Wierzę, że wspólne listy powstaną. Mniejsze partie prędzej czy później zobaczą, jakie mają sondaże i że samodzielnie w wyborach nie mają szans. Mogłyby tylko odebrać głosy PO, ale niczego nie uzyskają, bo są za słabe. Bardzo istotna jest też deklaracja PO, która podkreśla chęć tworzenia koalicji, nie tylko z partiami, ale także z ruchami społecznymi – mówi nam dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego

KAMILA TERPIAŁ: Na Konwencji Samorządowej PO pokazała program z przekazem “totalna propozycja”. Dobry pomysł i dobry moment? Niektórzy mówią, że Platforma się obudziła…
ANNA MATERSKA-SOSNOWSKA
: PO zaproponowała całościowy, spójny program, a to było ważne i oczekiwane przez jej wyborców. Dotychczas brakowało tak jasno sformułowanego przekazu. Gdy wejdziemy w szczegóły, to oczywiście można się zastanawiać nad sensownością pewnych propozycji i nad tym, jak skrupulatnie zostały one zapisane. Na przykład ustawa o przywróceniu demokracji czy kwestie dotyczące OFE, albo czy wskazano, skąd wziąć pieniądze na rozszerzenie programu 500 Plus na pierwsze dziecko. To jednak są szczegóły, ważne, że

został przedstawiony całościowy program, który nawiązuje do początków PO i jej ówczesnego przesłania – “państwo dla obywateli, a nie obywatel dla państwa”.

Lider PO Grzegorz Schetyna podczas swojego wystąpienia jasno zadeklarował: jesteśmy partią centrową. To stwierdzenie jest bardzo pojemne. Pozwala partii na posiadanie skrzydeł zarówno lewicowego, jak i prawicowego. Warto też zwrócić uwagę na obecnych i nieobecnych podczas Konwencji, to też było wielce wymowne.

Nie było prezydent stolicy i wiceprzewodniczącej partii Hanny Gronkiewicz-Waltz. To jasny sygnał?
Wydaje mi się, że tak. Oficjalnie przyczyną były względy rodzinne. Ale to jest jasny sygnał, że partia się od niej odcina. Prawdopodobnie pani profesor też ma tę świadomość. Ta nieobecność była widoczna. Ciekawe było również usadzenie uczestników w pierwszym rzędzie obok przewodniczącego. To byli młodzi, lubiani politycy: Borys Budka i Rafał Trzaskowski. I tylko jedna kobieta – Ewa Kopacz.

Reklama

Z jednej strony Grzegorz Schetyna odwoływał się do byłej premier, ale z drugiej odcinał się od polityki Donalda Tuska. Widać wyraźnie, że zmienił przekaz.

I ani razu nie padło Prawo i Sprawiedliwość.
To akurat bardzo dobrze. Mówiąc krótko, to był przemyślany, merytoryczny i spójny przekaz. Diabeł oczywiście tkwi w szczegółach, ale to nie było miejsce, ani pora na prezentację detalicznych rozwiązań.

Wierzy pani we wspólne listy opozycji? Po raz kolejny padła ta propozycja. Czy to jest zaklinanie rzeczywistości?
To nie jest zaklinanie rzeczywistości, ja faktycznie wierzę, że wspólne listy powstaną. Mniejsze partie prędzej czy później zobaczą, jakie mają sondaże i że samodzielnie w wyborach nie mają szans. Mogłyby tylko odebrać głosy PO, ale niczego nie uzyskają, bo są za słabe. Bardzo istotna jest też deklaracja PO, która podkreśla chęć tworzenia koalicji, nie tylko z partiami, ale także z ruchami społecznymi.

Lider Nowoczesnej już stawia warunki. Chce aby w 1/3 miast wojewódzkich kandydatów wskazywała jego partia.
To początek negocjacji – na razie nie ma innego wyjścia. Nie może powiedzieć, że przyjmie wszystko, co zaproponuje Platforma. Zależy mu na utrzymywanie pozycji partnera w koalicji. Ale

propozycja PO, aby nie dzielić z góry, tylko szukać najlepszych, także lokalnych kandydatów wydaje się bardzo rozsądna.

Ciekawe, jaka będzie ordynacja wyborcza…
Przy każdej ordynacji koalicyjny blok jest korzystniejszym rozwiązaniem.

PiS powróci do sprawy aborcji i wprowadzi zakaz przerywania ciąży z powodów eugenicznych?
Z jednej strony nieprzypadkowo zostało to już zapowiedziane, a z drugiej PiS potrzebuje jasnego przekazu do środowisk prawicowych, które wsparły PiS. Dlatego myślę, że mogą faktycznie do tego wrócić.

Tym razem nie przestraszą się czarnych protestów?
Kluczowe jest pytanie, w jaki sposób do tego wrócą. Wydaje mi się, że będą chcieli zrobić to szybko i zamknąć temat przed wyborami parlamentarnymi. Sama dyskusja i odwlekanie tego w czasie nie jest korzystne z punktu widzenia PiS-u.

A sama decyzja nie będzie ryzykowna?
Nawet jeżeli będzie, to do wyborów zostanie przetrawiona.

Złośliwi mówią, że PiS musi spłacić zaciągnięte kredyty. Dlatego myślę, że będą chcieli takie prawo uchwalić.

Jarosław Kaczyński będzie premierem? Według tygodnika “Sieci Prawdy” stanie się tak już w listopadzie.
Przyznam szczerze, że byłabym tym jednak trochę zaskoczona. Rząd z tak postawioną panią premier jest bardzo wygodnym i sterowalnym układem. Ale mogą być też wewnątrz rządu większe iskrzenia niż nam się wydaje i tylko silne przywództwo może to ukrócić. Nawet jeżeli Jarosław Kaczyński zostanie premierem, nie znaczy, że będzie twarzą wyborów. On przecież swoją twarzą wyborów nie wygrywa.

Zbigniew Ziobro, a ostatnio przede wszystkim Jarosław Gowin też chcą zawalczyć o swoje.
I to też ma znaczenie.

Ostatnia inicjatywa Jarosława Gowina ma go pokazać jako przywódcę nowego ugrupowania. Zapowiada też wzmocnienie konserwatywnej światopoglądowo i liberalnej gospodarczo flanki. To nie przypadek.

Co da PiS-owi rekonstrukcja rządu po dwóch latach? Nawet jeżeli nie dojdzie do zmiany na stanowisku premiera.
Sondaże partia rządząca ma dobre, ale taka zmiana zawsze daje pewne odbicie. To może też wzmocnić jedność i pokazać, że “jesteśmy jedną drużyną”.

Jak zakończy się “sprawa prezydenta”? Ugnie się, czy postawi na swoim? Na razie próbuje robić wrażenie, że jest twardy.
I dlatego wita prezesa w drzwiach… Myślę, że

Andrzej Duda nigdy nie wystąpi przeciwko obozowi “dobrej zmiany”.


Anna Materska-Sosnowska, Fot. YouTube/FundacjaBatorego

Reklama