Jestem przekonany, że nielegalne podsłuchiwanie odbywa się na ogromną skalę i to nie dotyczy tylko osób na celowniku służb, ale też po prostu osób aktywnych. Była stosowana nielegalna inwigilacja i jest nadal stosowana na ogromną skalę – mówi nam Andrzej Halicki, europoseł KO, gdy pytamy o ostatnie doniesienia dotyczące możliwości inwigilacji opozycji przez służby. Rozmawiamy też o pracach w PE nad funduszami i pytamy, czy premier ma rację mówiąc, że ostatni szczyt to sukces. – Sam premier Morawiecki tak agresywnie zaczynając negocjacje uruchomił to, co okazało się najgorsze w skutkach. W rezultacie mamy taki efekt, że propozycja, która była finalnym porozumieniem rządów, jest bardzo uboga, jeżeli chodzi o transformację energetyczną – ten fundusz został obcięty z 40 mld na 10 mld. Zamiast 10 mld do Polski może trafić tylko 2 mld. Ucierpią na tym regiony, które wymagają wsparcia. O 50 proc. obcięty został Erasmus, co dla nas jest nie do zaakceptowania – mówi nasz rozmówca

JUSTYNA KOĆ: Premier Morawiecki chwali się, że zapewnił największe w historii fundusze dla Polski, z którymi nie jest powiązana praworządność, a polscy europarlamentarzyści z EPP przekonują, że trzeba zabiegać o większe fundusze dla Polski, które zostały przegrane na szczycie. To jak to w końcu jest?

ANDRZEJ HALICKI: Premier jak zwykle nie mówi prawdy. Po pierwsze nie ma jeszcze budżetu i nic nie wynegocjował. To, co wydarzyło się na szczycie, to było przedłożenie propozycji budżetu, która trafi do Parlamentu na jesieni. Ta propozycja rzeczywiście miała miejsce z uwagi na to, że negocjowany był fundusz odbudowy, czyli cały plan wsparcia finansowego państw członkowskich środkami pozyskiwanymi z rynków kapitałowych. To nie jest budżet, to nie są też środki, którymi dysponować będzie rząd. W planie odbudowy, niezależnie od tego, czy mówimy o pożyczkach, które stanowią łącznie 360 mld euro, czy mówimy o tzw. grantach, czyli dotacjach, które mogą być bezzwrotne, jeżeli znajdziemy w ramach UE dodatkowe środki, np. podatek od plastiku, to są środki przeznaczone na programy realizowane w poszczególnych krajach w związku z pandemią, ale

będą one oceniane przez Komisję Europejską i przyjmowane przez Radę Unii Europejskiej.

To jest mechanizm, który powoduje, że na końcu muszą spełniać pewne kryteria i cele i są projektami europejskimi realizowanymi w danym kraju.

Reklama

PE staje jeszcze bardzie po stronie powiązania wszelkich funduszy z praworządnością. Jak można to zrobić?
To prosta kwestia, bo istnieje rozporządzenie KE w tej sprawie wdrożone w życie w 2018 roku. Nie rozumiem tej kakofonii i zaprzeczenia faktom, bo przecież pkt. 22 i 23 konkluzji szczytu wyraźnie podkreślają powiązanie środków i ich ochronę pod kątem niełamania prawa. Ten mechanizm może być zastosowany zgodnie z tym rozporządzeniem, a różnica polega na tym, że rozporządzenie komisji oparte jest o tzw. odwrotną większość kwalifikowaną.

To powiązanie z praworządnością będzie dotyczyło i pakietu antycovidowego i perspektywy budżetowej?
Zarówno budżetu, który mam nadzieję uchwalimy jesienią, jak i planu odbudowy, czyli tych dodatkowych środków, które UE planuję pozyskać na rynkach kapitałowych, a więc tych, które od stycznia przyszłego roku,

jeżeli parlamenty krajowe ratyfikują plan, będą wdrożone w okresie trzyletnim.

Nie macie obaw, że powiązanie środków z praworządnością spowoduje, że w takich krajach jak Polska czy Węgry podsycane będą nastroje antyeuropejskie?
Przypominam, że to rozporządzenie z 2018 roku bardzo wyraźnie wskazuje na to, że środki europejskie muszą dotrzeć do finalnych beneficjentów. Zatem rolnicy muszą dostać dopłaty, na które czekają, podobnie samorządy itd. Nie będą pieniędzmi dysponować rządy, zatem jak rozumiem realizacja projektów nastąpi w oparciu o współpracę z regionami czy instytucjami, które zapewnią, że nie będą karani obywatele, czyli finalni odbiorcy środków.

Rząd polski de facto walczy na arenie międzynarodowej o zgodę na łamanie prawa. Jak pan to tłumaczy europosłom z innych krajów?
Ciężko to tłumaczyć, bo wydaje się, że sam premier Morawiecki tak agresywnie zaczynając negocjacje uruchomił to, co okazało się najgorsze w skutkach – reakcję państw, które mówią, że skoro tak się nas traktuje, to dlaczego mamy sprzyjać jego oczekiwaniom.

