Zatrzymanie Gawłowskiego to stare modus operandi prezesa. Należy zrobić w przyszłości tak samo jak kiedyś, tylko mocniej. On nie zna, może poza małymi wyjątkami, pojęcia cofnięcia się. Mam wrażenie, że PiS chce kulminacji sporu. Z opozycji chcą zrobić bandytów i tu potrzebny jest Gawłowski – nie przesądzam oczywiście, czy jest winny, czy nie – ale to pokazuje, że to ten moment – mówi w rozmowie z nami dr Marek Migalski, politolog, były polityk PiS. I dodaje: – Wybory 2019 roku, czyli parlamentarne, tak naprawdę rozegrają się w ciągu najbliższych kilku tygodni. Dlatego tak ważne jest to, kto zwycięży w tym narzuceniu dzisiaj narracji.

JUSTYNA KOĆ: Kolejny sondaż, który pokazuje, że PiS-owi spada poparcie, i pierwszy, w którym zjednoczona opozycja (PO i .N) ma większe poparcie niż zjednoczona prawica. Chyba możemy już mówić o trwałym spadku poparcia dla PiS?

MAREK MIGALSKI: Ważniejsze w tym, co pani powiedziała, jest to, że to kolejny sondaż pokazujący spadek PiS-u niż to, że to pierwszy sondaż pokazujący, że zjednoczona opozycja ma więcej niż PiS. To jest coś, co jako politolog mogę potwierdzić. Nie jestem w stanie potwierdzić, czy gdyby wybory odbyły się dziś, to zjednoczona opozycja wygrałaby z PiS-em, natomiast możemy potwierdzić spadek, ponieważ obserwujemy go w dłuższej perspektywie czasowej, bo od dwóch miesięcy. Ten fakt jest bezsporny.

Kwestią do rozważań jest to, czy to trwały korkociąg w dół, czy PiS odbije się w pewnym momencie i wróci do poziomu wysokich sondaży. Zresztą to jest osobna kwestia i na razie się na to nie zanosi, chociaż dużo nam powie o tym sobotnia konwencja samorządowa.

PiS chyba się przestraszył tych spadków, bo wykonuje szereg spektakularnych ruchów, które mają przykryć aferę z nagrodami. Mówię o zatrzymaniu Stanisława Gawłowskiego, sprawie Sławomira Neumanna, odebraniu immunitetów politykom Nowoczesnej, Kamili Gasiuk-Pihowicz i Ryszardowi Petru. To wszystko wygląda jak atak na opozycję.
Liderzy PiS na pewno szybciej niż my zorientowali się, z tajnych i zamawianych przez siebie badań, że ten trend spadkowy już się zaczął, dlatego dziwi tak spóźniona reakcja na to, co było przyczyną tych spadków, czyli premie. To było tym, co rozsierdziło wyborców PiS-u, oczywiście innych też, to jawna kpina z tych, którzy zaufali tej partii podczas wyborów 2,5 roku temu, a mianowicie, że PiS wprowadzi sanację obyczajów publicznych.

Reklama

Duża część wyborców wybaczała tej partii rozmontowanie Trybunału Konstytucyjnego, ataki na media, nawet pewna krytykę Unii Europejskiej, łamanie podstaw demokratycznych, dlatego że ich to nie raziło. Natomiast ważne było dla nich to, co PiS obiecywał, że będzie to partia uczciwsza, przyzwoitsza, skromniejsza.

Słynne słowa o “pokorze i pracy”.
Tak, te słowa były mocno eksponowane zarówno w kampanii, jak i w exsposé Beaty Szydło. Dlatego wcześniejsze działania PiS-u, które część z nas oceniała bardzo negatywnie, nie wpływały na sondaże wyborcze i nie obniżały poparcia społecznego. Dziś ma pani rację, że wygląda na to, że sposobem na poradzenie sobie z tym wpadnięciem w korkociąg związanym z premiami jest brutalny atak na opozycję. Wszystko po to, aby wrócić do podziału na przyzwoitych i uczciwych po jednej stronie i na hochsztaplerów i złodziei po drugiej stronie.

Pod takimi hasłami PiS wygrywał wybory i idealnie by było dla niego, gdyby ten podział udało się odtworzyć. Z jednej strony jest władza, która likwiduje luki w VAT, ściga złodziei, a po drugiej stronie są liderzy opozycji obsadzeni w roli kombinatorów i bandytów.

Zatrzymanie posła Gawłowskiego pokazuje, że w tym starciu PiS idzie na ostro?
Zatrzymanie Gawłowskiego to stare modus operandi prezesa. Należy zrobić w przyszłości tak samo jak kiedyś, tylko mocniej. On nie zna, może poza małymi wyjątkami, pojęcia cofnięcia się. Mam wrażenie, że PiS chce kulminacji sporu. Z opozycji chcą zrobić bandytów i tu potrzebny jest Gawłowski – nie przesądzam oczywiście, czy jest winny, czy nie – ale to pokazuje, że to ten moment.

Mam wrażenie, że te zabiegi PiS-u nie są już tak skuteczne jak kiedyś.
Jestem przekonany, że mamy do czynienia z momentum. To jest ten czas rozstrzygnięcia; albo PiS-owi się to uda i sobotnia konwencja odwróci uwagę opinii publicznej od nagród i narzuci ten podział na sanatorów i ludzi układu, albo nie. Gdyby to się sprzęgło z zapoczątkowaną kampanią samorządową PiS-u, to byłaby to jakaś szansa dla tego obozu. Natomiast

jeśli się to nie uda, to potem będą mieć coraz mniejsze szanse na odbicie. Kolejne działania będą przyjmowane z niechęcią, ze sceptycyzmem, brakiem zaufania.

