Podejrzewam, że sam Andrzej Duda byłby szczęśliwy, gdyby mógł zostać przewodniczącym Rady Państwa, bo już nikt by się go o nic nie czepiał. Mamy już też naczelnego ideologa partii, czyli pana marszałka Terleckiego, biuro polityczne, czyli pan Gliński, Błaszczak i Kamiński, jest też frakcja tzw. kontestatorów, czyli gowinowcy jako stowarzyszenie Pax, i sekcja moczarowska, czyli jako młody Moczar Zbigniew Ziobro, który ma swoich janczarów i wypuszcza ich czasem w różne strony. Wtedy był to antysemityzm, wcale niewykluczone, że teraz znów się pojawi, na razie to LGBT, „wściekłe macice” – mówi nam dr Mirosław Oczkoś, ekspert od marketingu politycznego. Pytamy o mijający rok i nadchodzące wydarzenia 2021. – Sądzę, że ten rok to było tylko preludium – uważa dr Oczkoś

JUSTYNA KOĆ: To był rok pełen medialnych zagrywek i PR-owych uniesień. Największe wpadki i spektakularne sukcesy to?

Mirosław Oczkoś

MIROSŁAW OCZKOŚ: Nie można tu uciec od wirusa, który jest dolany do wszystkich elementów, można nawet powiedzieć, że te elementy są ułożone pod COVID. Od lutego obserwowaliśmy, jak można tym zagrać. Na początek weźmy działania rządu, którego działania były bardzo reaktywne. Trudno dopatrzyć się programu, przemyślanej strategii w sprawie COVID-u. Zacznijmy od tego, że 

większość rządząca przede wszystkim chciała wygrać wybory prezydenckie

i tu mamy klasyczne wpadki, jak chociażby minister Sasin ze swoimi 70 mln. Tu też Jarosław Kaczyński po raz pierwszy nie dotrzymał słowa, bo zapewniał, że wybory odbędą się 10 maja, a nie odbyły się.

Reklama

Po drugie cud kart do głosowania, których nikt nie zamawiał, a nagle się pojawiły. Minister Sasin tłumaczy, że zlecenie było od premiera, sam premier, że to PWPW, która z kolei mówi, że było polecenie od ministra. Mamy tu stary film „nikt nic nie wie”, a 70 mln nie ma. 

Marketingowym chwytem, który wydawał się dobrą akcją, było przywiezienie maseczek i zamówienie respiratorów przez ministra Szumowskiego. Były ujęcia na lotnisku, przemawiający premier, w tle rozładunek towarów. A to, że maseczki były bez żadnego atestu, a respiratory do tej pory nie dotarły, bo utknęły między handlarzem bronią a stokiem narciarskim, nikomu nie przyszło do głowy.

Uwierzyliśmy w podkrążone oczy ministra Szumowskiego, tymczasem czytałem niedawno, że brat pana ministra, jak i żona wskoczyli na listę polskich milionerów.

Od Antonowa i respiratora do milionera – przyznam, że to bardzo ciekawy wątek biznesowy, choć najlepiej sprawdza się w Rosji, na Białorusi i na Węgrzech.

W kontekście wyborów prezydenckich i przepchnięcia kolanem pana Dudy warto tu wspomnieć o wielkich kartonowych czekach, które rozdawał premier Morawiecki. To niewątpliwie sukces propagandowy, tylko że propaganda ma to do siebie, że działa krótko, od zdarzenia do zdarzenia. 

Jeden z moich rozmówców powiedział, że Andrzej Duda jest świetny w kampaniach i umie je wygrywać, niestety gorzej z pełnieniem urzędu.
Andrzej Duda jest świetnym produktem do sprzedawania. Proszę zwrócić uwagę, że dopóki sam robił kampanię, to szło mu fatalnie, dopiero jak włączyli się doświadczeni spin doktorzy i firma, która pomagała przy poprzednich wyborach, to został sprzedany. Natomiast warto zastanowić się, jakim kosztem; gdyby tak sprzedawano kiełbasę albo salceson, to byłoby to nieopłacalne, nikt nie chciałby tego kupić ani zjeść. Pan Duda ma tę zdolność, że upodabnia się i jest w stanie wykonać każde polecenie, co w polityce nie zawsze jest na minus. Niestety w tym przypadku nic dalej się nie kryje, zatem sądzę, że dopiero zobaczymy, jak można nie być prezydentem.

W Ameryce funkcjonuje powiedzenie, że jeden z prezydentów pokazał, że na tym urzędzie może być byle kto, drugi pokazał, że prezydent może być nieobecny, a trzeci pokazał, że prezydenta w ogóle nie potrzeba. Pan Andrzej Duda osiągnął mistrzostwo, bo ma te wszystkie trzy cechy w sobie od razu. 

Idealny prezydent dla partii rządzącej?
Być może chodzi tu o pokazanie nam, że ten urząd jest niepotrzebny, że model kanclerski jest lepszy. A może prezes Kaczyński wymarzył sobie, aby zrekonstruować przewodniczącego Rady Państwa. Już dziś mamy sytuację, że partia kieruje, rząd rządzi pod kierownictwem partii i mamy notariusza, przewodniczącego Rady Państwa. W PRL był to Henryk Jabłoński, który dawał odznaczenia, uścisnął rękę i zbijał bąki. Dziś jest jeszcze zagrożenie wetem prezydenckim, co prawda niewielkie, ale rząd musi się z nim liczyć.

