Jeżeli okaże się, że Morawiecki zrobił wynik, to przyjdzie do prezesa i powie: “panie prezesie, teraz ja pozamiatam”, a Kaczyński będzie musiał mu na to pozwolić. Z kolei w innym wariancie może przyjść do prezesa zakon PC i powiedzieć: “Jarek, ten Mateusz jednak chyba kręci, tak jak wtedy kręcił na taśmach, nie pociągnął kampanii” – wówczas posprzątany zostanie pan premier Morawiecki – mówi nam dr Mirosław Oczkoś, ekspert od wizerunku i marketingu politycznego.

JUSTYNA KOĆ: Mieliśmy rozmawiać o kampanii, ale wszystkich zelektryzowała wiadomość o skierowaniu przez Zbigniewa Ziobrę wniosku do TK, aby ten zbadał, czy sądy krajowe mają prawo zadawać pytania prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości UE. To samobójczy ruch ministra, bo przy 80 proc. poparciu dla UE na to chyba wygląda?

MIROSŁAW OCZKOŚ: Widać, że Zbigniew Ziobro nie wytrzymał ciśnienia. I zareagował emocjonalnie i w swoim mniemaniu pewnie sprytnie. Postanowił pokonać sędziów ich własną bronią, czyli paragrafem prawnym. Natomiast wizerunkowo to może być gol samobójczy, bo jeśli Trybunał odpowie, że ten punkt traktatu jest niezgodny z konstytucją – to co? Polexit? Przy 80 proc. poparciu Polaków dla byciu w Unii. I jak to się ma do słów największego dla wielu Polaków autorytetu Jana Pawła II “od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej”?
Jeśli minister Ziobro postanowił zgasić światło naszego pobytu w Unii, to chyba zagrał powyżej swoich możliwości.
Gdy rozmawialiśmy w sierpniu o nadchodzącej dopiero kampanii, przewidywał pan, że będzie ona oparta na najniższych instynktach, bardzo brutalna. Wygląda na to, że miał pan rację.
Niestety tak. Kampania była brutalna i oparta na najniższych instynktach. Dziś rozmawiamy w ostatnim tygodniu kampanii i podejrzewam, że te ostatnie dni będą jeszcze brutalniejsze. Myślę, że jeszcze w dużych miastach coś się pojawi, szczególnie tam, gdzie przegrywający w sondażach PiS wyczuwa jakieś szanse.

Sporo się zmieniło też przez te półtora miesiąca od naszej ostatniej rozmowy. Wtedy rozmawialiśmy o premierze Morawieckim, że pokazuje się jako najtwardszy PiS-owiec. Dziś, po taśmach z jego udziałem, możemy powiedzieć, że spadła maska? W sondażach jeszcze tego nie widać.
Pierwsze sondaże wskazują spadek pół punktu procentowego. Natomiast to jest dopiero kolejna faza wizerunkowa, bo

Mateusz Morawiecki jest w pułapce. Gdy wcześniej starał się być prawdziwym, najprawdziwszym ze wszystkich PiS-owców, to w tej chwili nie ma wyboru i musi przeskoczyć sam siebie. Z pierwszego miejsca na jeszcze “bardziej pierwsze”, dlatego że jest tu prowadzona ewidentna gra.

Zresztą moim zdaniem przez jego kolegów z ugrupowania, którzy wyciągają te taśmy z szafy. To jest uderzenie ewidentne w wizerunek, a to, że się jeszcze nie “przykleiło”, to nie znaczy, że się w końcu nie “przyklei”. To jest faza wizerunkowa, gdzie teflon jeszcze działa, ale gdy pojawi się chociaż jedna rysa, to polityk już teflonowy nie będzie. Jak z patelnią, gdy pojawia się pierwsze pęknięcie, to jajecznica zaczyna się przypalać. Co to może być, jeszcze nie wiemy, ale po przegranych wyborach – zakładając, że kierownictwo uzna, że wybory zostały przegrane, nawet nie mówiąc tego na zewnątrz, ale w partii będzie taki pogląd – Mateusz Morawiecki straci posadę. Będzie to oczywiście bardzo trudne, bo pan Kaczyński dużo zainwestował w Morawieckiego, a to się nie za bardzo podoba w tzw. zakonie PC.

Reklama

Zadziwiające, że te taśmy pojawiły się teraz i właśnie na Morawieckiego, bo zazwyczaj pogrążały polityków opozycji. Może to wskazywać na rozgrywkę ministra Ziobry i ministra Kamińskiego.