Ta grupa postanowiła obcinać budżet i starać się, aby był jak najmniejszy.

W rezultacie mamy taki efekt, że propozycja, która była finalnym porozumieniem rządów, jest bardzo uboga, jeżeli chodzi o transformację energetyczną – ten fundusz został obcięty z 40 mld na 10. Zamiast 10 mld do Polski może trafić tylko 2 mld. Ucierpią na tym regiony, które wymagają wsparcia. O 50 proc. obcięty został Erasmus, co dla nas jest nie do zaakceptowania. Dlaczego akurat młode pokolenie ma ponosić koszty złego politykowania? Na tym ucierpią też polscy studenci, dlatego jako europarlamentarzyści chcemy przywrócić poprzedni plan realizacji, a nawet go rozszerzać. Postawiliśmy w tej kadencji na bezpieczeństwo zdrowotne. Oczywiście nie chodzi o samą domenę leczenia, bo to kwestia poszczególnych rządów, ale badania, promocja standardów, prewencja, budowanie strategii walki z rakiem. Nie można wyeliminować tej polityki z budżetu. A to są niestety pierwsze ofiary spowodowane aroganckim i awanturniczym tonem m.in. premiera Morawieckiego.

Oczywiście na końcu premier Morawiecki skapitulował i zapisy związane z praworządnością znalazły się w porozumieniu, ale my uważamy że należy przywrócić do budżetu to, co jest związane z głównymi celami polityki europejskiej,

które przedstawiała Ursula von Der Leyen. To także wyzwania cywilizacyjne, do których zalicza się m.in. “czyste powietrze”. To poważne wyzwanie, bo to cały proces transformacji gospodarki, który jest istotnie połączony z jakością życia. Nie wyobrażam sobie. abyśmy tego nie zrealizowali i jako europarlamentarzyści z Polski abyśmy tych kwestii nie podnosili.

Media donoszą, że przy okazji zatrzymania Sławomira Nowaka inwigilowana mogła być opozycja i członkowie sztabu Rafał Trzaskowskiego za pomocą systemu Pegasus. Mariusz Kamiński zaprzecza. Wierzy pan ministrowi koordynatorowi?
Jestem przekonany, że nielegalne podsłuchiwanie odbywa się na ogromną skalę i to nie dotyczy tylko osób na celowniku służb, ale też po prostu osób aktywnych. Była stosowana nielegalna inwigilacja i jest nadal stosowana na ogromną skalę.

Także wobec polityków opozycji?
Takie mam podejrzenia. System, o którym pani mówi, został kupiony, a służby działają nietransparentnie i nieprofesjonalnie. Nie skupiają się na walce z prawdziwymi zagrożeniami, tylko tworzą strukturę policji politycznej. Proszę zauważyć, jak wierna jest prokuratura i te same służby w przypadku afery z maseczkami czy milionowymi przelewami na respiratory widmo – już nie działa tak prężnie.

To też cały łańcuch defraudowania publicznych środków na własne cele bez żadnej żenady przy politycznym parasolu:

Banaś, Chrzanowski, Berczyński, czyli komisja Macierewicza i jego słynne chwalenie się, że uwalił Caracale, a był lobbystą amerykańskiej firmy, to wszystko zakrawa na jeden wielki kryminał, a służby działają w tych przypadkach w sposób patologiczny.

Do SN wpłynęło kilka tysięcy skarg wyborczych, m.in. ze sztabu Rafała Trzaskowskiego, który domaga się unieważnienia wyborów. To możliwy scenariusz?
Obawiam się, że niestety mamy dziś już upolitycznione sądy, zatem werdykt zapadnie w zasadzie na Nowogrodzkiej. Trudno spodziewać się, aby tam ktoś podjął inną decyzję, skoro do tej pory wyznawał strategię, że nie damy sobie wmówić, że “białe jest białe, a czarne jest czarne”. Gołym okiem widać, że wybory nie były uczciwe i to z wielu powodów, co widać także po skali protestów. Ogromne kłopoty mieli wyborcy z zagranicy, są tajemnicze obwody ze 100-proc. frekwencją i 100-proc. poparciem dla Dudy, sądzę, że wiele jest także innych zdarzeń, o których piszą sami wyborcy. W stosunku do poprzednich wyborów to 10-krotnie większa liczba skarg. Zresztą jak przeglądam niektóre prawicowe media, to odnoszę wrażenie, że także tam pojawiają się wątpliwości co do silnego mandatu prezydenta Dudy.


Zdjęcie główne: Andrzej Halicki, Fot. Flickr/Senat RP/Michał Józefaciuk, licencja Creative Commons

Reklama