Oczekujemy od premier Beaty Szydło wyjaśnień i zajęcia natychmiastowego stanowiska ws. rzekomej współpracy ze służbami bezpieczeństwa w PRL ambasadora Polski w Berlinie Andrzeja Przyłębskiego – mówili w Sejmie politycy PO Tomasz Siemoniak i Jan Grabiec. Ich zdaniem, sprawa może być poważna, a na pewno wymaga wyjaśnień. Sam Przyłębski, prywatnie mąż nowej prezes Trybunału Konstytucyjnego, jakiejkolwiek współpracy zaprzecza.

Ciemna karta

Wraca sprawa rzekomej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa ambasadora RP w Berlinie prof. Andrzeja Przyłębskiego. W latach 1979-80 miał być tajnym współpracownikiem o pseudonimie “Wolfgang”.

W aktach IPN można znaleźć informację o zawierającej 40 stron dokumentów teczce personalnej TW o pseudonimie “Wolfgang”. Dotyczy ona Andrzeja Przyłębskiego, urodzonego 14 maja 1958 roku.

Reklama

Teczka nie jest dostępna. – Teczka osoby o kryptonimie “Wolfgang” dotycząca Andrzeja Przyłębskiego jest wypożyczona. Została wypożyczona przed powołaniem pana ambasadora, może zbieżność jest przypadkowa, i w tej chwili nie może być przedmiotem analizy ze strony dziennikarzy czy polityków i naukowców – mówi rzecznik PO Jan Grabiec.

Potrzebne natychmiastowe wyjaśnienia

– Domagamy się wyjaśnienia tej sprawy, ambasador Polski w Berlinie powinien być tutaj absolutnie poza podejrzeniem. Oczekujemy albo natychmiastowego stanowiska pani premier Beaty Szydło co do tego, że jest to po prostu nieprawda, albo natychmiastowej dymisji pana ambasadora – apeluje wiceszef PO Tomasz Siemoniak. Według niego, w kraju “bliskim bardzo Polsce” powinniśmy dbać o to, żeby reprezentowały ją osoby, które są poza wszelkim podejrzeniem.

Prof. Przyłębski zaprzecza współpracy, ale posłom Platformy to nie wystarczy. – My nie oczekujemy, że będzie się tłumaczył ambasador Przyłębski, tylko jego przełożeni. Niech oni jednoznacznie stwierdzą, że to jest nieprawdziwe – mówi Siemoniak.

Andrzej Przyłębski na ambasadora Polski w Republice Federalnej Niemiec został powołany w lipcu ubiegłego roku.


pap-maly Zdjęcie główne: Jan Grabiec, Tomasz Siemoniak; PAP/Marcin Obara

Reklama