Ciekawe jest też to, że te skazy na wizerunku są dawkowane, ostatnio pojawiła się sprawa Kubicy. Przypomnę tylko, że Robert Kubica jest ikoną dla Polaków. To nie wygląda wizerunkowo dobrze jeszcze z jednego względu: jako bank nie chciał finansować rodaka, a teraz nagle z państwowych pieniędzy, czyli moich, pani, chce to robić. To na nieszczęście najlepiej opisuje premiera Morawieckiego, jego charakter, podejście, spojrzenie. Jednak wyszedł z niego człowiek korporacji, “po trupach do celu”. Co by z tym PiS nie robił i jak by nie tańczył kankana, to trudno mu będzie to opanować. Widać zresztą, że

duża grupa się zebrała, z panem marszałkiem Bielanem na czele, aby wizerunkowo rozłożyć poduszki, aby ten upadek Morawieckiego nie był tak bolesny. Można wiele mówić, na czele z panem prezesem, że to był Konrad Wallenrod, jednak może się okazać, że to był nawet pocałunek Almanzora.

Czy sprawa z Robertem Kubicą może być tym pierwszym zarysowaniem teflonu? Kubica to “nasz człowiek w Formule 1”, po drugie pamiętam, jak Robert miał wypadek i była to przed długi czas pierwsza informacja we wszystkich serwisach, a cały kraj zamarł w obawie o jego zdrowie. O powadze sytuacji może świadczyć szybkie spotkanie premiera ze sportowcem?
Warto zwrócić na to uwagę, bo to znamienne, że o jakości zarzutów nie świadczą one same, ale reakcja na nie. Przez pierwsze trzy dni, gdy wyszły taśmy, to PiS miał jeden przekaz – to odgrzewane kotlety. Widać było, że nie wiadomo, co mówić, aż musiał osobiście interweniować prezes Kaczyński, który pofatygował się do telewizji rządowej. Tam postawił wszystko na jedną kartę, opowiadając najtwardszemu elektoratowi, czyli wyznawcom, że to wszystko było z nim ustalone, a Morawiecki działał niczym kret. Tutaj ewidentnie oceniono, że

sprawa Kubicy może uderzyć w ten najtrwalszy elektorat, który kocha Kubicę, jak i wszystkich innych Polaków, którzy coś osiągnęli. Niemniej szybkość reakcji może świadczyć o tym, że to może być ta rysa, która zniszczy teflon.

Czy zatem plotka, że po wyborach może nastąpić zmiana premiera, jest realna? Czy Małgorzata Wassermann mogłaby zostać premierem, np. gdyby zrobiła dobry wynik w Krakowie, ale minimalnie przegrała prezydenturę?
Według mnie każdy scenariusz jest realny. Wszystko zależy od skali wyborczej. Wiadomo, że te wybory są fajne, bo każdy może ogłosić zwycięstwo, ale pamiętajmy, że to jest pierwszy krok wyborczy. PiS nie może sobie pozwolić na to, by twarz wyborów samorządowych była dalej premierem, jeśli nie zrobi wyniku adekwatnego do włożonych środków. A te środki nie są adekwatne, bo używa się armat do wróbli, z całym szacunkiem do wyborów samorządowych, i przykłada się strasznie dużą wagę do nich, właśnie jako pierwszych.

Może wówczas zostanie przebłagany pan prezes Kaczyński, aby został premierem na stulecie niepodległości, aby to właśnie premier Jarosław Kaczyński odsłonił pomnik prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Oczywiście jest to kwestia zdrowia, ogarnięcia się i sporego wysiłku, ale taki scenariusz jest możliwy, podobnie jak scenariusz z panią Wassermann.

A może wynik będzie zadowalający i wtedy to premier Morawiecki będzie chciał wymusić rekonstrukcję rządu i wymienić ministra Ziobrę? Polityka nie lubi próżni, a widać, że tu gra się wysoko, licytuje się wysoko, zatem ktoś musi tę licytację przegrać. W polityce nie ma remisów, a w polityce wewnętrznej, w ugrupowaniu, w którym ambicje grają ważną rolę, tego remisu na pewno nie będzie.

