Nie ma co kryć, że Ameryka dokonała wyboru. Jest to wybór tragiczny dla narodu, konstytucji i wartości demokratycznych. Brzmi znajomo?

Wybierając Donalda Trumpa na 45. Prezydenta Stanów Zjednoczonych, Amerykanie zdecydowali się wejść w świat nacjonalizmów, chamstwa, niestabilności politycznej, autorytaryzmu i rasizmu. Doprowadzi to do zderzenia dwóch światów – Ameryki dyplomatycznej, kulturalnej i stabilnej, w której po raz pierwszy prezydentem został Afroamerykanin, i tej drugiej – odtrąconej, zapomnianej, a przez to zradykalizowanej, antyestablishmentowej, w której króluje nasz polski mrożkowski „Edek”.

Po raz kolejny jesteśmy świadkami zwycięstwa złości i agresji nad zdrowym rozsądkiem i racjonalnością. Koronnym przykładem jest fala wzrostu ruchów nacjonalistycznych na początku ubiegłego wieku, w czasach współczesnych nie trzeba daleko szukać. Z jednej strony zwycięstwo wyborcze Prawa i Sprawiedliwości, z drugiej Wielka Brytania i jej Brexit.

Cały liberalny i otwarty świat osiadł na laurach, czerpiąc satysfakcję z dotychczasowych sukcesów. Tymczasem radykałowie nabierają rozpędu i ani myślą wyhamować.

Jasne, można powiedzieć, że choć będziemy musieli żyć z polityką Donalda Trumpa, to jednak nowy prezydent USA będzie musiał również żyć z polityką ogólnoświatową. Prawda jest taka, że stawiając takie tezy, samo mydlimy sobie oczy. Cały liberalny i otwarty świat osiadł na laurach, czerpiąc satysfakcję z dotychczasowych sukcesów. Tymczasem radykałowie nabierają rozpędu i ani myślą wyhamować. Skoro partia Jarosława Kaczyńskiego deprecjonuje osiągnięcia najwybitniejszych europejskich prawników z Komisji Weneckiej twierdząc, że się nie znają na polskim prawie, a Polskę wizytują krajoznawczo, to co stoi na przeszkodzie, żeby Donald Trump zaczął marginalizować potrzebę istnienia NATO?

Reklama

Ktoś powie, że to zupełnie inna skala, różne czynniki, albo że polityka krajowa i międzynarodowa to dwa różne światy. Owszem, ale w obu przypadkach zachodzi ten sam mechanizm: „jak nie jesteś ze mną, to jesteś przeciw mnie”. Im szybciej to dostrzeżemy, tym prędzej będziemy mogli starać się temu zaradzić.

Elity nie stanęły na wysokości zadania, zbyt mało uwagi poświęcając tym, dla których nie jest istotne to, że kandydat na prezydenta molestował kobietę.

Jednym z problemów jest to, że przestaliśmy z oddaniem walczyć o standardy publiczne i demokratyczne wartości. Bo mamy ważniejsze sprawy! A to trzeba się spotkać z dawno niewidzianym znajomym, a to w końcu ładny weekend, więc warto się wybrać na działkę – a polityka? „Przecież mnie to nie dotyczy”, albo „mój głos i tak nic nie znaczy”. To między innymi takie podejście doprowadziło do zwycięstwa Donalda Trumpa. Taka postawa doprowadziła rzeszę chamów i prostaczków do pełnienia rozmaitych funkcji w naszym kraju.

Elity nie stanęły na wysokości zadania, zbyt mało uwagi poświęcając tym, dla których nie jest istotne to, że kandydat na prezydenta molestował kobietę. Bo trzeba zarobić na życie, wykarmić rodzinę, zadbać o wykształcenie dzieci itd. Zabrakło próby spojrzenia z innej perspektywy niż światowa, wielkomiejska czy wykształcona. Zabrakło próby zrozumienia drugiego człowieka i wzięcia na barki odpowiedzialności za całe społeczeństwa.

To gorzka lekcja, z której należy jak najszybciej wyciągnąć wnioski. Chyba że światem, w którym chcemy, żeby żyły nasze dzieci, jest świat agresji, prawa silniejszego i chaosu. Świat Trumpa i Kaczyńskiego.

Autor jest szefem gabinetu posła do PE prof. Dariusza Rosatiego i przewodniczącym Stowarzyszenia Młodzi Demokraci w Warszawie


pap-maly-2 Zdjęcie główne: EPA/FRANK RUMPENHORST, PAP/EPA.

Zapisz

Reklama

Comments are closed.