Polacy są już zmęczeni tą kuchnią, tą brudną bielizną, która zaczyna wystawać spod eleganckich garniturów – mówi nam o sytuacji politycznej w Polsce dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. I dodaje: – To wszystko dzieje się w czasie pandemii i sporej inflacji, gdzie przeciętnego obywatela bardziej interesuje, na ile spadła wartość pieniędzy, które jest w stanie zarobić, i to, czy zachoruje. Dziś mamy już mocne dowody, że trzecia fala pandemii się rozkręca, a szczepienia idą zdecydowanie za wolno. Dodatkowo główny koordynator rządu od szczepień sam zapadł na koronawirusa. To wszystko dzieje się w aurze, że szczepionek zabraknie, a na pewno nie będzie ich w najbliższym czasie. Osoby 60 plus już mają wątpliwości, czy zdążą zaszczepić się w tym roku. To są sprawy, które ludzi zajmują, bo my chcemy przeżyć i mieć z czego zapłacić czynsze, podatki.

JUSTYNA KOĆ: „Wyborcza” ujawnia kolejne taśmy prezesa Orlenu Daniela Obajtka. Na ile to poważny kłopot dla PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego?

EWA PIETRZYK-ZIENIEWICZ: Taśmy są z 2009 roku, gdy niewątpliwie pan Obajtek był wójtem i, jak mówi ustawa, absolutnie nie powinien kierować żadną firmą. Dodatkowo wiemy, że skłamał pod przysięgą, zeznając w procesie swojego wuja, przypominam, że proces był o wyłudzenie funduszy unijnych, więc dość ważka sprawa.

Dla PiS-u to może być spory kłopot, bo pan prezes Kaczyński okazywał wielki zachwyt panem Obajtkiem i jego operatywnością.

Szerzej to kłopot dla prokuratury, bo pojawiają się pytania, dlaczego te taśmy nie zostały przesłuchane, dlaczego przez tyle lat można było to wszystko trzymać w szafie. Znowu okazuje się, że gdyby nie dziennikarze, to nie dowiedzielibyśmy się prawdy o tym młodym, rzutkim i kontaktowym biznesmenie.

Reklama

Po drugie, nie słyszymy zdystansowania się od pana Obajtka, a były sprawy, kiedy prezes Kaczyński od razu reagował, bądź sam, bądź ustami swoich ludzi obiecywał, że jeżeli były jakieś brudne sprawy, to zostaną niezwłocznie oczyszczone. Wyrzucić pana Obajtka z PiS-u nie można, bo do partii nie należy, ale zdystansować się można. Aż dziw bierze, że nie słychać, że PiS pozbędzie się tych, którzy robią przekręty i łamią prawo. Zamiast tego słyszymy nieporadne próby bronienia pana Obajtka, nie przez PiS, a raczej przez ziobrystów i prezydenckiego ministra pana Spychalskiego, który dał straszną medialną plamę, roztrząsając stosunki rodzinne Obajtka.

Rozumiem, że jak daleki kuzyn, to można grać bardziej nieczysto, jak wuj, to już mniej. Generalnie bardzo nieprzyjemny smrodek się koło tego zrobił.

Kolejne taśmy ukazują zawrotne kariery bliskich Obajtka, czyli klasyczny nepotyzm, który tak bardzo potępiał Kaczyński, oskarżając o takie działanie Platformę.
Dlatego być może następnym etapem będzie przetrzepanie spółek skarbu państwa i licznych fundacji, a przede wszystkim Orlenu, gdzie już dziś wiemy, że jest ogromna siatka powiązań rodzinnych, bliższych bądź dalszych przyjaciół i znajomych królika. Podejrzewam, że okaże się, że rządzącym nie opłaca się w sprawie grzebać, bo to wszystko za bardzo brzydko wygląda.

Dziś wszyscy czekamy, jak formalnie opowie się pan prezes Kaczyński jako ten, co pana Obajtka pokochał tak bardzo, że mówiono, że nawet wskaże go jako następnego premiera. Takie

jasne zajęcie stanowiska jest potrzebne, bo w końcu chodzi o kraj, a Polską się bawić nie można.