Czyli pana zdaniem w taśmach Morawieckiego maczał palce Zbigniew Ziobro?
Tak podejrzewam, bo na to wskazują znaki na niebie i ziemi, chociaż nie siedzieliśmy pod stołem czy w tym “odgrzewanym kotlecie”, a szkoda. Pamiętajmy, że

jest też pan Patryk Jaki, który jeżeli przegra wybory w Warszawie, to będzie chciał jakoś odreagować. Ludzie w Polsce zapominają, że to są trzy ugrupowania, a nie tylko PiS. To Zjednoczona Prawica, w której mamy też Solidarną Polskę Ziobry i Porozumienie Gowina.

Jeżeli okaże się, że Morawiecki zrobił wynik, to przyjdzie do prezesa i powie: “panie prezesie, teraz ja pozamiatam”, a Kaczyński będzie musiał mu na to pozwolić. Z kolei w innym wariancie może przyjść do prezesa zakon PC i powiedzieć: “Jarek, ten Mateusz jednak chyba kręci, tak jak wtedy kręcił na taśmach, nie pociągnął kampanii” – wówczas posprzątany zostanie pan premier Morawiecki.

Wróćmy do kampanii. Chciałabym zapytać o sprawę Łodzi i ewentualnego powołania zarządu komisarycznego, jeżeli wygra Hanna Zdanowska. Marketingowo to był strzał PiS-u w stopę?
To zostało źle wymyślone i przeprowadzone. Rozumiem, że

idea była taka, że przyjedzie pan Sasin i to załatwi. Ale to polityk, który kompletnie się do takich spraw nie nadaje. To przykład drwala, który kładzie parkiet w sali balowej, więc zrobił to dłutem i młotkiem. Chciał zniechęcić łodzian, aby nie głosowali na panią Zdanowską, bo to i tak nie ma sensu. Wprowadzenie zarządu komisarycznego, co PiS oczywiście może zrobić, byłoby teraz wizerunkowym strzałem w stopę i partia straciłaby bardzo dużo.

Pan Sasin napompował niepotrzebnie sytuację i teraz nie bardzo jest z niej wyjście. Jeżeli tego nie zrobią, to po co było to gadanie i ten drwal z tym parkietem w sali balowej? Jeżeli zrobią, to łodzianie ich znienawidzą. Hanna Zdanowska ma ogromne poparcie i prawdopodobnie wygra w I turze, zresztą trudno się dziwić, bo Łódź za jej czasów bardzo się zmieniła na plus. Pamiętać trzeba, że ludzie lokalnie wiedzą dużo więcej niż globalnie. Bo tu jeden czy drugi polityk wyjdzie w telewizji i coś powie, ale ludzie nie znają tych polityków. A lokalnie znają wójta, burmistrza, prezydenta; ludzie widzą i mówią, że to zostało zrobione, tamto wybudowane itd.

Gdyby sprawa Zdanowskiej została załatwiona subtelnie, to może przyniosłaby jakiś skutek, np. gdyby przyjechał tam marszałek Bielan albo wyciągnął asa z rękawa po wyborach.

A jak pan ocenia słowa Piotra Guziała, ewentualnego zastępcy Patryka Jakiego, gdyby ten został prezydentem, że tylko samorządy PiS-owskie będą dostawać fundusze?
Ja takie coś nazywam “alko tweetem”. Większość ludzi nie kontroluje się w mediach społecznościowych, szczególnie wieczorem, myśląc pewnie, że nikt tego nie widzi. Pan Guział, chcąc nie chcąc, pewnie przez przypadek napisał prawdę. To jest też wizerunkowy strzał w kolano. Pewnie to działa w określonych kręgach wyborców PiS-u, raczej wyznawców, ale w umiarkowanym elektoracie narobiło dużo szkody. Na pewno część wyborców zastanawiała się, czy Rafał Trzaskowski, czy Patryk Jaki, ale gdy dostali taki przekaz, poczuli się jak w szantażu. Oczywiście Guział nie powiedział nic nowego, może tylko bardziej dosadnie. Już prezes Kaczyński powiedział we wrześniu, że gdy ktoś w samorządzie będzie warczał, to nie dostanie kości, tylko kością po głowie. To jest ten sam przekaz.

Pan Guział pokazał jednocześnie, że nie nadaje się do polityki, a tylko długo udawał przed nami w Warszawie jako burmistrz Ursynowa, gdzie jawił się jako inny człowiek. Okazuje się, że władza zalewa jednak mózg. Swoją drogą, to jest niesamowite, że doświadczamy tego tak naocznie w tej kampanii.