Podejrzewam, że sam Andrzej Duda byłby szczęśliwy, gdyby mógł zostać przewodniczącym Rady Państwa, bo już nikt by się go nie czepiał o nic, a partia matka wprowadziłaby system najbliższy prezesowi. Mamy już też naczelnego ideologa partii, czyli pana marszałka Terleckiego, biuro polityczne, czyli pan Gliński, Błaszczak i Kamiński, jest też frakcja tzw. kontestatorów, czyli gowinowcy jako stowarzyszenie Pax, i sekcja moczarowska, czyli jako młody Moczar Zbigniew Ziobro, który ma swoich janczarów i wypuszcza ich czasem w różne strony. Wtedy był to antysemityzm, wcale niewykluczone, że teraz znów się pojawi, na razie to LGBT, „wściekłe macice”, wcześniej imigranci.

Premier porównał kilka tygodni temu UE do ZSRR. Przyznam, że długo myślałam, że się przesłyszałam. To początek polexitu czy komunikat do twardego elektoratu?
Jeżeli ktoś tak myśli naprawdę, to znaczy, że z jego głową jest coś nie tak. Jeżeli używa tego porównania cynicznie, wiedząc, że tak nie jest, to jest jeszcze gorzej, bo wówczas to początek budowania złego PR Unii Europejskiej. Na razie to jest trudne, bo

80 proc. z nas popiera UE, ale już rzucono na odcinek ideologii pana Czarnka, który będzie stopniowo od zerówki wprowadzał model myślenia „nowego Polaka”, aż wymieni rektorów uczelni. W końcu minister Gliński obiecał nam rewolucję.

Trochę to przypomina gotowaną wolno żabę, tylko tą żabą jesteśmy my. Ten, kto ma dostęp do palnika, albo w końcu nas ugotuje, albo woda wyparuje i nas przypiecze. Bo jak inaczej rozumieć to, że premier Morawiecki i prezydent są na podium zaufania społecznego?

Prezes udzielił ostatnio wywiadu „Rzeczpospolitej”, w którym, mam wrażenie, mówi to samo, co 5, 10 i 15 lat temu. Po co to było, bo nieprzekonanych raczej nie przekona?
Ta rozmowa jest z konkretnym planem, bo nie ma w nim ani jednego słowa o COVID, czyli absolutnego numer jeden. Cały świat tym żyje, na pierwszym miejscu jest wirus, bo wiąże się z życiem, zdrowiem, pracą i bytem każdego z nas. W wywiadzie pan prezes opowiada natomiast historię rodem z Nibylandii. Prezes rządzącej partii, niczym władca Polski, może zrobić, co chce; otworzyć Sejm, zamknąć, wezwać policję, zamknąć pół ulicy i, uwaga, w wywiadzie zdradza, że on i jego otoczenie piszą konstytucję dla UE. Przyznam, że to mnie zszokowało i jak w Brukseli o tym przeczytali, to musieli boki zrywać.

Ten wywiad był zapewne skierowany nie do wyborców prezesa, a do tych wahających się. Ten wywiad miał wykreować prezesa jako znającego się na wszelkich politykach, tylko wydźwięk jest zupełnie odwrotny. Pokazuje, że 

pan prezes nie rozumie współczesnego świata i nie dąży do poznania go, że zatrzymał się w myśleniu politycznym z połowy XIX wieku.

Jeżeli przyłożymy do tego matrycę tego, co dzieje się w świecie, np. hakowanie amerykańskiego Departamentu Stanu przez 9 miesięcy przez firmy bliskie rosyjskiemu wywiadowi, mało tego, jedna z nich jest w Polsce, dodając do tego ilość informacji w świecie, które są nieprawdziwe, jak chociażby to, że Strajk Kobiet chce zorganizować sylwestra przed domem Kaczyńskiego, co dementowała Marta Lempart, to widzimy, że już jesteśmy rozgrywani. 

Zakładam się o wszystkie pieniądze, że pan prezes nie rozumie, na czym polega sieć, co to bot, fake news i deep fake. To nie napawa optymizmem, bo prezes ma pełnię władzy w rękach. 

Jaki będzie rok 2021?
Mickiewicz i Wyspiański to byli geniusze, może nie jest to odkrywcze, ale jednak warte podkreślenia. Mickiewicz pisał np. „O roku ów! kto ciebie widział…” i tak mi się zrymowało:

kto ciebie widział w Polsce, na Węgrzech i Białorusi, wiedział, że ten burdel źle się skończyć musi.

Gdy popatrzymy na działania polityków Solidarnej Polski, co warto podkreślić, są to sami młodzi mężczyźni, to zachowują się, jakby byli niczym w chocholim tańcu z „Wesela”. Słyszą hasło: mamy miliony z Brukseli, ratujemy gospodarkę, a oni tańczą i mówią jak pośnięci, to się kręci, tam się kręci, i słyszymy potem „weto albo śmierć”. To jakiś koszmarny obłęd, bo młody człowiek nie może być aż tak tępy. 

Sądzę niestety, że rok 2020 to był tylko prolog, dopiero teraz wchodzimy do pierwszego światowego aktu. Boję się, że po pierwsze nasi politycy albo nie nauczyli się tekstu, albo zapomnieli i nie będą w stanie grać z resztą, po drugie nasz reżyser nie ogarnia wątków sztuki, patrzy tylko na innych i próbuje złapać trochę z komedii, trochę z tragedii, z farsy, z dell’arte i wychodzi coś totalnie niestrawnego.

I znowu na usta ciśnie się Mickiewicz: „Ja z synowcem na czele, i – jakoś to będzie!”.

I oczywiście, że jakoś będzie, bo nagle nie wyparujemy z mapy Europy. Pytanie tylko, czy widać jakieś światełko w tunelu, które nie jest pędzącym pociągiem.


Zdjęcie główne: Adam Niedzielski i Jarosław Kaczyński, Fot. Flickr/KPRM/Krystian Maj, licencja Creative Commons; zdjęcie w tekście: Mirosław Oczkoś, Fot. Flickr/Fryta 73, licencja Creative Commons

Reklama