– Ten społeczny opór to praktycznie ostatnia nadzieja, to jedyne, co społeczeństwo może jeszcze zrobić w demokratycznym kraju, jeszcze demokratycznym – mówi nam dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Pytamy też, czy słowa Jarosława Kaczyńskiego o “zdradzieckich mordach” mogą wpłynąć na elektorat PiS i czy prezydent może odegrać jakąś rolę i zablokować przejęcie sądownictwa.

Justyna Koć: Pani doktor, co się dzieje? Czy to zamach stanu, pucz?
Dr Anna Materska-Sosnowska: Zgodnie z definicjami to będzie auto-pucz. To jest przejęcie, właśnie w ten sposób, przez legalne władze. Wiąże się z poważnymi zmianami ustrojowymi bez zmiany konstytucji,

bez poszanowania przepisów o legislacji

przepisów o stanowieniu prawa, więc niestety, ale chyba tak możemy to nazwać. To doprowadzi do autorytaryzmu.

Czy wczorajsze wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, jego słowa o “wycieraniu zdradzieckich mord” mogą przestraszyć jego elektorat? Może mu to zaszkodzić?
Nie wydaje mi się. Tego twardego elektoratu raczej nie zniechęci, bo nawet jeżeli to nie było wypowiedziane do tej pory expressis verbis, to ta chęć rozliczenia, zapłaty przewijały się cały czas w słowach Prawa i Sprawiedliwości. Natomiast partie nie wygrywają tylko twardym elektoratem. Twardego elektoratu te słowa nie przestraszą, natomiast ten miękki elektorat, który został pozyskany w ostatnich wyborach, rzeczywiście może odpłynąć, ale żeby to miało znaczenie, to musi zaistnieć kilka czynników.

Reklama

Jakich?
Po pierwsze, niewielki czas do wyborów. Po drugie, wybory musiałyby się odbyć na zasadach demokratycznych, z przestrzeganiem wyników tego rozstrzygnięcia. Dzisiaj nic na to, niestety, nie wskazuje. Po trzecie, wiadomo, że te najtrudniejsze, najważniejsze reformy robi się na początku kadencji. Stąd drugi rok kadencji jest właśnie taki, a później będzie łagodna twarz, odsunięcie czy zdjęcie tych najbardziej radykalnych. Widzieliśmy już to w poprzedniej kampanii wyborczej. I wreszcie też nie bez przyczyny na przejęcie sądów został wybrany taki, a nie inny okres, czyli wakacje, kiedy generalnie mniej się tym interesujemy.

Nic optymistycznego nie usłyszę od pani w tej rozmowie?
Nie, dlatego że bardzo mnie przygnębił – i to jest coś takiego, co zapada w pamięć – widok Sejmu za wysokimi płotami, z policjantami bardzo gęsto ustawionymi wokół, gęsto od policji w uliczkach obok Sejmu, i nie mówię tylko o momencie demonstracji, bo ta mobilizacja jest już od kilku dni i trwa całą dobę.

To bardzo przygnębiający widok, jeżeli wierzymy, że żyjemy… żyliśmy w państwie demokratycznym.

Sejm wygląda teraz jak oblężona twierdza i w państwie demokratycznym to nie powinno tak wyglądać.

Czy tu jakąś rolę może odegrać jeszcze prezydent? Wczoraj po jego wystąpieniu pojawił się promyk nadziei.
Według mnie, wcale nie dał nawet najmniejszego promyka nadziej. Jego wystąpienie wczorajsze było taktyką polityczną wewnątrz obozu, a nie próbą zatrzymania destrukcji państwa prawa. Gdyby miała być taka próba podjęta, to prezydent powinien inaczej działać. Po ustalenia z marszałkami Sejmu i Senatu właściwie wiemy, że jeżeli umocnią jego pozycję jako prezydenta, to podpisze wszystkie ustawy. Ja to tak odebrałam – jaka tu jest nadzieja? To dbanie o własną pozycję wewnątrz swojego obozu, to dbanie o reelekcję.

Czy jakąś rolę może odegrać w takim razie społeczeństwo? Czy te protesty przed Sejmem i Pałacem Prezydenckim mają jeszcze sens?
To jedyne, co społeczeństwo może jeszcze zrobić w demokratycznym kraju, jeszcze demokratycznym, i w sposób pokojowy, a o to nam wszystkim chodzi. Czarny protest pokazał, że władza potrafi się cofnąć. Tutaj, niestety, w to nie wierzę, tak samo jak nie wierzę, że prezydent nie podpisze ustaw, chyba że rzeczywiście protesty przybiorą jeszcze na sile. Ten społeczny opór to praktycznie ostatnia nadzieja.

Czyli na naszych oczach Polska przestaje być demokracją?
Tak.

A czy opozycja może coś zrobić? Czy zatrzyma władzę, czy tylko może już dawać świadectwo?
Wie pani, jeżeli

w parlamencie nie obowiązują już żadne reguły,

żadne zasady, to opozycja niewiele może. Jeżeli są obrady Sejmu ze strażą marszałkowską, jeżeli nie są przestrzegane żadne prawa opozycji, jeżeli ktoś może wyjść na mównicę poza wszelkim porządkiem i powiedzieć to, co prezes PiS, to do czego to zmierza?

To gdzie popełniliśmy błąd?
Wierzyliśmy, że mamy silne instytucje, które, okazało się, że nie są silne. Nie uczyliśmy wystarczająco mocno o wartościach, nie uczyliśmy, czym jest wolność, demokracja. Starszemu pokoleniu, które przejęło władzę po 1989 roku, wydawało się, że to, że odzyskaliśmy niepodległość i suwerenność w pełni, jest taką wartością, że żaden Polak z niej nie zrezygnuje. I, niestety, daliśmy na to przyzwolenie.

Grozi nam wyjście z UE?
W moim przekonaniu już następuje proces, o czym wczoraj mówił w jednym z programów marszałek Bogdan Borusewicz, następuje wyprowadzenie Unii z Polski. Nie zostaniemy wyrzuceni z Unii Europejskiej, natomiast pytanie, jak dalej to się będzie toczyło w Polsce. Już jest taka narracja, że przecież nie będzie nam nikt obcy mówił, co mamy robić i jak, nikt nie będzie nas kontrolował. Zresztą to jest głęboko w nas. Natomiast jeżeli sami sobie nie pomożemy, to nikt nam nie pomoże.


Zdjęcie główne: wiadomo.co

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Reklama

Comments are closed.