Chodzi o pismo wysłane przez ówczesnego szefa Komisji Nadzoru Finansowego Andrzeja Jakubiaka do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta w październiku 2011 roku. Problem w tym, że na biurko Seremeta nigdy nie trafiło. Przed sejmową komisją śledczą były prokurator generalny najpierw stwierdził, że i tak niewiele by zmieniło, ale potem – po pytaniach posła PO Krzysztofa Brejzy – jednak zmienił zdanie.

To było ostrzeżenie przed działalnością Amber Gold

Komisja Nadzoru Finansowego informowała prokuratora generalnego o tym, że Amber Gold może być piramidą finansową nastawioną na oszukiwanie klientów: „Istnieje poważne ryzyko pokrzywdzenia wielu osób poprzez utratę znacznych środków finansowych, łącznie sięgających nawet setek mln zł”. Jakubiak opisuje też dotychczasowe śledztwa, a właściwie ich brak. Prokuratura w Gdańsku-Wrzeszczu cały czas uważała, że nie doszło do przestępstwa. Szef KNF chciał, aby to właśnie prokurator generalny objął śledztwo w sprawie Amber Gold bezpośrednim nadzorem. Dodajmy, że pierwsze pismo w sprawie Amber Gold trafiło do prokuratury w Gdańsku jeszcze w 2009 roku.

To ważne pismo adresowane do Andrzeja Seremeta nigdy nie trafiło na jego biurko. Utknęło za to na biurkach dwóch prokuratorów (którzy do dzisiaj cieszą się zaufaniem Zbigniewa Ziobry), a stamtąd trafiło prosto do departamentu postępowania przygotowawczego PG, który skierował je do zastępcy prokuratora apelacyjnego w Gdańsku, a stamtąd trafiło do gdańskiej prokuratury okręgowej.

Seremet zmienia zdanie przed komisją śledczą

Były prokurator generalny potwierdził przed komisją śledczą, że pisma nie otrzymał. Ale na pytanie, czy coś by się zmieniło, gdyby jednak do niego trafiło, odpowiada najpierw, że nie. – Gdyby to pismo trafiło do mnie i gdyby zapewniono mnie, że sprawę tę objęto nadzorem, że sprawa ma swój bieg, tak jak prokuratura okręgowa zapewniała, to stałoby się tak, jak się stało. Żadnej różnicy by nie było – stwierdził, przyznając, że niewiele i tak mógł w tej sprawie zrobić.

Reklama

Okazało się jednak chwilę później, że miał możliwość działania i że jednak gdyby pismo trafiło na jego biurko, rozwój sprawy mógłby być inny. – Gdyby pismo przewodniczącego KNF trafiło do mnie, sprawa mogłaby przybrać bardziej zdecydowany obrót – mówił. Mógłby zadziałać i podjąć decyzję o przeniesieniu postępowania. – Gdybym wtedy otrzymał informacje, które wskazywałyby na nieprawidłowy tok tego postępowania, na zagrożenie dobra tego postępowania i na to, że rzeczywiście wymagało to interwencji prokuratury apelacyjnej, pewnie bym z tego skorzystał. Dzisiaj ex post wydaje się, że byłaby taka możliwość – mówił.

– Czyli jednak niedostarczenie do pana tego pisma miało znaczenie? – dopytywał podczas posiedzenia komisji poseł Brejza.

– Z tego punktu widzenia tak i przyznaję, że nie dostrzegałem tego aspektu. Nie dostrzegłem tego kontekstu w momencie składania początkowych zeznań – przyznał Seremet.

Brejza: pismo ukryli prokuratorzy

– Kluczowe pismo nie dotarło do Andrzeja Seremeta, sprawę Amber Gold można było załatwić wcześniej. Prokuratorzy, którzy dzisiaj są utrzymywani przez Zbigniewa Ziobrę, nie przekazali tego pisma, uniemożliwiając mu skorzystanie z uprawnień nadzorczych i zakończenie żywotu Amber Gold – mówił po zakończeniu przesłuchania poseł PO Krzysztof Brejza.

Według posła opozycji, to prokuratorzy w otoczeniu Seremeta zadbali o to, żeby pismo do niego nie dotarło. – I nie przypadkiem zrobił to prokurator pochodzący z Gdańska – mówi Brejza.

Chodzi o Ryszarda Tłuczkiewicza i Piotra Wesołowskiego. Ten pierwszy jest dziś wiceszefem biura Prokuratora Krajowego Bogdana Święczkowskiego. Ten drugi do 2 października pracował w Prokuraturze Krajowej, skąd przeszedł do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.

– To, co się stało, to wina prokuratorów i braku gorliwości Andrzeja Seremeta – komentuje poseł Brejza.

“Sprawa pisma to przypadek”

Czy były Prokurator Generalny ma sobie coś do zarzucenia? – Tak, mam sobie do zarzucenia to, że jako osoba, która nadzorowała pracę całej prokuratury, ponoszę w jakimś stopniu odpowiedzialność za pracę prokuratury rejonowej w Gdańsku-Wrzeszczu. Prokuratura nie popisała się w tej sprawie. Ale to nie wyłącznie prokuratura ponosi całość winy – mówił dzisiaj Seremet.

Według niego, bardziej aktywne mogły być służby specjalne oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ale jednocześnie zapewnia, że prokuratura nie roztoczyła parasola ochronnego nad Amber Gold. – To były zaniedbania ludzkie i zwykłe ludzkie błędy. A to, że postępowania wyjaśniające zakończyły się uniewinnieniem, nie jest dla mnie satysfakcjonujące – tłumaczył Seremet.

Zapytałam też, czy pismo KNF mogło nie trafić na jego biurko celowo. Andrzej Seremet stanowczo zaprzecza: – To pismo nie mogło utknąć specjalnie. Nic takiego nie miało miejsca.

Sprawy zmiany zeznań nie chciała komentować przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann z PiS.


pap-maly-1-1-1Zdjęcie główne: Andrzej Seremet, PAP/Rafał Guz

Reklama