Biorąc pod uwagę, że nie wprowadzono żadnych obostrzeń, że dopiero rozwija się sezon grypowy, że będziemy w najbliższych tygodniach tłoczyć się w sklepach, potem hucznie spędzimy Boże Narodzenie i sylwestra, to liczba śmierci i zachorowań będzie rosła – mówi nam dr Tomasz Sobierajski, socjolog, metodolog, wakcynolog społeczny, trener komunikacji medycznej i interpersonalnej, od lat badający ruchy antyszczepionkowe. Pytamy nie tylko o to, kim są, ale też ilu ich jest i dlaczego tak niewielu wpływa na zachowania prawie połowy populacji. Pytamy też o nowy wariant wirusa. – Omikronowi warto uważnie się przyglądać, ale na razie radziłbym, abyśmy wszyscy na bardzo poważnie przejmowali się Deltą, z którą sobie nie radzimy, co widać po ogromnej liczbie zakażeń i śmierci – mówi nasz rozmówca

JUSTYNA KOĆ: Nowe statystyki to prawie 27 tys. zachorowań i znów niemal 500 zgonów z powodu COVID. To trochę mniej, niż tydzień temu. W jakim momencie pandemii jesteśmy? Czy to oznacza, że szczyt jest za nami?  

Tomasz Sobierajski

DR TOMASZ SOBIERAJSKI: Trudno powiedzieć, w jakiej sytuacji jesteśmy, ponieważ nie jest prowadzona dokładna statystyka, jeżeli chodzi o zachorowania. Od samego początku osoby zajmujące się pandemią z naukowego, epidemiologicznego punktu widzenia wskazywały na to, że

mamy do czynienia z ręcznym sterowaniem rzeczywistością i liczby zachorowań, które oficjalnie są podawane, trzeba mnożyć przez trzy lub cztery.

Dzisiejsze wahnięcie z punktu widzenia epidemiologicznego może być oczywiście znaczące, natomiast z perspektywy ludzkiej, jednostkowej, liczba zgonów powyżej pół tysiąca osób dziennie nadal jest katastrofalna.

Reklama

Obawiam się też, że to nie jest szczyt zachorowań i że dopiero się rozpędzamy, a wiele trudnych momentów jeszcze przed nami.

Czyli powinniśmy się przyzwyczaić do tak dramatycznych liczb – pół tysiąca zgonów i ok. 30 tys. zachorowań?
Na pewno nie powinniśmy się do tego przyzwyczajać. To namacalne ludzkie tragedie, a nie abstrakcyjne liczby. Biorąc pod uwagę, że nie wprowadzono żadnych obostrzeń, że dopiero rozwija się sezon grypowy, że będziemy w najbliższych tygodniach tłoczyć się w sklepach, potem hucznie spędzimy Boże Narodzenie i sylwestra, to liczba śmierci i zachorowań będzie rosła.

Gdybym był pewien, że rząd w jakiś sposób będzie próbował to ograniczyć, miałbym nadzieję, że tak źle nie będzie. Niestety takich działań nie ma.

Dlaczego w Polsce jest tyle zgonów? W krajach, gdzie wyszczepienie populacji jest niewiele większe, śmierci jest wyraźnie mniej. Może to nie wirus, a nasza chronicznie niedoinwestowana ochrona zdrowia?
Ta liczba jest wysoka w stosunku do krajów UE i  krajów z podobną liczbą wyszczepienia, ponieważ nie zostały wprowadzone żadne obostrzenia i działania prewencyjne, np. na wzór francuskiej passe sanitaire.

O ile w zeszłym roku można było jeszcze stosować taryfę ulgową, oceniając działania rządu wobec pandemii, bo z taką sytuacją mierzyliśmy się pierwszy raz, to w tym roku już nie sposób tego zrobić. Są pewne stałe, łatwo przewidywalne elementy w okresie jesienno-zimowym. Podstawowym błędem był długo stosowany przez rządzących przekaz, że co prawda mamy 50 proc. zaszczepionych, ale jeszcze są ozdrowieńcy – zatem nie mamy się czego bać. Tymczasem już rok temu mieliśmy na świecie wiele przypadków kilkukrotnego zachorowania na COVID-19. Wniosek: przechorowanie nie zabezpiecza nas przed ponownym zachorowaniem. Nie muszę dodawać, że każde zachorowanie to rosyjska ruletka: możesz przejść bezobjawowo, chorować ciężko albo umrzeć.