Na ile język pana Obajtka ma znaczenie? Prezes bardzo piętnował język na taśmach u „Sowy”, chociaż to był ułamek tego, co słyszymy na taśmach Obajtka.
O dresiarsko-knajackim języku mówił prezes Kaczyński, odnosząc się do taśm z „Sowy”. Tutaj mieliśmy taki język, że naprawdę wstyd. Taki ktoś nie może reprezentować kraju ani w Polsce, ani za granicą. To kolejna sprawa.

Ta cała sytuacja jest jak strumyki, a jak wiadomo, w takim utopić się nie można, ale te strumyki płyną do jednego ujścia i wtedy staną się rwącą rzeką, która już krzywdę zrobić może. Wypływają też chyba ze wspólnego źródła nepotyzmu, kolesiostwa i różnego typu szemranych interesów.

Dwa sondaże w odstępie jednego dnia pokazują zupełnie różne wyniki. IBSP: Polska 2050 – 31,26 proc., PiS – 26,96 proc., KO – 18,85 proc. I IBRiS: PiS – 32,9 proc., KO – 18,2 proc., Polska 2050 – 17,3 proc. Skąd takie różnice i jaka jest zatem prawda?
Wyniki zależą od tego, jaka sondażownia w jaki sposób i dla kogo robi badanie, czy przez telefon, czy przez ankieterów, jak były liczone wyniki itd. Nam podają tylko procentowe wyniki, natomiast o sposobach ich zdobywania wiemy niewiele.

Nie przejmowałabym się tymi sondażami,

natomiast kiedy popatrzymy na tendencje, to widać zdecydowanie, że pan Hołownia idzie do przodu, a napędza go to, że jest w oczach wielu „nieumoczony”. Polacy są już męczeni tą kuchnią, tą brudną bielizną, która zaczyna wystawać spod eleganckich garniturów. To wszystko dzieje się w czasie pandemii i sporej inflacji, gdzie przeciętnego obywatela bardziej interesuje, na ile spadła wartość pieniędzy, które jest w stanie zarobić, i to, czy zachoruje. Dziś mamy już mocne dowody, że trzecia fala pandemii się rozkręca, a szczepienia idą zdecydowanie za wolno. Dodatkowo główny koordynator rządu od szczepień sam zapadł na koronawirusa. To wszystko dzieje się w aurze, że szczepionek zabraknie, a na pewno nie będzie ich w najbliższym czasie. Osoby 60 plus już mają wątpliwości, czy zdążą zaszczepić się w tym roku. To są sprawy, które ludzi zajmują, bo my chcemy przeżyć i mieć z czego zapłacić czynsze, podatki itd.

Dlaczego rośnie Hołownia, który w sprawie aborcji miga się od jasnej deklaracji, a głównie zajmuje się podbieraniem posłów innym partiom opozycyjnym? To się podoba wyborcom?
Rzeczywiście

etycznie to nie wygląda ładnie,

ale z drugiej strony to co ma robić? Jeżeli można zdobyć reprezentację parlamentarną, nie przechodząc przez sito wyborów, to dlaczego nie? On jest pragmatykiem w Realpolitik.

Platforma ostatnio przedstawiała program, nawet nieźle to poszło, ale zabrakło dokładnych wyliczeń, ile na to potrzebują pieniędzy i skąd je wezmą. Podejrzewam, że z funduszu odbudowy UE.

A dostaniemy je? Solidarna Polska zapowiada, że nie będzie głosować za ratyfikacją budżetu.
Na pewno, bo te ustawy przejdą przez Sejm przy pomocy opozycji.

Szkoda, że przy okazji nie słychać o jakimś zjednoczeniu opozycji.

Podejrzewam, że dlatego, że są przekonani, że koalicja rządząca się jednak nie rozpadnie, bo wszyscy mają za dużo do stracenia – także ziobryści i gowinowcy, którzy obsadzili swoimi spółki i fundacje. Jeżeli koalicja upadnie, to ich rodziny, przyjaciele, znajomi zasilą grupę bezrobotnych, a nie sądzę, aby na to przystali.


Zdjęcie główne: Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, Fot. British Alumni Society

Reklama