strategii, nie podjęli żadnej próby, ani nawet wysiłku stworzenia takiej strategii bezpieczeństwa. A to w niej właśnie powinny być zidentyfikowane interesy narodowe, wynikające z celów strategicznych obozu władzy. Ponieważ nie ma strategii, to nie ma celów i nie wiadomo, jak obecny obóz władzy interpretuje interesy narodowe. Dlatego wszystko jest takie chaotyczne, a w efekcie działania rządu nam szkodzą. Gdyby w obozie rządzącym była jakaś refleksja strategiczna na dłuższy dystans, to jestem przekonany, że wiele z decyzji, które zostały podjęte, nie byłoby podejmowanych.

Panie generalne, przejdźmy do konfliktu prezydenta z ministrem obrony narodowej. Prezydent i szef BBN Paweł Soloch nie mają żadnych informacji od ministra Antoniego Macierewicza odnoście gen. Jarosława Kraszewskiego, któremu już 6 miesięcy MON odmawia dostępu do tajnych dokumentów.
Gen. Kraszewski jest instrumentem działania ministra Macierewicza na prezydenta. Przecież nie chodzi o gen. Kraszewskiego, ani o jakiekolwiek zastrzeżenia wobec niego, ani jakieś jego występki, o których nikt nigdy nie słyszał. To jest tylko klucz w rękach ministra obrony do oddziaływania na prezydenta, szantażowania go, walki ze zwierzchnikiem sił zbrojnych o to, kto jest ważniejszy, czy minister obrony, czy zwierzchnik właśnie.

Najwyraźniej minister obrony uważa, że zwierzchnik sił zbrojnych powinien być jego pomocnikiem, a nie odwrotnie. Już nawet nie wspomnę o partnerskich relacjach. Dlatego sprawa gen. Kraszewskiego została wywołana sztucznie i wydaje mi się, że będzie podtrzymywana tak długo, jak się da. Rozstrzygnięcia nie widzę na razie. Chyba jedynym sposobem rozstrzygnięcia tego sporu byłoby odwołanie ministra Macierewicza, czyli zmiana na stanowisku szefa MON.

Zresztą nie wyobrażam sobie innej sytuacji. Przecież prezydent ma dłuższą kadencję niż obecny rząd, a trwanie tego konfliktu bardzo szkodzi wojsku. To będzie z miesiąca na miesiąc coraz większa degradacja wojska jako strategicznego instrumentu bezpieczeństwa. To kolejny dowód na potwierdzenie tego, o czym mówiliśmy wcześniej, że w obozie rządzącym brak strategicznego myślenia. Przecież wstrzymanie awansów i zła polityka kadrowa to jest właśnie też zahamowanie rozwoju intelektualnego, zawodowego, szkoleniowego w siłach zbrojnych. Nie mówiąc już o jeszcze gorszym efekcie, czyli o podejściu naszych sojuszników do tego, co się dzieje. Oni stają się coraz bardziej zdezorientowani, nie wiedzą, z kim rozmawiać, z kim uzgadniać, czyje decyzje w istocie rzeczy będą obowiązywać w Polsce, czy ministra, czy zwierzchnika sił zbrojnych.

Prezydent wręcz mówi, że ten konflikt utrudnia mu wykonywanie konstytucyjnej funkcji. To mocne stwierdzenie?
Oczywiście, ale to jest nic innego, jak stwierdzenie faktu. Przecież BBN jest jedyną instytucją prezydenta, dzięki której on sprawuje zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi. W tym biurze departament zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi jest właśnie od sił zbrojnych, a szefem tego departamentu jest pan gen. Kraszewski. Jeśli szef tego departamentu nie ma dopuszczenia do tajnych informacji i w konsekwencji nie może czytać niejawnych materiałów, które przychodzą do BBN, to znaczy, że nie ma dostępu do bieżącej informacji o siłach zbrojnych. Przecież nie może wypracowywać bez tej wiedzy opinii dla szefa BBN, a w konsekwencji dla prezydenta. Nieprzypadkowo gen. Kraszewski został wyłączony, chodziło o to, aby osłabić możliwości analityczne obozu prezydenckiego.

Prezydent słusznie bije na alarm pod tym względem i powinien jeszcze mocniej, moim zdaniem, te sprawę stawiać, bo jeżeli nie zostanie dokonana zmiana na stanowisku szefa MON, to prezydent powinien zwołać Radę Bezpieczeństwa Narodowego, aby tę sprawę postawić na dużo szerszym gremium.

Może prezydent powinien zmienić gen. Kraszewskiego na kogoś innego i byłoby po kłopocie?
To byłoby poddanie się. Zresztą prezydent nie ma w zasadzie ruchu, bo nie ma na kogo zmienić gen. Kraszewskiego. Gdyby prezydent chciał mieć czynnego generała, wówczas musiałby to być oficer, który uzyska zgodę ministra obrony narodowej, bo minister musi wyrazić zgodę na pracę generała poza strukturami sił zbrojnych. Nie wiadomo, czy minister wydałby zgodę, a jeżeli już by wydał, to prezydent mógłby się obawiać, moim zdaniem słusznie, czy to nie jest człowiek specjalnie skierowany do pracy z prezydentem przez szefa MON.


Zdjęcie główne: Stanisław Koziej, Fot. Flickr/Piotr Maciążek, licencja Creative Commons

Reklama