Pamiętajmy też o powikłaniach po chorobie, które mogą być katastrofalne dla naszego zdrowia. Ostatnio jest wiele przypadków dzieci, które po bezobjawowym przechorowaniu COVID-19, trafiają do szpitala z udarami.

Czy teraz warto wprowadzić jakieś obostrzenia, czy jest już za późno?
Jest późno, ale na pewno można byłoby skopiować działania Austrii, która w sytuacji bardzo dużego zagrożenia i niskiego poziomu wyszczepienia obywateli wprowadziła 10-dniowy silny lock down, który zaowocował bardzo dużym wzrostem szczepień. Wątpię jednak, aby u nas ktokolwiek się na to zdecydował, ponieważ karty w rządzie rozdają antyszczepionkowcy.

Zawsze też jest dobry moment na prawdziwą kampanię edukacyjną na temat szczepień. Warto to robić, bo należy przypuszczać, że szczepienia przeciwko COVID-19 będą sezonowe. Należy przyzwyczajać ludzi do tego, że szczepienia to po prostu część profilaktyki zdrowotnej.

Warto wprowadzić egzekwowanie paszportów covidowych, które w Polsce są totalnie bezużyteczne, a tym samym ograniczyć transmisję wirusa przez osoby niezaszczepione, które przenoszą go w kilkunastokrotnie większym stopniu niż ludzie zaszczepieni. Należy cały czas uczulać Polki i Polaków na stosowanie zasady DDM, bo maseczki w mniejszych miejscowościach są rzadko spotykane, a napełniony dozownik z płynem do dezynfekcji to już niemalże jednorożec. Widać rozprężenie, odpuszczenie sobie, a tu przecież chodzi o nasze zdrowie i życie.

Liczba 500 zgonów dziennie może zmaleć. To naprawdę można zrobić i uratować ludzi. Tylko trzeba działać. Z pomocą rządu byłoby łatwiej, ale na takową na razie nie możemy liczyć.

Nisko chylę czoło przed pracowniczkami i pracownikami opieki zdrowotnej, bo nie wiem skąd oni czerpią siłę i motywację do tej wojny z  pandemią. Tym bardziej, że są na polu minowym, bez szerokiego, systemowego wsparcia. Przez ostatni rok można było lepiej przygotować służbę zdrowia, wiadomo było, że przyjdą kolejne fale. Tymczasem miliardy szły gdzie indziej, np. na finansowanie kolejnych, nudnych, ale za to bardzo kosztownych koncertów jednej z głównych twarzy antyszczepionkowców w telewizji publicznej.

Kim są antyszczepionkowcy? Czy jeżeli mamy w Polsce 52 proc. zaszczepionych, to pozostałe 48 to antyszczepionkowcy, coronasceptycy?
Byłem jedną z pierwszych osób w Polsce, która zajmowała się badaniem antyszczepionkowców. Mam kilkunastoletnią perspektywę tego zjawiska. W związku z tym nie mogę zgodzić się z poglądami niektórych badaczy, którzy na podstawie dwóch sondaży ogłaszają, że anstyszczepionkowcy to szalenie liczna grupa, sięgająca nawet 20-30 proc. społeczeństwa. To niepotrzebne epatowanie strachem i umacnianie ruchów antyszczepionkowych.

Po pierwsze antyszczepionkowiec to ten, który nawet łamany kołem się nie zaszczepi.

Natomiast zdecydowana większość z tych 48 proc. niezaszczepionych to ofiary antyszczepionkowców i ich dezinformacji. Prawdziwych antyszczepionkowców jest zaledwie kilka procent. W przypadku szczepionek pediatrycznych, z którymi antyszczepionkowcy walczyli dotychczas, było to 2-3 proc. Tu mogę podejrzewać, że ta grupa jest odrobinę większa, bo większa jest populacja osób szczepionych, ale na pewno nie wykracza poza 7 proc.

Reszta jest rozłożona na skali od tych, którym jest bardzo blisko do postaw antyszczepionkowców, do osób, które są już właściwie przekonane do szczepienia. Jest grupa osób, która ciągle czeka, grupa, która się boi, która nadal nie wierzy w skuteczność szczepionek, grupa, która myśli, że jest silniejsza niż inni, więc przetrwa, która nie rozumie, czym są szczepionki, i taka, która nie szczepi się na złość innym. Nie sposób wskazać jednego motywu dla wszystkich.