Czy kogoś by pan wyróżnił w tej kampanii, pochwalił?
Oczywiście, bo to nie jest tak, że jest wszystko źle. Mówimy o sprawach, które są nieprofesjonalne, z mojej dziedziny, bo to zawsze jest najciekawsze. Generalnie zawsze bardziej widać “plusy ujemne”. Oczywiście, że warto by się skonsultować z dobrym grafikiem komputerowym i sprawdzić ortografię, kiedy projektuje się ulotkę albo plakat. Natomiast oglądałem debatę kandydatów w Warszawie i muszę przyznać, że pan Jakub Stefaniak z PSL wypadł bardzo dobrze, mimo że PSL nie ma w stolicy szans. W ogóle kampania PSL jest niezła i dobrze sobie z nią radzi. Prawda jest też taka, że PSL walczy o życie, bo PiS postanowił je zamordować.

SLD nieźle zaczęło i fatalnie kończy. Skoro pojawił się Aleksander Kwaśniewski na konwencji, to wróżba jest raczej przeciwna. Rozumiem, że pokusa wykorzystania prezydenta, jeszcze tak popularnego, gdy się go miało, jest ogromna, ale tu nie widzę dobrych ruchów. Pan Czarzasty zachowuje się, jakby był pewny, że coś w tych wyborach zgarnie, a czeka tak naprawdę na wybory parlamentarne.

Dziwi mnie, że skoro PiS jest tak popularny, to pan Jaki schował znaczek partyjny. Na plakacie jest niczym wpis na recepcie albo na umowie z bankiem – zapisy małym druczkiem na końcu.

Muszę pochwalić natomiast pana Trzaskowskiego za ripostę podczas debaty. PiS postanowił zagrać jeszcze raz tak samo, jak podczas debaty prezydenckiej, gdy Andrzej Duda dał Bronisławowi Komorowskiemu flagę Platformy, on nie wiedział, co z nią zrobić i postawił ją w końcu na ziemi. Ewidentnie tu Rafał Trzaskowski odrobił lekcję i bardzo inteligentnie odpowiedział panu Jakiemu na jego hasło, że wychodzi z partii. To są smaczki, które aż miło się obserwuje, szczególnie wśród młodych polityków. Patryka Jakiego na pewno należy pochwalić za to, że mu się aż tak chce. Jeżeli ktoś podchodzi w ten sposób do rzeczy, to można mnóstwo negatywnych spraw mu wyciągnąć, ale jednego nie można mu odmówić, że całym sobą pokazuje, że mu zależy. Sądzę, że niektórych może to przekonać, że może gada nienajmądrzejsze rzeczy, “gruszki na wierzbie”, ale walczy. Zresztą

Andrzej Duda również obiecywał niestworzone rzeczy z panią Szydło w kampanii, Donald Trump tak samo. Można łatwo zobaczyć, ile z tego dziś zostało. Niestety, żyjemy w czasach, kiedy musimy w kampanii łykać te pastylki słodkości, nawet jak potem będziemy wymiotować. Taka jest polityka, nieapetyczna, ale oparta na apetycie wyborców. 

Budzimy się po wyborach i wchodzimy od razu w następna kampanię? Jaka ona będzie?
Oczywiście. Teraz przez dwa lata będziemy non stop w kampanii. Będzie się ona tylko nasilała, gdy będą zbliżać się wybory i odpuszczała po wyborach. Ponieważ plan strategiczny jest taki, że PiS utrzymuje władzę w Polsce, a w zasadzie poszerza ją o samorządy, a Koalicja Obywatelska chce tę władzę odebrać, to znowu nie będą to tzw. normalne wybory i normalna kampania. Polacy będą głosować bardziej przeciw niż za. Kampania samorządowa, ponieważ toczy się niżej, na poziomie wójtów, burmistrzów, to jest ciągle trochę bliżej demokracji. W myśl: to jest przysłowiowy Jan Kowalski, on był dyrektorem w szkole mojego dziecka i się sprawdził, więc będę na niego głosować. Nie patrzy się na to, czy jest z PiS-u, z PO czy z PSL, jeżeli w ogóle jest, i to jest fajne. Od następnej kampanii wejdziemy w fazę ostrej polityki.


Mirosław Oczkoś, Fot. Flickr/Fryta 73, licencja Creative Commons

Reklama