To by oznaczało, że wybory 2019 roku, czyli parlamentarne, tak naprawdę rozegrają się w ciągu najbliższych kilku tygodni. Dlatego tak ważne jest to, kto zwycięży w tym narzuceniu dzisiaj narracji.

Trudno mi sobie wyobrazić, co PiS mógłby zrobić, aby odwrócić ten trend. Wydaje mi się, że ta strasznie nachalna polityka mająca pogrążyć opozycję nie przekona już wyborców.
Gdyby te działania, o których dziś mówimy, czyli uchylanie immunitetów, a nawet aresztowanie jednego z posłów, miały miejsce rok temu, to paradoksalnie uszłoby to PiS-owi na sucho, dlatego że był w natarciu, miał wysokie notowania społeczne. Wszyscy uznalibyśmy, że nie robi tego dla podreperowania spadających sondaży, tylko prokuratorzy doszli do takiego, a nie innego wniosku. Oczywiście ja nie wiem, czy to jest prawda, bo ja nie znam zarzutów i nie wiem, czy Gawłowski jest winny, czy nie, ale

dziś jest dojmujące mniemanie społeczne, że to zaostrzenie polityki względem opozycji, łącznie z aresztowaniem członka opozycji, ma na celu nie dojście do prawdy i sprawiedliwość, a odwrócenie trendu sondażowego.

Dlatego PiS ma przed sobą tak trudne zadanie na konwencji. Jest tak w polityce, że jak idzie, to idzie, a jak nie idzie, to nie… Ja wiem, że to jest tautologia, ale doskonale obrazuje to zachowanie w polityce. Opinia publiczna, specjaliści, komentatorzy jak partia jest w natarciu, to zachwycają się, cokolwiek zrobi. Gdyby PiS miało wysokie notowania społeczne, to jakby na konwencji PiS puścił baloniki, to wszyscy byśmy się zachwycali, jaka genialna amerykańska konwencja, natomiast jak jutro puszczą baloniki przy tych sondażach, to wszyscy westchniemy: ale to jest żałosne, jak udają amerykańska konwencję. Tak już jest w polityce, która nie jest sprawiedliwa.

Wspomniał pan o tym, że Kaczyński przespał kryzys z nagrodami. Co się takiego stało?
Ponieważ on był zajęty rozgrywką wewnętrzną.

PiS-owi tak dobrze szło, że postanowili zająć się sobą, wycinaniem, podgryzaniem, podkładaniem pułapek. To ten sam proces, który zgubił SLD przed 2001 rokiem, wojna baronów, szorstka przyjaźń Millera z Kwaśniewskim. Wyglądali na tak potężnych, że mogli sobie na wszystko pozwolić, ponieważ byli jedyni na arenie politycznej.

Dokładnie to samo dotknęło PiS. W momencie wymiany premiera wydawało się, że Kaczyński może zrobić wszystko. W tym nastroju PiS wszedł w aferę premii. W momencie, kiedy Beata Szydło powiedziała, że premie się należały, to partia zawyła z radości, te oklaski na stojąco to pokazały. Szydło powiedziała to, co działacze chcieli usłyszeć i Kaczyński wówczas wiedząc, że nie może pozwolić na to, żeby Beata Szydło ukradła mu partię, poparł ją. To ten słynny wywiad, którego podobno nie było, o pokazywaniu pazurków. On wtedy przesłał komunikat do swoich działaczy, bo przestraszył się, że za chwilę Beata będzie popularniejsza niż on wśród działaczy.

Tylko to, co spodobało się działaczom partyjnym, zostało fatalnie przyjęte przez wyborców. W momencie, kiedy odnotowali to w gwałtownym spadku sondaży, to Kaczyński się z tego wycofał, tylko że już było za późno.

Ta łódka niczym Titanic już wpłynęła na górę lodową, która zaczęła pruć burtę. Stąd też te ruchy o oddaniu premii i obniżeniu pensji posłom, bo Kaczyński szukał czegoś, co może mu pomóc, ale już nie pomogło.

Rykoszetem dostało się też samorządowcom. To ryzykowny ruch?
My nie doceniamy drugiego aspektu tej sprawy, zapowiedzi o obniżce płac samorządowców. Duża cześć samorządowców związanych z PiS-em, ale także samodzielnych, niezależnych, przyjęła tę drugą deklarację jako zdradę. W wyborach samorządowych oni mają duże znaczenie, bo mogą iść z PiS-em, albo nie. Lokalni liderzy społeczni uderzą w PiS z drugiej strony.

Przed wyborami samorządowymi to był samobójczy ruch, bo PiS nie będzie miał się na kim oprzeć w regionach.

Opozycja chce odwołania marszałka Kuchcińskiego za odmawianie jej prawa głosu podczas debaty parlamentarnej. Opozycja mówi o niemym Sejmie. To może też świadczyć o zatraceniu się PiS-u, który już nawet pozorów nie próbuje zachować?
Raczej nie, to jest metoda działań PiS, którą znamy od ponad dwóch lat. To tylko utrzymywanie tych “standardów”. To pokazuje, że w tej kwestii nic się nie zmieni. Do tej pory wyborcy nie karali PiS-u za takie zachowanie. Jak będzie teraz, zobaczymy, bo może być różnie.


Zdjęcie główne: Marek Migalski, Fot. Wikimedia Commons, licencja Creative Commons

Reklama

Comments are closed.