Czyli większość z tych 48 proc. nie zaszczepiła się, bo nie dostała odpowiedniej informacji?
Tak. Od początku pandemii nie została przeprowadzona żadna szeroko zakrojona, państwowa kampania edukacyjna.

Ogromne pieniądze poszły na loterię szczepionkową, która okazała się totalnym fiaskiem oraz kampanię marketingową ze sportowcami (czemu akurat z nimi?!?), która miała hasło „ostatnia prosta” kojarzące się ze śmiercią, a nie ze zdrowiem.

Nawiasem mówiąc, odkąd pamiętam żaden polski rząd nie zrobił nic, żeby edukować Polki i Polaków na temat ważności, konieczności i wartości szczepień dla dorosłych. Więc ten nie jest wyjątkiem. A szkoda, szczególnie, że sytuacja pod tym względem jest wyjątkowa. Szczepienia to element dbania o zdrowie, tak jak przyjmowanie suplementów czy aktywność fizyczna.

Czy szczepienia ograniczają mutacje wirusa?
Tak i to znacząco. Widać to wyraźnie chociażby na głośnym ostatnio przykładzie południowoafrykańskim. W społeczeństwach i krajach, gdzie wyszczepialność jest niska, wirus mutuje bardziej, bo ma mnóstwo różnorodnych, podatnych nosicieli.

Czy nie jest za późno na przyjęcie pierwszej dawki szczepienia?
Nigdy nie jest za późno na przyjęcie pierwszej dawki, bo nigdy nie jest za późno, żeby zawalczyć o swoje zdrowie i życie.

Czym się różni szczepionka AstraZeneca od Pfizer i dlaczego trzecia dawka jest podawana tylko z tej drugiej?
AstraZeneca i Johnson&Johnson to są tzw. szczepionki wektorowe. Pfizer i Moderna to szczepienia oparte na technologii mRNA. Oba rodzaje szczepionek mają inny sposób działania, jeżeli chodzi o uodpornienie organizmu, natomiast są tak samo bezpieczne i skuteczne. Żadna z nich nie jest lepsza lub gorsza.

Technologia mRNA zyskała popularność, ponieważ pozwala na nieco szybsze wyprodukowanie szczepionki, niż w przypadku szczepionek wektorowych.

Na podstawie wyników badań, głównie ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, widać, że osiąga się lepsze wyniki odporności po szczepionce, kiedy jako przypominającą dawkę dla szczepionek wektorowych poda się tę, która oparta jest na technologii mRNA.

Czy szczepionka oparta na mRNA modyfikuje nam DNA?
Absolutnie nie; mRNA to skrót od messenger RNA, czyli wiadomość RNA. Na potrzeby naszej rozmowy, upraszczając, można to przedstawić w następujący sposób: przy pomocy szczepionki do komórek naszego organizmu jest wysyłana wiadomość z informacją, co je może zaatakować. Komórki dostają swego rodzaju „portret pamięciowy” wirusa. I kiedy ten pojawi się w okolicach komórki, to zostanie rozpoznany, a komórka już wcześniej będzie przygotowana na jego atak i odpowiednio uzbrojona na to, żeby ten atak odeprzeć. Szczepionki przeciwko COVID-19, jak i żadne inne szczepionki, niczego nie zmieniają w DNA – mogę o tym zapewnić.

Czy wiadomo już, czy najnowszy wariant wirusa Omikron jest bardziej niebezpieczny?
Na wstępie warto podkreślić, że – dzięki temu, że Polska jest członkiem Unii Europejskiej – jesteśmy w bardzo komfortowej sytuacji niewielkiej liczby państw na świecie, mających dostęp do tak wielu znakomitych szczepionek, które mamy na zawołanie i niemalże od zaraz. Jeżeli nie podzielimy się wiedzą na temat produkcji szczepionek przeciwko COVID-19 i szczepionkami z biedniejszymi krajami, to co jakiś czas będziemy żyć w strachu przed nowymi wariantami.

Dopiero zaszczepienie większości mieszkańców globu pozwoli na powrót do normalnego życia. To jest ogromny sprawdzian dla naszej globalnej solidarności.

Omikronowi warto uważnie się przyglądać, ale na razie radziłbym, abyśmy wszyscy na bardzo poważnie przejmowali się Deltą, z którą sobie nie radzimy, co widać po ogromnej liczbie zakażeń i śmierci.


Zdjęcie główne: Fot. Pixabay; zdjęcie w tekście: Tomasz Sobierajski, Fot. Niki Kinsky

Reklama